Graliśmy w Get Even – gatunkowy miks z naciskiem na odkrywanie historii - Strona 2
Czym jest nowa produkcja studia The Farm 51? Po trzygodzinnej sesji z grą Get Even tak naprawdę nadal niewiele można o niej powiedzieć z pełnym przekonaniem. To produkcja z pogranicza kilku gatunków.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Get Even – Splinter Cell spotyka Władcę marionetek
Odłożysz wreszcie ten telefon?

Bez telefonu ani rusz. To urządzenie jest kluczem do rozwiązywania wielu zagadek i odnajdywania tropów.
Historię w Get Even odkrywamy głównie poprzez eksplorację – choć w tym przypadku to duże słowo, bowiem gra okazuje się bardzo liniowa. W poznawaniu fabuły pomaga smartfon, za który nasz bohater chwyta zdecydowanie częściej niż za pistolet. Jest on wykorzystywany przede wszystkim do skanowania elementów otoczenia, co przynosi dodatkowe dane, oraz rozwiązywania zagadek – te, na które natrafiłem przez trzy godziny, nie były szczególnie trudne i po paru minutach główkowania dawało się je bez problemu rozwiązać. Ponadto w telefonie znajdują się otrzymywane wiadomości oraz mapa.
Od czasu do czasu spotykamy jednak przeciwników i wtedy musimy porzucić smartfon na rzecz pistoletu czy karabinu. Etapów wypełnionych akcją nie ma zbyt wiele – tak naprawdę tylko dwa razy byłem zmuszony strzelać do więcej niż jednego wroga, bo większość takich poziomów da się także pokonać po cichu. Sama walka nie wyróżnia się niczym szczególnym poza interesującą bronią: CornerGunem. Pozwala ona na zagięcie lufy o 90 stopni i prowadzenie ostrzału bez opuszczania bezpiecznej kryjówki. Celujemy wówczas przy pomocy kamery termowizyjnej i choć z początku sterowanie tym wynalazkiem wydawało mi się mało wygodne, szybko nauczyłem się robić z niego dobry użytek.
Szkoda tylko, że etapy, w których Get Even zmienia się w FPS-a pełną gębą, natychmiast tracą klimat. A ten potrafi być w grze The Farm 51 naprawdę sugestywny, nawet pomimo faktu, że szpital psychiatryczny to chyba najbardziej ograna lokacja w horrorach. Szacunek deweloperom należy się przede wszystkim za to, że uniknęli tanich straszaków wyskakujących zza rogu, zamiast tego prezentując zdemolowane korytarze oraz niepokojące elementy otoczenia. Wszystko to działa, mimo że gra nie posiada tak naprawdę jakiegoś wyrazistego stylu wizualnego, przy pomocy którego mogłaby budować napięcie. Główną rolę w tworzeniu klimatu odgrywa za to oprawa dźwiękowa.

Miło widzieć, że deweloperzy polegają raczej na przyprawiającym o ciarki klimacie, zamiast na wyskakujących zza węgła straszakach.
Fotorealizm? Jeszcze nie teraz
Strona audio jest w tej produkcji po prostu fenomenalna. Zamiast tradycyjnego soundtracku mamy tutaj pojedyncze, narastające tony, którym towarzyszą odgłosy otoczenia. Do tego rozbrzmiewające gdzieś niedaleko okrzyki pacjentów szpitala i beznamiętny głos kierującego nami mężczyzny… Od czasu do czasu w tle pojawia się też muzyka i choć nie robi ona aż takiego wrażenia, całkiem przyjemnie się jej słucha. Lojalnie ostrzegam: grając w ten tytuł bez solidnych słuchawek czy naprawdę dobrych głośników, odbierzecie sobie sporo przyjemności z zabawy.

Jedną z największych zalet Get Even już od czasu pierwszych zapowiedzi pod koniec 2013 roku miała być niemalże fotorealistyczna grafika. Twórcy obiecywali, że za sprawą fotogrametrii – procesu polegającego na wykonywaniu setek zdjęć pojedynczego modelu i przenoszeniu ich w trójwymiar – stworzą oprawę, o której jeszcze niedawno można było tylko marzyć. Ale w ciągu tych ponad trzech lat inne produkcje także zaczęły korzystać z tej techniki – została ona użyta m.in. przez autorów Star Wars: Battlefront, Resident Evil VII czy rodzimego Zaginięcia Ethana Cartera.
Jeśli chodzi o wizualia, to ogłaszanego przy pierwszych zapowiedziach fotorealizmu, który miał zostać otrzymany za pomocą fotogrametrii, niestety nie widać. Zeskanowane korytarze i pokoje rzeczywiście pełne są detali, bazgrołów, odpadającego tynku i pozostawionych na podłodze śmieci. Niestety, wszystkie inne elementy nie powalają jakością. Nie to, żeby Get Even było brzydkie, jednak postawienie na nienowy przecież Unreal Engine 3 mocno ogranicza tę produkcję, a z kolei brak wyraźnego stylu sprawia, że gra po prostu niczym się nie wyróżnia.
Nie ustrzeżono się też przed paroma niedociągnięciami, i to nie tylko niewielkimi. O ile bowiem jestem w stanie zrozumieć okazjonalnie doczytujące się tekstury czy dziwaczne niekiedy animacje, tak wyraźne spadki klatek przy wychodzeniu na otwartą przestrzeń czy podczas ostrzału przeciwników w grze, która według samych twórców jest praktycznie ukończona, są niepokojące.

Po wyjściu na zewnątrz gra potrafi zgubić sporo klatek. Kiepska optymalizacja może się okazać dużym problemem Get Even.
Reasumując, po trzygodzinnej sesji z Get Even widzę w tej pozycji sporo interesujących elementów, które jednak nie są dostatecznie dobrze wykonane. Fabuła intryguje od samego początku, ale scenarzyści najwidoczniej nie wiedzą, kiedy zaprzestać zabawy z graczem i podać mu jakiekolwiek konkrety. W kwestii rozgrywki deweloperzy nie potrafią wybrać, która z mechanik ma być tą dominującą.
A klimat, choć ma momenty wyśmienite, jest ciągnięty w dół przez niespecjalnie efektowną oprawę, która może i zrobiłaby wrażenie kilka lat temu, jednak dziś jest zwyczajnie przeciętna. Powróćmy więc do pytania: czym jest nowa produkcja studia The Farm 51? Wydaje się, że tylko (lub aż) ciekawym eksperymentem, który może i zostanie poza granicami Polski zauważony, ale takiej furory jak największe rodzime hity na pewno nie zrobi.
O AUTORZE
To mój drugi kontakt z Get Even – wcześniej miałem okazję oglądać krótki fragment rozgrywki w maju ubiegłego roku. Teraz spędziłem z grą około trzech godzin w siedzibie studia The Farm 51 w Gliwicach. Ogrywałem wersję na PC, choć można było też sprawdzić, jak produkcja sprawuje się na PlayStation 4. Jak jednak przyznają sami twórcy, różnice pomiędzy obiema platformami nie są zbyt widoczne.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd autora tekstu na pokaz Get Even w Gliwicach sfinansowała firma Bandai Namco, wydawca gry.