autor: Przemysław Zamęcki
Graliśmy w The Last Guardian - niech mnie ktoś uszczypnie - Strona 3
Czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy. Premiera The Last Guardian wydaje się być nareszcie niezagrożona, ale czy tytuł sprosta puchnącym oczekiwaniom fanów?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Last Guardian – gry są sztuką, choć czasem źle zoptymalizowaną
W przeciwieństwie do ICO i Shadow of the Colossus, w nowym dziele Fumito Uedy nie ma elementów związanych z bezpośrednią walką. Przynajmniej tak wynika z udostępnionych dotychczas materiałów oraz fragmentów, z którymi miałem okazję się zapoznać. Bo czy zostanie nam oszczędzony widok walczących postaci, tego już nie jestem pewien. Moja niepewność jest podyktowana tym, co zobaczyłem w czasie pokazu, a o czym nie chcę tutaj pisać, aby nie narazić Was na niepotrzebne spoilery. A może nawet jakiś twist fabularny? Sam nie wiem co o tym sądzić, ale to chyba dobrze. Mam świadomość, że w grudniu, kiedy już w końcu odbędzie się premiera gry, czeka mnie jeszcze wiele niespodzianek.
Po tym czego doświadczyłem osobiście, jestem The Last Guardian zachwycony. Tutuł bazuje na silnych emocjach związanych z przyjaźnią pomiędzy chłopcem i Trico. Trudno to opisać, bo w grę wchodzą pewne obserwacje, drobne gesty. Czasem na pewno warto zatrzymać się na chwilę i zwyczajnie popatrzeć w jak uroczy sposób reaguje na pewne rzeczy nasz towarzysz. To może być kolejny z niezapomnianych tytułów, niezepsuty rękami korporacyjnych księgowych.
Ale entuzjazmem i emocjami nie do końca da się przykryć problemów, które nękały testowane przeze mnie fragmenty. Pod względem wizualnym TLG zapóźniony jest o jedną generację. To byłaby przepięknie wyglądająca gra na PlayStation 3. Na PlayStation 4 z teksturami nie jest najlepiej. Być może pewne elementy uległy metamorfozie (lub ulegną) ze względu na zapowiedź podrasowania gry dla potrzeb PlayStation 4 Pro, ale tej pewności nie mamy. Faktem jest, że tytuł ogrywałem na zwykłych peesczwórkach. Być może nawet nie w najnowszych buildach.
W grze szwankowała także kolizja obiektów. Zarówno w przypadku interakcji z Trico jak i zwykłej eksploracji otoczenia. Nie są to wielkie problemy, ale sytuacje, w których moja postać lewitowała pół metra od skalnej półki zdarzyły się kilkukrotnie.
Niech mnie ktoś uszczypnie. To się dzieje naprawdę. Już za kilka tygodni krążek z The Last Guardian wyląduje w napędzie mojej konsoli. Zakończy się pewien etap, ale jednocześnie rozpocznie kolejny. Wielkiej przygody. Panie Ueda, może przydałaby się zapowiedź kolejnej gry utrzymanej w takich klimatach? Mamy czas. Poczekamy.