God of War zachwyca! Porządnie ograliśmy nadchodzący hit na PS4 - Strona 3
Nowe God of War wywraca do góry nogami podstawy popularnej serii, nie tylko przenosząc akcje do innej mitologii, ale rewolucjonizując także podstawy rozgrywki. Sprawdziliśmy, jak nowe rozwiązania sprawdzają się w praktyce. I bardzo nam się podobało!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry God of War – arcydzieło rzezi tylko na PS4
Zagadkowy Kratos

Gra oferuje sporo sekwencji, w których będziemy musieli odnaleźć sposób na wytyczenie sobie dalszej drogi, nierzadko z pomocą zręcznego syna i trzymanego w ręku Lewiatana.
Skoro o eksploracji mowa, nie sposób nie poruszyć tematu zagadek środowiskowych. Tych God of War serwuje zaskakująco dużo, powiedziałbym, że nawet więcej niż reboot Tomb Raidera sprzed kilku lat. Zamrażający topór Kratosa przydaje się wielokrotnie, chociażby po to, by zatrzymać kołowroty, otworzyć ciężkie wrota lub odciąć przedmioty wiszące w powietrzu.
Autorzy wykazali się przy tym niesłychaną pomysłowością. Jest jedno takie pomieszczenie niedługo po wyruszeniu z domu, w którym podnosimy „indianajonesowy” sufit najeżony kolcami, a następnie zamrażamy mechanizm, by móc przejść pod śmiertelną pułapką. Kiedy wchodzimy do środka, nagle pojawiają się stwory. Możemy bić się z nimi na pięści, możemy też się wycofać i wyciągnąć topór z kołowrotu, żeby sufit zrobił swoje. Gdy jednak pozbędziemy się stworów, musimy otworzyć po drugiej stronie drzwi, które również wymagają użycia Lewiatana. Jak to zrobić, żeby przy okazji nie zostać zmiażdżonym przez kolce? Z takimi wyzwaniami będziecie mierzyć się na okrągło.

God of War testowaliśmy od razu w polskiej wersji językowej i wiecie już zapewne, że Bogusława Lindę w roli Kratosa zastąpił Artur Dziurman. Ten drugi udanie wciela się w boga wojny, choć – szczerze – już teraz wiem, że rodzimej wersji na pewno nie wybiorę. Powód? Bardzo prosty. Kiedy usłyszałem Zoltana Chivaya w roli... krasnoluda, po prostu wymiękłem. Czy naprawdę w naszym kraju nie ma tylu zdolnych aktorów, że wciąż trzeba posiłkować się tymi samymi nazwiskami? Samą polską wersję uważam za naprawdę przyzwoitą. Pod względem wykonania to zdecydowanie poziom Uncharted, a nie żałosnego Until Dawn.
Mam smaka na pełniaka
W God of War graliśmy dobrze ponad dwie godziny i żałuję, że tak krótko. Wnioskując po poziomie dema, produkcja ta zdaje się być niemal doskonała, ciężko w zasadzie do czegokolwiek się przyczepić. Walka może się momentami wydawać zbyt chaotyczna, ale jestem przekonany, że po nabraniu wprawy będziemy tańczyć pomiędzy rywalami, masakrować ich w widowiskowy sposób i cieszyć się za każdym razem, gdy zostaniemy na placu boju sami. Będziemy wymyślać sposoby dostania się do zamkniętych skrzyń, szukać run otwierających najbardziej wartościowe kufry i przede wszystkim delektować się tym kapitalnie zrealizowanym światem.
Dawno już przedpremierowa wersja nie narobiła mi takiego smaka na pełniaka, aż cieszę się, że nie trzeba będzie czekać tak długo – 20 kwietnia tuż, tuż.
Czy gra przypadnie do gustu fanom poprzednich części cyklu? Gdybym miał sądzić po sobie samym, powiedziałbym, że tak, ale przypadek Tomb Raidera pokazał, że nie zawsze pomysły deweloperów idą w parze z oczekiwaniami hardkorowych miłośników serii. Nowe God of War ma jednak szansę przyciągnąć do siebie ludzi, którzy do tej pory omijali przygody Kratosa szerokim łukiem. Choć nadal liczy się tu rzeź, unchartedowy sposób jej przedstawienia kompletnie zmienia postać rzeczy. Dlatego koniecznie zwróćcie na ten tytuł uwagę. Warto.
O AUTORZE
Jestem fanem serii God of War, ukończyłem i wymaksowałem wszystkie jej odsłony bez wyjątku, wliczając w to również obie produkcje na PSP, a także remastery: „trójki” na PS4 oraz „jedynki” i „dwójki” na PlayStation Vita. Od początku kibicowałem zmianom wprowadzonym w nowym God of War, choć nie ukrywam, że ostatecznie przekonała mnie przygotowana w Warszawie prezentacja.
ZASTRZEŻENIE
Koszt wyjazdu autora na warszawski pokaz gry God of War pokryliśmy we własnym zakresie.