autor: Piotr Deja
Judge Dredd: Dredd vs Death - zapowiedź - Strona 2
Sędzia Dredd - twardziel jakich mało i osoba, która śmiertelnie poważnie traktuje swoją pracę – to postać, w którą wcielamy się w tej produkcji. Gra nie ma nic wspólnego z filmową adaptacją przygód Dredda, ale bezpośrednio nawiązuje do komiksu...
Przeczytaj recenzję Judge Dredd: Dredd vs Death - recenzja gry
Oprócz postaci i miejsc, wiadomo co nieco o tym, z czego będziemy strzelać. Podobnie jak w komiksie i filmie, naszą główną (i właściwie jedyną) bronią będzie Lawgiver („Prawodawca”) z niewyczerpaną ilością nabojów. Gracze przyzwyczajeni do wielu rodzajów uzbrojenia mogą kręcić nosem, poza tym nieskończona amunicja wydaje się lekką przesadą... ale w końcu to przyszłość, poza tym jedna, dopracowana broń pomoże nam w każdej sytuacji. Zwykle w „Prawodawcę” będziemy mogli wpakować pięć rodzajów amunicji (zwykła, samonaprowadzająca się, zapalająca, przebijająca pancerz i odbijająca się), ale w walce w robotami lub większymi przeciwnikami do rączek dostaniemy też np. pociski wybuchowe. Dzięki zmieszczeniu arsenału w jednej broni znika problem braku realizmu (czyli „gdzie on do cholery trzyma te wszystkie karabiny, pistolety, bazooki i shotguny? po kieszeniach, na plecach, a może...”). Oprócz Lawgivera być może będziemy mogli używać innej broni – Widowmakera („Owdawiacz”?:). Jest to kombinacja shotguna z wyrzutnią rakiet, która pojawiała się w komiksach, lecz nic nie wiadomo na temat tego, czy spotkamy ją także w grze. No i Lawmaster oczywiście – uzbrojony po zęby motor, futurystyczny bolid, który – w przeciwieństwie do tego z filmu, a zgodnie z komiksem – nie potrafi latać. Jako Sędzia nie będziemy mogli strzelać na lewo i prawo, naszym obowiązkiem jest wprowadzać ład i porządek, łapać przestępców i ich karać.
Czas na oprawę - najpierw dźwiękowa, gdyż o niej mniej wiadomo. Autorzy obiecują, że nie zawiedziemy się, a że w ich poprzednich produkcjach (chociażby AvP, który miał _genialną_ ścieżkę dźwiękową) ta warstwa gry była świetna, wierzę im na słowo. Co do grafiki... wystarczy spojrzeć na screeny. Niesamowicie wyglądają olbrzymie, pnące się ku ciemnym chmurom wieżowce Mega City One, tak jak i ulice bliższe ziemi, gdzie jest pełno śmieci – tych leżących na ulicach oraz tych łamiących prawo, którzy potrzebują być w odpowiedni sposób „upomniani”. Engine (o nazwie „Asura”) zastosowany w grze to ten sam, który widzieliśmy w pierwszej części Aliens vs Predator. Może się wydawać, że gra na tym straci, ale to tylko pozory, gdyż silnik został znacznie ulepszony (np. tekstury są w wyższej rozdzielczości, nie ma już niskopolygonowych modeli). Co ciekawe, engine sam będzie dostosowywał liczbę polygonów, z których zbudowane są modele do mocy przerobowych twojego blaszaka. Dzięki temu nawet na słabszym sprzęcie będziemy mogli wybrać się do Mega City One. A najfajniejszą rzeczą jest cieniowanie modeli w taki sposób, iż wyglądać będę jakby żywcem wyjęte z komiksowego obrazka. Nie mówiąc już o dynamicznym oświetleniu i innych, podwyższających wizualną jakość gry technologiach.
Autorzy nie zapomnieli też o sieciowcach. W planach są różne tryby rozgrywki wieloosobowej, drużynowej (np. drużyna Sędziów vs. Mroczni Sedziowie), jednak nic więcej nie wiadomo. Podobnie z modami – gra będzie miała zestaw narzędzi pozwalających na tworzenie rozbudowanych modyfikacji. Judge Dredd vs. Judge Death powinna ukazać się w drugim kwartale 2003 roku, czyli niedługo. Ponieważ wspomniany już Aliens vs. Predator – część pierwsza i druga – był bardzo udaną produkcją, mam nadzieję, że autorzy wykorzystają posiadane doświadczenie i nie zrobią ze swojej nowej gry miernoty.
Piotr „Ziuziek” Deja