Graliśmy w Hellblade: Senua’s Sacrifice – krew, szaleństwo i mitologia nordycka - Strona 2
Nie czekaliście? Czas zacząć! Nowe dzieło studia Ninja Theory – Hellblade: Senua’s Sacrifice – to wyjątkowo mroczna produkcja, w której mamy okazję przekonać się, jak wielkim sojusznikiem szaleńców są głosy w głowie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Hellblade: Senua's Sacrifice – piekielnie dobra opowieść
Obłęd śmierci
Pracownicy Ninja Theory zdecydowali się na realizację pewnego odważnego pomysłu. Otóż, szaleństwo protagonistki zwiększa się wraz z każdą kolejną porażką w boju czy też w wyniku wpadnięcia w pułapkę. Obrazowane jest to za pomocą czarnej substancji stopniowo pokrywającej ciało dziewczyny. Na początku zabawy możną ją dostrzec jedynie na jej dłoni, pod koniec ogrywanego fragmentu i kilkanaście nieudanych akcji później „moja” Senua oddała mrokowi niemal całą rękę.
Nie udało mi się przekonać o tym osobiście, ale ostatecznie, jeśli obłęd sięgnie głowy głównej bohaterki, cały nasz postęp zostanie zaprzepaszczony i trzeba będzie zaczynać zabawę od zera. Częściowo ryzyko to równoważy domyślnie włączony system dynamicznie dostosowywanego do poziomu gracza stopnia trudności walk, ale nawet z tym ułatwieniem w trakcie rozgrywki towarzyszy nam całkiem nieźle motywująca świadomość, że jeden błąd więcej może nas bardzo drogo kosztować. Zapewne część graczy uzna takie rozwiązanie za frustrujące – ja jednak uważam, że to pomysł nie tylko ciekawy, ale też świetnie współgrający z klimatem szaleństwa, jakim emanuje gra.
Piękno w szaleństwie
Chociaż testowana przeze mnie wersja Hellblade: Senua’s Sacrifice nie była jeszcze tą finalną i czeka ją przed premierą parę dodatkowych szlifów, nie natrafiłem na żaden ślad wskazujący na roboczy stan produkcji, ciesząc się zabawą pozbawioną jakichkolwiek błędów czy artefaktów. Technicznie oprawa wizualna prezentuje się świetnie i sprawia, że gra wygląda jak tytuł wysokobudżetowy, a nie niezależny. Natomiast styl artystyczny jest odpowiednio mroczny i ponury – nawet kiedy zwiedzamy na pozór zwyczajny las czy wybrzeże, mają one w sobie coś surowego i niepokojącego.
Interesującym rozwiązaniem, pozytywnie wpływającym na klimat, jest sposób umieszczenia kamery – zarówno w trakcie gry, jak i podczas przerywników ta znajduje się blisko Senui, jakbyśmy byli jednym z obserwujących ją stale głosów. Wrażenie to dodatkowo potęgowane jest w momentach, gdy sama bohaterka zwraca się właśnie w kierunku obiektywu, niemalże łamiąc czwartą ścianę.
Twórcy są na tyle zadowoleni ze swoich osiągnięć w kwestii grafiki, że do dyspozycji graczy oddali nawet tryb fotograficzny. Ten szczególnie powinien usatysfakcjonować posiadaczy high-endowych komputerów oraz PlayStation 4 Pro – uzyskałem od jednego z autorów potwierdzenie, że na mocniejszej wersji maszyny Sony gra zaoferuje wybór między zwiększoną rozdzielczością bądź liczbą klatek na sekundę.
Osiem godzin piekła
Deweloperzy planują przygodę na osiem godzin, ale na podstawie swojej około czterogodzinnej sesji oceniam, że jest to wynik niedoszacowany i że większości graczy Hellblade dostarczy około dziesięciu godzin zabawy. Zabawy na jeden raz, jak sądzę – znajdźki w formie specjalnych okręgów z ciekawostkami z mitologii nordyckiej raczej nie przekonają zbyt wielu osób do ponownego przechodzenia całej gry. Atrakcyjna cena premierowa na szczęście całkiem skutecznie równoważy tę „jednorazowość”.
Fragment Senua’s Sacrifice, który miałem przyjemność wypróbować, nastroił mnie naprawdę pozytywnie do najnowszego dzieła Ninja Theory. O ile materiały przedpremierowe nieźle oddawały klimat warstwy narracyjnej tej produkcji, tak dopiero podczas bezpośredniej rozgrywki przekonałem się, że wyjątkowa otoczka świetnie współgra z równie nietuzinkowymi pomysłami urozmaicającymi zabawę. Hellblade to tytuł, którym zdecydowanie powinni zainteresować się fani dzieł nastawionych przede wszystkim na warstwę narracyjną – zwłaszcza że całość dostępna będzie w kinowej polskiej wersji językowej.
O AUTORZE
Z Hellblade: Senua’s Sacrifice spędziłem około czterech godzin. Moją ulubioną grą studia Ninja Theory jest Enslaved: Odyssey to the West, którą uważam za jedną z najbardziej niedocenianych produkcji poprzedniej generacji konsol i o sequelu której marzę od lat.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd autora tekstu do Cambridge na pokaz gry opłaciła firma Ninja Theory.