Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG - Strona 3
Nadciąga kawał solidnego RPG-a. Expeditions: Viking bestsellerem nie zostanie, ale fani erpegów powinni mieć ten tytuł na radarze, bo zapowiada się bardzo ciekawie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Expeditions: Viking – bardzo dobre RPG, ale z błędami
Całkiem sprawnie udało się twórcom wykreować w Expeditions: Viking przekonujący historyczny klimat. Autorom nieźle wyszły grafiki, które widzimy w czasie wczytywania lokacji; także muzyka wprowadza w odpowiedni nastrój – choć utworów było za mało i to trzeba poprawić. Szczególnie podoba mi się jednak podejście twórców do realizmu. Usuwając z gry magię, nie zlikwidowali np. potężnych mieczy czy wątków nadprzyrodzonych. Jak to zrobili? Wprowadzając je jako element wiary – działa to w ten sposób, że jeśli nasza postać zada kilka razy pod rząd krytyczne obrażenia, to uwierzy, że broń, którą dzierży, jest wyjątkowa, więc będzie pewniej się z nią czuć – w mechanice gry przełoży się to na bonusy do obrażeń.
Ciekawie także rozwiązano jedyny wątek nadnaturalny, na jaki się natknąłem – nie wiem do końca, co wydarzyło się w odwiedzanym grobowcu (nie powiódł mi się rzut na spostrzegawczość), ale sądząc z unoszącego się w powietrzu odurzającego zapachu i psychodelicznych kolorów wypełniających ekran, sądzę, że moje postacie widziały dużo więcej, niż zdarzyło się w rzeczywistości. Postawienie na realizm wyróżnia Expeditions: Viking na tle powszechnej fascynacji fantastyką, magicznymi mieczami i kulami ognia. Wyróżnia zdecydowanie na plus. Cieszy wreszcie konieczność podejmowania niejednoznacznych decyzji, które wydają się istotne dla całej historii. Kończąc litanię pozytywów powiem jeszcze, że doceniam również rozbudowany system tworzenia postaci, a także liczbę umiejętności, w które możemy wyposażać nasze postacie.
Niestety, w przypadku Expeditions: Viking czuć, że mamy do czynienia z produkcją niezależną o niewielkim budżecie. Na wstępie uderza toporność wykonania – oprawa graficzna jest przeciętna, a praca kamery momentami niewygodna. Brakuje też opcji przerywania animacji ruchu i ataku postaci – wyglądają one co prawda efektownie, bo korzystano z techniki motion capture, ale po kilkunastu walkach zaczynają przeszkadzać, bo trwają ciut za długo. Nie zawsze jasno wytłumaczone zostały też zadania. Dość powiedzieć, że nie mogłem porozmawiać ze wskazaną osobą w jej domu, choć tam stała, a musiałem udać się do lasu, gdzie automatycznie do mnie dołączała (miało to związek z questem) i dopiero wtedy dało się rozpocząć dialog. Dziwne, prawda?
Czas na ostrzenie miecza
Expeditions: Viking widziałem w formie ograniczonego pod względem zawartości dema. Niedostępne były niektóre umiejętności, w zasadzie nie miałem też okazji rozbudowywać wioski, a to jeden z ciekawszych strategicznych elementów w grze. Zabawa zakończyła się też przed pierwszą zamorską wyprawą, w czasie których będzie można walczyć, grabić i handlować. Jeśli wszystko to będzie sprawiało równie wiele frajdy, co pierwsze godziny, to – nie mam wątpliwości – gra okaże się strzałem w dziesiątkę.
Expeditions: Viking jest jedną z tych gier, które na pierwszy rzut oka sprawiają przeciętne wrażenie. Toporność wykonania wynikająca z niewielkiego budżetu czy skomplikowana mechanika mogą na początku odrzucać. Jeśli jednak da się produkcji szansę, to z godziny na godzinę bawi coraz bardziej. Trudno już teraz ocenić, czy na dłuższą metę system walki nie okaże się męczący, jak to było w Conquistadorze, ale po kilku godzinach z Viking jestem ciekawy co będzie dalej. Przygoda w średniowiecznej Danii zachęciła mnie też do zainstalowania Baldur’s Gate’a. To mocne porównanie, ale nie bezpodstawne – Duńczycy podwędzili kilka rozwiązań z tego klasycznego RPG-a. A poza tym Baldur to przecież bóg z nordyckiej mitologii.