Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 10 kwietnia 2020, 14:49

autor: Paweł Woźniak

Kilka godzin z Valorant i znowu polubiłem sieciowe FPS-y - Strona 2

Twórcy League of Legends stworzyli strzelankę, która wygląda zupełnie jak Counter Strike? Tak, dodali do tego jeszcze elementy Rainbow Six Siege i komiksową grafikę. Nie ma tu oryginalności, ale to wciąż świetna zabawa.

Czemu w Valoranta gra mi się tak dobrze?

Twórcy Valoranta zdecydowali się na ciekawe rozwiązanie – postanowili w swojej grze umieścić różne elementy z innych produkcji. Ten dość eksperymentalny zabieg wyszedł, o dziwo, bardzo dobrze. Charakterystyczne postacie i ich umiejętności pozwalają na wiele możliwości taktycznego ogrania przeciwników, jednak cały czas liczy się tutaj przede wszystkim to, jak dobrze strzelasz oraz czy po prostu znasz miejscówki na danej mapie.

Taki miks sprawia, że w Valoranta gra się naprawdę bardzo przyjemnie i co najważniejsze, można to robić na różne sposoby. Szybki przykład – są rundy, w których broniąc miejsca na mapie, zabijam przeciwników celnym strzałem z karabinu snajperskiego (rzadko trafiam, ale jednak czasem się to zdarza). Satysfakcjonujące? Pewnie, że tak. Jednakże nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować załatwić nieprzyjaciół w bardziej taktyczny sposób.

Jak? Grając Raze, kilka rund z rzędu wypuszczałem bota, który namierzał przeciwników zawsze w tym samym miejscu. Za każdym razem zabijałem tam tego samego oponenta. Gdy moja specjalna umiejętność była już dostępna, uznałem, że trochę zmienię taktykę – bota nie wypuściłem i miałem nadzieję, że przeciwnik, nie widząc go, poczuje się bezpiecznie i wyjdzie na otwartą przestrzeń, a ja wtedy poślę prosto w niego rakietę. Jakież było moje zdziwienie, gdy wraz z nim zza rogu wybiegło dwóch dodatkowych wrogów.

Obstawiam, że nieprzyjaciel był już na tyle sfrustrowany poprzednimi zgonami, że tym razem, spodziewając się mnie po raz kolejny w tym samym miejscu, postanowił przyprowadzić kolegów. No cóż, jak to mówią: „nie przynoś noża na strzelaninę”. Zaskoczony, ale z przygotowaną wcześniej specjalną zdolnością, odpaliłem rakietę. Efekt? Potrójne zabójstwo na moim koncie i łatwo wygrana runda. Jak widzicie, widowiskowe momenty w Valorancie są możliwe, choć wbrew pozorom nie zdarzają się zbyt często. Zazwyczaj umiera się po prostu od celnych kul przeciwnika – jak w zwykłej strzelance.

Raze – moja ulubiona agentka w Valorancie. - Graliśmy w Valorant - kilka godzin i znowu polubiłem sieciowe strzelanki - dokument - 2020-04-10
Raze – moja ulubiona agentka w Valorancie.

Do tego wszystkiego dochodzi sam fakt, że gra działa bardzo płynnie (w trakcie zabawy nie napotkałem żadnych spadków FPS-ów), animacje są przejrzyste, a na zrozumienie podstaw rozgrywki nie potrzeba zbyt wiele czasu. Niektórym przeszkadzać może styl graficzny Valoranta (sam byłem do niego nastawiony raczej neutralnie), ale uwierzcie mi na słowo (jeśli nie mieliście okazji zagrać), że w trakcie potyczek nie zwraca się na to kompletnie żadnej uwagi. Grafika ma charakter komiksowy, jednak została odpowiednio przystosowana i absolutnie nie razi. Wszystko jest tu stonowane i wyjątkowo przejrzyste. I za to ode mnie ogromny plus.

Valorant = pogromca CSGO?

Oj, nie. Na takie stwierdzenie jest jeszcze o wiele za wcześnie. Valorant, mimo że gra mi się w niego świetnie, nie jest idealny. Rzeczy do poprawy znajdzie się tu sporo – to m.in. niemal identycznie wyglądająca broń (bardzo ciężko rozpoznać poszczególne typy, gdy pukawki np. leżą na ziemi), balans postaci i map czy słabo zoptymalizowany i nieintuicyjny klient gry. CSGO obecnie przeżywa renesans i nie zapowiada się na to, żeby miało poddać się bez walki. Co więcej, jestem w stanie nawet uwierzyć, że obie te produkcje będą po prostu istnieć w zgodzie obok siebie.

Kluczowy okaże się także rozwój sceny e-sportowej Valoranta (a raczej to, czy będzie ona na tyle ciekawa, aby bić rekordy oglądalności). Riot Games doskonale wie, jak przez wiele lat utrzymać zainteresowanie fanów (patrz królujące cały czas League of Legends), a jedyną firmą, która może się z nim w tym równać, jest właśnie Valve. Czas pokaże, ile pracy i serca włożą deweloperzy w Valoranta i czy w ogóle wyjdzie im to na dobre.

Graliśmy w Valorant - kilka godzin i znowu polubiłem sieciowe strzelanki - ilustracja #2

Oczywiście Valorant nie spodoba się każdemu (chociaż to żadne odkrycie). Fani militariów i realistycznych starć na jego widok machną tylko ręką i wrócą do Call of Duty czy Battlefielda. Lubujący się w bardziej dynamicznych potyczkach zostaną przy Apexie, a preferujący jednak bliższe rzeczywistości klimaty po prostu nadal będą grać w CS-a. Czy to coś złego? Nie.

Valorant nie próbuje wymyślić koła na nowo. Łączy kilka sprawdzonych patentów i robi to w bardzo przyjemny sposób. To najpewniej wystarczy, by gra utrzymała się na rynku i znalazła fanów. Riot Games już dawno pokazało, że wie, w jaki sposób zadbać o swoje produkcje, więc o dalszy rozwój nowej strzelanki specjalnie się nie martwię. Lubię gry sieciowe i polubiłem też Valoranta. Teraz czekam tylko, aż dostęp do niego uzyskają moi znajomi, dzięki czemu będziemy mogli grać wspólnie, a rozgrywka stanie się jeszcze przyjemniejsza. Jeśli Wam także udało się uzyskać dostęp do zamkniętej bety, nie zapomnijcie podzielić się z innymi swoimi wrażeniami w komentarzach.

Paweł Woźniak | GRYOnline.pl

TWOIM ZDANIEM

Czy Valorant wygryzie Counter-Strike GO?

25%
Tak, wszystko na to wskazuje
75%
Nie, CS: GO jest za mocne
Zobacz inne ankiety
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.

Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2
Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2

Przed premierą

Drugi rok z rzędu Ubisoft pokazuje na E3 świetne trailery Beyond Good & Evil 2. Problem polega na tym, że to czyste CGI, na podstawie którego nie da się niczego powiedzieć o samej grze. My mieliśmy możliwość zobaczenia gameplaya z BG&E2.