Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – murowany hit dla miłośników pierwszej części - Strona 2
W Cieniu wojny natychmiast odnajdzie się każdy, komu spodobała się pierwsza odsłona cyklu. Deweloperzy stawiają na rozwijanie udanych rozwiązań, zazwyczaj z dobrymi rezultatami, nie poprawiają jednak największych bolączek trapiących poprzednią część.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Śródziemie: Cień wojny – w Mordorze rządzi powtarzalność
Co na to Tolkien?
Sam rozwój postaci został nieco rozbudowany. Umiejętności występują w sześciu kategoriach, takich jak starcia na bliski dystans czy walka z grzbietu potwora. Poszczególne zdolności często mają dodatkowe warianty: np. potężny strzał oprócz wywołania małej eksplozji może w dalszym ciągu zabawy tworzyć pola trującego gazu. Nie wszystkie umiejętności zostaną udostępnione natychmiast – aby zdobyć dostęp do niektórych, trzeba będzie wykonywać zadania z głównego wątku fabularnego. Ale choć nawet najpotężniejsze zdolności nie odbierają zabawie wyzwania, nie mogę pozbyć się przekonania, że całkowicie nie pasują one do świata stworzonego przez Tolkiena. Wszyscy bohaterowie Śródziemia wyróżniali się przede wszystkim odwagą i lojalnością, a nie mocami nie z tej ziemi. Natomiast Talion w Cieniu wojny robi karkołomne akrobacje w powietrzu, teleportuje się na sto metrów i zasadniczo sprawia wrażenie, że gdyby tylko chciał, mógłby pstryknięciem palca odesłać Saurona na Jowisza.
Ten ostatni scenariusz może i jest mało prawdopodobny, ale nie całkowicie wykluczony – bo w produkcji studia Monolith zmierzymy się z legendarnymi przeciwnikami z Władcy Pierścieni. Na liście wrogów, z którymi walczyć będzie Talion, znajduje się nie tylko Sauron, ale i Czarnoksiężnik z Angmaru czy Balrog. Starcie z tym ostatnim zostało zresztą podczas gamescomu pokazane, jednak mocno rozczarowało. Walka z potężną ognistą istotą ograniczyła się do strzelania z łuku w świecące miejsca na ciele potwora, a następnie przeszła w potyczkę jeden na jednego między Balrogiem a dosiadanym przez Taliona duchem lasu Carnánem.
Całość, wraz z uprzednim pozbywaniem się przyzywających demona orków, zamknęła się w nieco ponad dwudziestu minutach, nieopatrzonych żadną szczególnie interesującą historią czy zwrotem akcji. Widać więc, że największa bolączka Cienia Mordoru nie została naprawiona: o ile zabawa z systemem Nemezis może znowu wciągnąć na długie godziny, tak misje fabularne sprawiają wrażenie pozbawionych pomysłu i zwyczajnie nudnych.
Rzeź w Mordorze
Po raz kolejny świetnie wypada natomiast sama walka. Choć z szeregowymi orkami rozprawiamy się bez najmniejszych problemów, nawet starcia z nimi przynoszą wiele uciechy, bo sterowanie Talionem na polu bitwy jest płynne, a udane ataki wieńczone satysfakcjonującymi, brutalnymi egzekucjami. Z kolei potyczki z bardziej doświadczonymi wodzami wymagają już nieco taktyki i informacji na temat przeciwnika – inaczej ryzykujemy, że przez długi czas będziemy po prostu walić głową w mur. Niezależnie od rodzaju wroga walka jest łatwa do opanowania, a przy tym mocno widowiskowa – dokładnie tak jak w poprzedniej odsłonie.
O jakość kontynuacji fani pierwszej części mogą być więc spokojni. To nadal produkcja oferująca masę przyjemności – może i niezbyt wyrafinowanej, ale w pełni satysfakcjonującej. Te elementy, które w Cieniu Mordoru zachwycały, zostały rozbudowane i gwarantują jeszcze więcej zabawy. System Nemezis nieco usprawniono, możliwości rozwoju Taliona rozszerzono, a dodana mechanika oblężeń wrogich zamków wymaga nie tylko dobrego wyszkolenia bojowego, ale także doświadczonych dowódców oraz odpowiedniego doboru wsparcia. Z drugiej strony misje fabularne wciąż robią dość ubogie wrażenie i nie zdziwię się, jeśli większość graczy potraktuje główny wątek po macoszemu. Ale jeśli graliście w poprzednią odsłonę, wszystkie zalety i grzeszki kontynuacji są Wam dobrze znane. I o ile nie macie z nimi problemu, w październiku czeka Was bardzo przyjemna wycieczka do krainy Mordor, gdzie zaległy cienie.
ZASTRZEŻENIE
Koszt wyjazdu autora na niemieckie targi gamescom 2017 w Kolonii opłaciliśmy we własnym zakresie.
Jakub Mirowski | GRYOnline.pl