Terminator: Resistance – już graliśmy i odpowiadamy na 7 ważnych pytań - Strona 2
Polacy ze studia Teyon zmierzą się z legendą lat 80. – z Terminatorem. Wiedzieliśmy o tym od dłuższego czasu, a dziś możemy wreszcie opowiedzieć o grze o podtytule Resistance, w którą mieliśmy okazję już zagrać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Terminator: Resistance – Roboty ciosane z drewna mają swoją duszę!
Jak wygląda rozgrywka?
Widziałem sam początek gry. Po krótkim tutorialu dostałem do ręki pad i rozegrałem jedną misję. Na dość obszernej mapce miałem do wykonania proste zadanie – dotrzyj do tego i tego miejsca, wciśnij „E”, żeby zapoznać się z fabularnym komunikatem, po drodze zastrzel trochę robotów i nie daj się zabić (z tym ostatnim nie końca sobie poradziłem, ale od czego są checkpointy).
To dość klasyczna strzelanka, w której liczy się szukanie osłon, pamiętanie o apteczkach i celne trafianie w słabe punkty robotów. Przyjemnie się ogląda, jak kule odrywają fragmenty metalowych osłon od „sługusów” Skynetu, choć samo strzelanie jest po prostu w porządku. Nie dostrzegłem w nim niczego odkrywczego – ot dobra rzemieślnicza robota.
Na późniejszych etapach dojść ma do tego także skradanie się i walka ramię w ramię z towarzyszami, sterowanymi przez komputer. Nie zabraknie też craftingu i zbieractwa, a gdyby wciąż było nam mało, od czasu do czasu podejmiemy decyzje, które wpłyną na przebieg dalszych wydarzeń.
Ile Terminator Resistance ma z RPG?
Sam rozwój postaci i zdobywanie ekwipunku to już standard w grach akcji, więc nie ma się co o tym rozpisywać. W nowej grze studia Teyon także modyfikujemy arsenał i wydajemy punkty doświadczenia na umiejętności z kilku różnych drzewek. Gra idzie jednak jeszcze kawałek dalej. Pojawiają się tu na przykład skrzynie czy drzwi, które otworzymy tylko wtedy, gdy mamy określony poziom „lockpicka”.
Dowiedziałem się także, że wspomniane terminatory T-800 początkowo są dla nas śmiertelnie groźne i możemy w ich obecności co najwyżej przemykać się w cieniu, ale później szanse się wyrównują – głównie dzięki temu, że wchodzimy w posiadanie broni plazmowej. Wtedy możemy z nimi walczyć jak równy z równym. Nie kojarzy się Wam to z Gothikiem czy Skyrimem, w których najpierw uciekaliśmy przed każdym wyrośniętym zwierzem, a później zaczynaliśmy się czuć coraz silniejsi?
Jak to wygląda i jak to brzmi?
O ile koncepcja gry wydaje się naprawdę kusząca, o tyle kwestia jakości technicznej to duży znak zapytania. Nie zrozumcie mnie źle, gra nie jest brzydka, lokacje cechuje pewien klimat i trudno powiedzieć, żeby twórcy mieli powody do wstydu. A jednocześnie każdy piksel na ekranie wydaje się mówić „jestem tylko grą AA”. Dało się to zauważyć w teksturach, modelach, a przede wszystkim chyba w animacjach. Jeśli porównać to z przywoływanym już w tym tekście Metro: Exodus, różnica będzie naprawdę duża.
Pewien zgrzyt stanowią też same terminatory T-800. Dość wiernie kopiują to, co pokazał 30 lat temu James Cameron. Oczywiście jest w tym spora dawka sentymentu, ale jednocześnie widać, że ten projekt jest już taki... niedzisiejszy. Trudno mi być na ich widok tak samo przestraszonym jak w wieku 10 lat, kiedy obie części tej klasyki oglądałem na kineskopowym telewizorze.

Sama muzyka, choć wykorzystuje pewne oryginalne motywy i kompozycje, została napisana w większości od zera. W trakcie gry była raczej niezauważalna, ale domyślam się, że w określonych momentach fabuły znana melodia może dodatkowo pobudzić nostalgię.
Czy warto dać grze szansę?
To oczywiście zdecydowanie zbyt wczesny moment, żeby odpowiadać na takie pytanie, ale ono w naturalny sposób i tak się tu pojawia i głupio byłoby je zignorować. Przede wszystkim polska gra to przedstawiciel wymierającego gatunku strzelanek fabularnych i już samo to warte jest uwagi. Dodatkowo połączenie strzelanki z erpegowymi wyborami i rozbudowanym systemem rozwoju postaci daje nadzieję, że rozgrywka zaoferuje jakieś własne, ciekawe patenty i będzie zapadać w pamięć. Na koniec zostaje oczywiście sama marka, która dla wielu z nas wciąż jest kultowa, nawet pomimo ciągłego rozwadniania uniwersum kolejnymi filmami, w których już dawno wszyscy się pogubiliśmy.
To, co zobaczyłem, wyglądało jak dobra gra, której – żeby narobić w branży szumu – brakuje przede wszystkim budżetu. Jeśli jednak niestraszne Wam dialogi wypowiadane przez postacie stojące w miejscu jak kukły i oprawa jak sprzed trzech czy czterech lat... to macie na co czekać. Kusi mnie, żeby pochwalić ten tytuł, ale przecież miałem z nim do czynienia tylko przez godzinę. Wstrzymam się więc jeszcze, niemniej liczę na to, że się uda. W końcu fabularnych strzelanek w klimatach postapo nigdy dosyć.