autor: Artur Okoń
Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie - przed premierą - Strona 2
The Lord of the Rings: The Battle for Middle-Earth to kolejna z gier komputerowych bazujących na ogromnie popularnej kinowej trylogii – Władca Pierścieni. To strategia czasu rzeczywistego w klasycznym tego słowa znaczeniu...
Przeczytaj recenzję Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie - recenzja gry
The Battle for Middle-Earth ma być grą szczególną z kilku powodów. Jak już wspomniałem, bitwy będą bardzo spektakularne i w każdej z nich weźmie udział ok. 500 jednostek! Teoretycznie każdą z nich można dowodzić pojedynczo (!), jednak kluczem do sukcesu będzie odpowiednie wykorzystanie systemu szyków i formacji. Kolejnym plusem ma być wykorzystanie, w większym stopniu niż to czyniono dotychczas, elementów otoczenia. Obrońcy murów będą mogli wylewać na wroga gorący olej, troll będzie mógł np. chwycić rosnące nieopodal drzewo i używać go niczym maczugi, a taki Ent będzie w stanie wyrwać z muru kamień i ciskać nim we wrogów. Zwiększeniu realności rozgrywki mają służyć również takie zabiegi, jak np. możliwość deptania jednostek przez olbrzymie Olifanty. Wreszcie ostatnim i chyba największym plusem gry stanie się jej oprawa wizualna. To, iż na placu boju przebywa tak wiele jednostek, nie zmienia tego, iż każda z nich jest niezwykle starannie wykonana. Wystarczy spojrzeć na screeny, by zobaczyć jak znakomitą pracę wykonali graficy! Nawet paskudne Orki na swój sposób wyglądają pięknie! Aż nie chce się wierzyć, iż gra wykorzystuje ulepszony silnik Command & Conquer Generals (i jest robiona przez tych samych ludzi), albowiem wygląda zupełnie inaczej. Genialnie. Twórcy są szczególnie dumni z zastosowanej gry świateł, dzięki czemu pełne kolorów otoczenie wygląda chyba nawet lepiej niż te ukazane w filmie. Jeśli jeszcze wspomnimy, iż każda z jednostek jest bogata w szczegółowe tekstury i liczne polygony, to z jednej strony można się już przygotowywać na wizualny orgazm, a z drugiej odkładać pieniądze na zakup nowego komputera, na którym to „cudo” da się uruchomić.
Podsumowanie jak zwykle nie jest łatwe, bo mimo wszystkich „ochów” i „achów”, ja tradycyjnie mam wątpliwości. Wiadomo nie od dziś, iż Electronic Arts to nie kilku chłopaków tworzących w piwnicy, ale potężne imperium dostarczające rozrywki milionom ludzi na całym świecie. Ich produkcje są realizowane z typowym hollywoodzkim rozmachem i zazwyczaj mają większe budżety niż większość polskich filmów! Jednej rzeczy możemy być więc pewni- The Battle for Middle-Earth pod względem oprawy będzie grą doszlifowaną w każdym, choćby najmniejszym, szczególe, a gracz będzie czuł, iż bierze udział w niezwykłej historii. Czy będzie jednak grywalna i miodna? Tego właśnie się obawiam. Jednoczesne dowodzenie setkami jednostek będzie na pewno zadaniem skomplikowanym i bardzo trudno jest tu znaleźć cienką granicę, by z jednej strony grało się przyjemnie, a z drugiej wciąż była to wystarczająco trudna gra strategiczna. Na razie radziłbym się więc nastawić wobec gry sceptycznie, by później w razie czego zostać mile zaskoczonym. Chociażby tak, jak to było w przypadku Władcy Pierścieni: Powrót Króla.
Artur „MAO” Okoń