Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Przed premierą 12 lipca 2020, 21:45

Grałem w AC Valhalla – Assassin's Creed podąża drogą Kratosa, z Grecji na daleką północ - Strona 2

Ubisoft dał twórcom Assassin’s Creed Valhalla dodatkowy rok na produkcję. Czy dzięki temu dostaliśmy coś więcej niż rozbudowane AC Odyssey? Po trzech godzinach gry znamy odpowiedź na to pytanie.

Twierdza: Wiking

Najbardziej pamiętną misją fabularną w demie okazał się atak na nieprzyjacielski zamek od strony wody, gdzie wyprawa langskipem była obowiązkowa. Podpływając do wrogich umocnień, należało chronić się przed deszczem ognistych strzał, a po wylądowaniu czekała nas krwawa jatka, urozmaicona koniecznością rozwalnia kolejnych bram za pomocą tarana. Istotna informacja jest taka, że możemy pomóc rozbijać te wrota, bo Eivor w zasadzie powinien wesprzeć kompanów podczas forsowania umocnień. Wcześniej jednak warto zająć się biegającymi wokół przeciwnikami, którzy wcale nie zamierzają ułatwić najeźdźcom zadania.

Tutaj nasz bohater musiał działać głównie w pojedynkę, bo żaden z kolegów nie kwapił się, żeby wspiąć się wyżej, zajmując się wyłącznie wrogami na dole. Mieliśmy więc typową rzeź rodem z Odyssey, a zasadnicza różnica polegała na tym, że teraz osłabionych oponentów można wykańczać efektownymi i na ogół dość brutalnymi finiszerami. Rozkaz wydajemy, kiedy nad wirtualnym rywalem pojawi się odpowiednia ikona. Całą bitwę wieńczyła walka z bossem, który wspomagał się wilkiem i... ognistym mieczem. Jeśli ktoś się łudził, że Valhalla będzie grą bardziej trzymającą się realizmu niż Odyseja, to cóż... był w błędzie.

Drugą misję zapamiętałem z zupełnie innych względów. Nasz śmiałek trafił podczas niej na wesele lokalnego watażki, a całość pod pewnymi względami przypominała pamiętne zaślubiny w Bronowicach z dodatku Serca z kamienia do Wiedźmina 3 – nie tak zabawne, ale jednak. Eivor, podobnie jak Geralt, mógł na tej imprezie wziąć udział w kilku aktywnościach pobocznych, m.in. w strzelaniu do garnków i w konkursie pijackim, gdzie trzeba było pokonać rywala w prostej minigrze. W międzyczasie doszło też do szybkiego seksu bohatera z jednym z jego kolegów „po fachu”. Co ciekawe, gra nie ostrzegła przed możliwością pójścia do łóżka przy wyborze kwestii dialogowej – znane z poprzedniej części ikony, wskazujące konsekwencję wypowiedzi, zostały bezpowrotnie usunięte.

Bez zmian

Cała reszta to w zasadzie kopia rozwiązań z dwóch ostatnich odsłon cyklu, tylko w nieznaczny sposób zmodyfikowana. W charakterze „nowości” występują np. apteczki, z których da się korzystać podczas walki. Zdobywamy je, kolekcjonując rosnące tu i ówdzie zioła, więc już teraz możecie być pewni, że zrywanie kwiatków stanie się obowiązkowym punktem programu w Valhalli. Specjalne umiejętności przydatne w starciach z rywalami działają w identyczny sposób, więc nadal musimy nabijać paski adrenaliny, żeby je uaktywnić. Jeśli chodzi o repertuar dostępnych w ten sposób akcji – wciąż jest kolorowo i wesoło. Eivor potrafi np. wypuścić aż pięć strzał z łuku po uprzednim namierzeniu znajdujących się wokół rywali. Kiedy przeciwnik jest tylko jeden, szyjemy wyłącznie do niego, zwiększając w oczywisty sposób obrażenia. Okazuje się to całkiem skuteczne podczas potyczek z bossami.

Sama walka w zwarciu nie została w żaden sposób zrewolucjonizowana. Nadal trzeba korzystać z odskoku, żeby nie nadziać się na cios przeciwnika, lub z przewrotu, kiedy w naszym kierunku zmierza atak, którego nie da się zablokować. W pozostałych przypadkach można walić bez opamiętania czym nam tam się zamarzy, również dwoma toporami lub dwiema tarczami. Są jeszcze wspomniane wcześniej finiszery, które paradoksalnie okazują się nie tylko widowiskowe, ale też zwyczajnie przydatne, bo po odpaleniu animacji nikt nie może nas trafić. Autorzy twierdzą, że model walki wciąż jest jeszcze dopieszczany, ale nie wydaje mi się, żeby zaszły w nim jakieś radykalne zmiany. Kto grał w Odyssey, ten poczuje się tu jak w domu, bo młócka z użyciem broni białej jest w gruncie rzeczy identyczna.

I to w zasadzie wszystko, co w tej chwili mogę napisać o grze Assassin’s Creed Valhalla. Jaki jest koń, każdy z Was zobaczy sobie sam, bo w chwili, gdy czytacie ten tekst, w sieci są już dostępne rozmaite zapisy z rozgrywki. Oczywiście nie pozwalają one w pełni ocenić tego, co wikińska odsłona cyklu ostatecznie zaoferuje, ale do wyrobienia sobie wstępnego zdania jak najbardziej wystarczą. Szczególnie polecamy przyjrzeć się dialogom z bohaterami niezależnymi, bo naszym zdaniem są one tak samo porywające jak te w Odysei, czyli „nie za bardzo”. Forsowane przeze mnie stwierdzenie, że aktualnie „Assassin’s Creed to gry 18+ pisane pod trzynastolatków” wciąż obowiązuje.

Mimo pewnych mankamentów, które są widoczne gołym okiem, na Valhallę czekam. Nie będę walić ściemy – setting wydaje się skrojony z myślą o mnie, ogólnie mam dużą słabość do kultury nordyckiej i już teraz zacieram ręce na myśl o klimacie, który będzie sączyć się z ekranu. Nie łudzę się jednak, że będzie to wielki krok w dobrą stronę po nielubianej przeze mnie Odysei, bo już widać jak na dłoni, że radykalnych zmian w formule się nie doczekamy. Krytycznie nastawieni fani muszą wziąć na to poprawkę, z kolei cała reszta – jak już wcześniej wspomniałem – powinna być zachwycona. Biorąc pod uwagę fenomenalną sprzedaż przygód Kassandry i Alexiosa w starożytnej Grecji, faworyzowana będzie ta druga grupa i z komercyjnego punktu widzenia w ogóle mnie to nie dziwi. Takie czasy.

CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ?

O grze Assassin’s Creed Valhalla mógłbym napisać jeszcze to i owo, ale nie chciałem niepotrzebnie wydłużać tekstu. Jeśli jednak czytacie go tuż po publikacji, to właśnie trwa nasz stream z serii Find Your Next Game, w trakcie którego rozmawiamy szerzej o Valhalli, Legionie oraz nowej odsłonie cyklu Far Cry. A jeśli czytacie później – zawsze możecie przeklikać sobie zapis streamu i posłuchać naszych wrażeń. Znajdziecie nas w tym miejscu.

Krystian Smoszna | GRYOnline.pl

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Path of Exile 2 będzie wielkim zagrożeniem dla Diablo 4
Path of Exile 2 będzie wielkim zagrożeniem dla Diablo 4

Przed premierą

Największy rywal Diablo obrał kurs kolizyjny i planuje pokrzyżować plany Blizzarda. Path of Exile 2 to w zasadzie całkiem nowa gra i wygląda na to, że na rynku gier hack’n’slash dojdzie do pojedynku samców alfa o przewodnictwo w stadzie.

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Elveon - przed premierą
Elveon - przed premierą

Przed premierą

Gods: Kraina Nieskończoności nie było może wielkim hitem, ale też nie było kompletną porażką. Czy to samo, słowiańskie spojrzenie na RPG, wsparte silnikiem Unreal 3 i kilkoma dobrymi pomysłami, może przynieść Elveonowi sukces?