Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych - Strona 3
Lato, urlop, własna bryka – My Summer Car brzmi jak lekka, wakacyjna przygoda, ale w rzeczywistości to hardkorowy symulator dla wytrwałych.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Dzień 1
Zawieszenie, stacja obsługi, muscle car, szybka jazda i w końcu widzę miasto wśród drzew. Tam pewnie jest sklep! Ups, po hamulcach…! Śmierć…

Dzień 1
Po przebudzeniu od razu powtarzam całą poprzednią drogę, tylko cztery razy ostrożniej. W końcu docieram do sklepu, zahaczając wcześniej o kościół z cmentarzem obrazującym moje wszystkie poprzednie „dokonania”. W sklepiku pan sprzedawca ma wszystko – od paska klinowego, oleju, płynu do chłodnic, po piwo i pizzę. Zakupy i znalezienie drogi powrotnej do domu trwało aż do zmierzchu – za budowę auta zabiorę się jutro. Mam części, zapasy… Save – dzień 2!
Samochodówka czy survival?
My Summer Car uczy pokory i cierpliwości, jednocześnie dając mnóstwo frajdy z oglądania postępów prac nad swoim czterokołowym dziełem. Część z tych frustracji to zamierzone mechaniki gry, których da się uniknąć będąc odpowiednio uważnym, inne wynikają jednak z dużej ilości błędów i gliczy. Fińska produkcja to podręcznikowy przykład steamowego Early Accessu – ciekawego w swojej koncepcji, ale zawodzącego w wielu kwestiach wykonania. Widać, że autorzy skupili się głównie na rzeczach związanych z samochodami i ich prowadzeniem, całą resztę dodając niejako „przy okazji”. Nie można nie docenić widoku pracujących części silnika na chodzie, odpalania furgonu z przygazowaniem, by zaskoczył, czy całkiem realistycznego „łapania pobocza” podczas jazdy. Zaraz obok tego jest jednak oprawa graficzna, nie tyle brzydka, co niechlujna, zrobiona jakby z konieczności i dość słaba fizyka kolizji obiektów.
Niektórym spodoba się sandboksowość My Summer Car i możliwość wykonywania różnych innych rzeczy – kradzieży paliwa, upijania się i budzenia w przypadkowej lokacji, zarabiania pieniędzy, grania na automatach, oglądania TV – dla mnie jednak gra broni się głównie swoimi samochodowymi cechami, tym bardziej, że humor w tych wszystkich pobocznych questach jest dyskusyjny. Być może dla rodowitego Fina znajduje się tam morze śmiechu, jednak przy dość oszczędnych angielskich napisach zauważamy głównie rzucane po wciśnięciu klawisza przekleństwa, możliwość oddania moczu na cokolwiek i pokazania środkowego palca… Osobiście wolałbym pięć różnych samochodów w kolejce do odpicowania, z szerszym wyborem części, zamiast tego całego survivalu i śmierci od niezjedzenia pizzy przez pół dnia.

Z zapowiedzi rozwoju gry możemy się dowiedzieć o planowanym dodaniu możliwości zbierania truskawek, strzelania z broni maszynowej i pędzenia bimbru. Trochę to wszystko kłóci się z dbaniem o kwestie motoryzacyjne i rodzi pytanie – dla kogo właściwie jest My Summer Car? Miłośnicy survivalu i swobody sandboksów mogą niezbyt chętnie przyjąć tak trudną budowę samochodu, przy której nie obędzie się bez sięgania do ściąg i poradników z sieci. Zwolennicy samochodówek z kolei mogą odbić się od hardkorowej lekcji przetrwania i permadeath. My Summer Car to dziwny miks kilku gatunków, który przez tak odważne połączenie zapewnił sobie początkową uwagę. Od twórców i ich dalszych pomysłów zależy jednak, czy dalsza rozgrywka po budowaniu i ulepszeniu samochodów będzie przypominała ciekawą odmianę gry wyścigowej, czy będzie to tylko tytuł odpalany dla śmiechu, by pozbierać truskawki i wypić wirtualne procenty. Nadzieje na to pierwsze jeszcze są, a na razie to z pewnością wyjątkowa i ciekawa gra – ale dla Finów.