Grałem w Port Royale 4 i czuję się jak 15 lat temu - Strona 2
Po dziesięciu godzinach z betą Port Royale 4 już wiem, jaki kurs obrała nowa odsłona klasycznej serii - w stronę przeszłości.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
A co, jeśli tamte czasy już nie wrócą?
Oczywiście przesadzam. Nisza, do której trafiły produkcje pokroju Port Royale, ma się całkiem dobrze – regularnie dostajemy albo gry indie, albo kolejne części znanych serii. Niedawno w chwale i glorii powróciło do nas Anno, czekamy na równie wielki powrót The Settlers – a jeśli udałoby się przywrócić należne miejsce cyklowi Port Royale, być może moglibyśmy mówić o małym – malutkim – odrodzeniu.
Zastanawiam się jedynie – odrobinę wbrew sobie – czy formuła, z której korzysta czwarta odsłona gry, już się nie wyczerpała? Czego potrzebują tytuły, które próbują przenieść nas w przeszłość? Czy wystarczy sprawne i dostosowane do współczesnych realiów odtworzenie leciwych mechanik czy też przydałoby się coś nowego? Wspomniane w tym tekście już parokrotnie Anno pokazało, że można dziś zrobić dobrą strategiczną grę, która rozmachem zarówno zawstydzi hardcore’owe produkcje dla nielicznych, jak i zachwyci oczekujący wodotrysków i fajerwerków mainstream. Czy Port Royale 4 spróbuje zrobić to samo?
Tych kilka godzin, które spędziłem z betą, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jak na razie pozycja ta zaadresowana jest do fanów gatunku i tejże serii. Wszystkie mechaniki z poprzednich części zostały odtworzone i dostosowane do 2020 roku. Fani, handlując, eksplorując, podpisując umowy i walcząc o wpływy na Morzu Karaibskim, poczują być może ten najzupełniej oldskulowy vibe. Chwilę po wejściu w świat gry zacząłem przeglądać listy produktów danego miasta, aby znaleźć sposób na zrobienie złotego interesu. To stanowiło dla mnie zawsze sedno tej gry. Tu dodatkowo będziemy mogli jeszcze szukać skarbów, wykonywać proste zadania czy podlizywać się władzy. No i walczyć – siać postrach na Karaibach (choć, przypomnę, piratami w grze nie jesteśmy).
Są pewne rzeczy, które wymagają poprawy (podkreślam jednak, grałem w betę i wszystko może tu jeszcze ulec zmianie). Wspomniałem o interfejsie, który laikowi nieznającemu zasad gatunku ma prawo sprawić trudność. Dodałbym do tego również brak odpowiednich filtrów na mapie, które pozwoliłyby szybko ustalić, jakich produktów potrzebują wybrane miasta – coś, co nie bez powodu oferuje w zasadzie większość gier ekonomicznych. Niestety, obecnie musimy sprawdzać lokalne rynki „ręcznie”, zaglądając do każdego miasta z osobna. Ma to swój urok, ale nie próbowałbym zatrzymywać postępu.

Tak ustawiony szlak handlowy oznacza powrót przez trudne, sztormowe wody – lepiej ustawić okrężną drogę.
Rewelacyjny jest za to widok prądów morskich – w grze zaimplementowano system, który wizualnie przypomina meteorologiczne ostrzeżenia przed huraganami. Na mapie wyświetlają się wówczas animowane prądy, mające faktyczny wpływ na rozgrywkę. Możemy wytyczyć nasz szlak, nie zważając na nic, narażając się przy tym na znaczne spowolnienie transportu oraz dodatkowe koszty (bo, przykładowo, płycizny lub wody sztormowe uszkodzą nasze statki) lub poświęcić chwilę, aby stworzyć szlak idealny – taki, który wspomagany przez wiatr zwielokrotni nasze zyski.
Rewolucyjnych zmian doczekała się również walka – tym razem będzie mieć ona charakter turowy, a odbywać się na „arenie” złożonej z heksów. Niewiele jeszcze mogę o niej powiedzieć, ponieważ wersja beta nie za bardzo radziła sobie z poprawnym jej wyświetlaniem. Widok z lotu ptaka był zdecydowanie zbyt ciemny i nie wyglądało to efektownie. Jeśli natomiast wszystko będzie funkcjonować tak, jak przewidują twórcy, to zapowiada się na to, że dostaniemy rozbudowaną taktyczną minigierkę z umiejętnościami i statystykami. Brakuje mi trochę potyczek w czasie rzeczywistym na pełnym morzu, ale być może to tylko mój wrodzony strach przed tym, co nowe. Niemniej nie jest to najważniejszy aspekt gry. Na razie starcia w Port Royale 4 zapowiadają się interesująco, choć przydałoby im się trochę pazura (i zapachu prochu wymieszanego z jodem). Przy okazji – dodano opcję automatycznego rozstrzygania bitew (ba, można nawet cofnąć owo rozstrzygniecie, jeśli wynik jest nie po naszej myśli!).
Daj tej grze szansę, szczurze lądowy
W mojej becie nie wszystko jeszcze było gotowe (lub nie wszystko działało). Wspomniałem o statycznej mapie, ale wrażenie martwoty podkreślał też brak udźwiękowienia niektórych kluczowych elementów, np. statków (obecnie suną one przez wody, nie wydając żadnych odgłosów). Przez większość czasu słyszymy w zasadzie tylko muzyczkę, która – jak to muzyczka w grze ekonomicznej – została skomponowana tak, aby nie przeszkadzać ani nie zapadać w pamięć.
Martwię się o walkę, choć sądzę, że twórcy postarają się ją przed premierą dopracować (i udźwiękowić – tu również brakuje jakichkolwiek odgłosów). Sam kierunek jest jednak jak najbardziej właściwy i Port Royale 4, choć nie odmieni świata gier ekonomicznych, wydaje się miłą dla oka i rozpalającą serca starych wyjadaczy podróżą do czasów, w których gry ekonomiczne, RTS-y, strategie i city buildery były jeszcze częścią mainstreamu. Jeśli beta do premiery zmieni się – no właśnie – w pełną wersję gry, pozostanie nam już tylko zdobywać obce rynki, obracać pieniędzmi, zatapiać piratów i zbijać kokosy na beczkach piwa. Warto mieć na oku tę łajbę.