autor: Włodarczak Adam
Hannibal - przed premierą - Strona 4
Hannibal to przygodowa gra akcji z bardzo dużą dozą „dreszczyku” odziedziczonego po wyśmienitym thrillerze, na którym bazuje - Milczenie owiec. W grze możemy spotkać śmiertelnie niebezpiecznego i zarazem niezwykle inteligentnego zabójcę, doktora Lectera.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Czy ktoś zamawiał deser?
Miłym uzupełnieniem całości może okazać się opcja łapania „zwykłych” przestępców. Ten kusząco zwiastujący tryb pozwoli graczowi „wypocząć” przed kolejnymi łamigłówkami szalonego doktora. Zwyczajnie w świecie, będzie można zabawić się w codzienne życie agenta FBI. Wiadomo, badać niewyjaśnione sprawy (morderstwa, gwałty, kradzieże, etc.) nie jest dane na co dzień każdemu śmiertelnikowi, toteż taka opcja przysparza temu tytułowi kolejne plusy.

Tik, tak, tik, tak... – bijże szybciej, zegarze!
Należytej otoczki i cmentarnego wręcz klimatu nadawać ma ponadto trójwymiarowy silnik graficzny firmy Touchdown. Znany i lubiany z świetnej gry NOLF2, powinien rozwinąć na nowo swe skrzydła w grze autorstwa Arxel Tribe. Twórcy zapowiadają stosowne modyfikacje "Jupitera" (bo tak go nazwano), które na celu mają oczywiście wprowadzenie nowych, ładnych i kolorowych efektów. Na brak wizualnych pozytywów z pewnością narzekać nikt nie będzie mógł!
Zbliżając się ku końcowi, pozwolę sobie wspomnieć o jeszcze jednej cholernie ciekawej nowinie. Otóż, wskaźnik stresu. Jeśli sprawy nie potoczą się zgodnie z intencjami, tenże skoczy ostro w górę. Konsekwencje okażą się bardzo dotkliwe – falujący obraz, nieustannie „uciekający” celownik, czy też, głęboki i szybki oddech – to brzmi po prostu kapitalnie!
Czy po lekturze tej zapowiedzi wśród czytelników GIER-OnLine znajdzie się jeszcze jakaś osoba, u której kombinacja znaków alfanumerycznych: „Hannibal: The Game”, nie wywołuje potężnego ślinotoku? Myślę, że nie – i dobrze. Warto mieć nadzieję i wierzyć. Wierzyć głęboko w słowa panów z Arxel Tribe, wierzyć w grę z kanibalem w roli głównej. Bo jak wiecie – wiara czyni cuda...
Doktorze Lecter – strzeż się!
Adam „Speed” Włodarczak