Desperados 3 to mocny kandydat na najlepszą strategię 2020 roku - Strona 3
Pograłem pięć godzin w Desperados 3 i jestem przekonany, że to kandydat do tytułu strategicznego króla 2020 roku. Nowa gra twórców Shadow Tactics nie rewolucjonizuje sprawdzonej formuły – po prostu ją ulepsza. I to świetna wiadomość!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Desperados 3 – strzał w dziewiątkę!
Za garść dolarów więcej
Desperados 3 będzie duża grą. Twórcy mówią, że zaliczenie jej zajmie nam od 25 do 35 godzin. Już w demie spędziłem ponad pięć godzin, w czasie których zaliczyłem sześć misji, ale gdybym chciał je wymaksować, to musiałbym wziąć sobie kilka dni wolnego od pracy. Odhaczenie bowiem danej misji to dla wielu graczy dopiero początek – żeby zdobyć wszystkie medale, trzeba podejść do niej kilka razy. Raz musimy unikać krzaków, a kiedy indziej nikogo nie zabijać. To kopia rozwiązania z Shadow Tactics – i dobrze, bo po co zmieniać coś, co świetnie działało i zachęcało tych bardziej hardkorowych graczy do kombinowania i zabawy z mechanikami?
Nowinką, bardzo sympatyczną, jest graficzne podsumowanie całej misji. Po jej zaliczeniu uruchamia się mapa ruchów naszych postaci – widać miejsca save’ów, zabójstw czy trasy ruchu bohaterów. To oczywiście pierdółka, ale taka analiza często ponad godzinnej zabawy na danej mapie sprawiała mi dużo satysfakcji. A skoro o mapach mowa, to byłem zachwycony tym, co zobaczyłem w demie. Świetne wrażenie robi miasteczko Flagstone, które stanowi tło trzeciej misji. Ulice pełne są mieszkańców, wśród których możemy się swobodnie poruszać. Ale nie tylko ta mapa była świetna – każdy z sześciu różnych obszarów, jakie zwiedziłem, był pełen detali – i to nie tylko graficznych. Najważniejsze, że nie brakowało interaktywnych obiektów, które pomagają nam zrealizować cele – nie ma to jak zrzucić dzwon na niczego niespodziewających się niemilców.
Kontrowersyjną zmianą, która pewnie nie spodoba się wszystkim, są moce kapłanki voodoo. Isabelle Moreau, która dołącza do nas na zamglonych bagniskach Luizjany może odstawić niezłe akcje – dwie z jej umiejętności to dosłownie czary. Potrafi – za pomocą zatrutej strzałki – „połączyć” ze sobą dwóch przeciwników – obu spotka dokładnie ten sam los, co jednego z nich. Jeśli więc ubijemy nożem pierwszego, to drugi w magiczny sposób zginie dokładnie tak samo. Isabelle potrafi też przejąć na chwilę kontrolę nad wrogiem – możemy wówczas cudzymi rękami np. odstrzelić inne strażnika, co nie wywołując alarmu.
Obie te moce są dość przesadzone i obie w dość oczywisty sposób odchodzą od realistycznych korzeni serii. To ostatnie nie przeszkadzało mi jakoś szczególne, często w grach przedkładam mechanikę nad spójność świata, ale jeśli miałbym wybór, to bym z nich zrezygnował. Zakładam, że twórcy bardzo chcieli dodać do serii coś nowego, czego jeszcze w tego typu grach nie widzieliśmy – i to im się udało. Pytanie czy potrzebny był aż taki kompromis?
Poza tymi zmianami Desperados 3 to przede wszystkim więcej tego, za co polubiliśmy Shadow Tactics. Są podobne typy przeciwników, mokradła, na których zostawiamy ślady alarmujące wrogów, możliwość przebierania się w bezpieczne stroje, gwizdanie, wnyki czy snajper z ograniczoną liczbą pocisków. I to jest doskonała wiadomość, bo zamiast niepotrzebne rewolucjonizować to, co świetnie już działało, twórcy po prostu poprawili to i owo ulepszając sprawdzoną formułę.
Bonanza
Po spędzeniu z Desperados 3 kilku godzin wiem, że sięgnę po pełną wersję – inna sprawa, że wiedziałem to już wcześniej, ale nie każdy ma taki sentyment do tej serii, jak ja. W grze nie brakowało paru niedociągnięć – najbardziej przeszkadzały mi przydługie dialogi, które nie pozwalały skutecznie wciągnąć się w historię. Nie miałem z tym problemu w Shadow Tactics, więc może winę ponosi fakt, że demo oferowało kilka wyrwanych z kontekstu misji? Przekonamy się po premierze. Inna sprawa, że nie sięgamy po takie gry dla skomplikowanej i wielowątkowej opowieści. Nie wszystkim spodobają się też nadprzyrodzone umiejętności jednej z bohaterek. Ale jestem przekonany, że ostatecznie będą to detale, które nie wpłyną znacząco na nasz odbiór gry. Jest na co czekać – szykuje się naprawdę kapitalna strategia.
O AUTORZE
Przygodę z Commandosami rozpocząłem w latach 90. oczywiście od Commandosów. Potem grałem w wiele klonów tego skradankowanego RTS-a – a najlepiej wspominam właśnie Desperados. Ale „jedynkę”, bo dwójka była nieudana, a spin-offa Helldorado celowo przegapiłem, bo to słaba gra była. Cieszę się, że ten gatunek w postaci Shadow Tactics wrócił niedawno na salony w tak świetnej formie.