autor: Przemysław Zamęcki
Graliśmy w The Last Guardian - niech mnie ktoś uszczypnie - Strona 2
Czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy. Premiera The Last Guardian wydaje się być nareszcie niezagrożona, ale czy tytuł sprosta puchnącym oczekiwaniom fanów?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Last Guardian – gry są sztuką, choć czasem źle zoptymalizowaną
Wyciąganie bełtów jest bardzo bolesne dla Trico, który wierzgając we wszystkie strony łapami, trafia kopniakiem chłopca, który traci przytomność. Kiedy budzi się, widzi, że stwór ma się już trochę lepiej. Towarzyszący nam od czasu do czasu "z offu" starczy głos podpowiada nam, że stwór jest głodny i trzeba go nakarmić.
Zabieg narratora podpowiadającemu co należy zrobić występował jedynie w pierwszym z udostępnionych nam poziomów, ale dawał jasno do zrozumienia, że bohater ze wszystkich mających miejsce w grze wydarzeń wyjdzie zwycięsko. Czy razem ze swoim przyjacielem? Oczywiście, że wątpimy w całkowity happy end. Twórcy nie po to zadali sobie tyle trudu, aby pomiędzy graczem a Trico wytworzyła się odpowiednia więź, aby zakończyć historię ckliwym "żyli długo i szczęśliwie". Choć kto wie, może okaże się, że postarają się nas pod tym względem również zaskoczyć. Jak wtedy, kiedy wspinając się z Trico po pionowej półce skalnej nagle... Nie, nie zdradzę Wam, co się w tym momencie wydarzyło. Ale to dobry moment w fabule na to, aby zacząć zastanawiać się o co w tym wszystkim faktycznie chodzi.
Nakarmienie Trico wymaga od nas małej dawki wspinania się, skakania i zwisania na rękach z jednoczesnym przemieszczaniem się wzdłuż skalnych półek. Trzeba zrzucić na ziemię trochę za bardzo wyodrębnione z tła beczki zawierające pożywienie. Nasza postać może rzucać przedmiotami, więc beczki umieszczamy w pobliżu Trico, a następnie oddalamy się. Wtedy zwierzak rozpoczyna konsumpcję zjadając zawartość razem z beczką, co zabawnie wygląda.
Trico jest stworzeniem inteligentnym, nawet bardzo. Ale też kapryśnym, więc kiedy zrzucimy jego jarzmo i w końcu poczuje się wolny nie zawsze natychmiast zareaguje na wołanie. Ten element przypomina trochę gwizdanie na konia w innych grach, jednak zostało wykonane w taki sposób, by nie urągać inteligencji stwora i nie sprawiać wrażenia, że jest on tylko głupim narzędziem w rękach bohatera. Czasem Trico trzeba czymś przekupić, jak na przykład w chwili, kiedy nie bardzo ma on ochotę skoczyć ze stromej skarpy wprost do podziemnego jeziora.
Chłopiec jest zupełnie zwyczajny. Jego kompan całkowicie niezwykły. Wcielając się w zwyczajną postać jesteśmy w stanie lepiej chłonąć niesamowitość Trico. Wiedzieliście, że jego ogon może wytwarzać coś na kształt wyładowań elektrycznych? Ja nie miałem o tym pojęcia i dopiero znalezienie niewielkiego dysku służącego do wskazywania miejsca, w które powinny trafić niszczycielskie pioruny uświadomiło mi, że Trico jest czymś więcej niż tylko biednym stworem pozostawionym własnemu losowi przez złych ludzi. Miałem wręcz wrażenie, że sam zwierz był zaskoczony, że coś takiego potrafi. Co ciekawe, w innej lokacji, która została dla nas przygotowana po owym dysku nie było śladu. Być może więc co jakiś czas będziemy świadkami nowych pomysłów na rozgrywkę. Oczywiście miejmy nadzieję, że z sensownym fabularnym wytłumaczeniem.