Widzieliśmy Days Gone - to nie będzie klon The Last of Us - Strona 2
Po wielu latach przerwy Bend Studio powraca z ekskluzywnym tytułem na konsolę PlayStation 4. Choć produkt ten wydaje się mieć wiele elementów wspólnych z The Last of Us, w rzeczywistości zaoferuje zupełnie inne atrakcje.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Days Gone – Synowie Anarchii kontra Żywe trupy
Stalowym rumakiem przez Stany
Ważną rolę w przygodzie odegra także motocykl. Podczas prezentacji widzieliśmy maksymalnie rozbudowaną maszynę, ale po odpaleniu Days Gone będziemy ją wyposażać od podstaw, zarówno w części poprawiające parametry techniczne rumaka, jak i w torby pozwalające przewozić większą liczbę przedmiotów. Gra nie umożliwi Deaconowi prowadzenia innego pojazdu – to właśnie widziany na filmie jednoślad spełni funkcję podstawowego środka transportu. Nie otrzyma on nieskończonej ilości paliwa, więc od czasu do czasu będziemy zmuszeni zatroszczyć się o dostawę benzyny. Istotne okażą się też „juki”, bo to w nich przechowywana jest amunicja do broni palnej oraz inne użyteczne gadżety. Autorzy kilkakrotnie podkreślili, że Deacon będzie musiał dokonać selekcji wyposażenia przed wyruszeniem na wyprawę, jeśli bowiem zainteresuje nas jakiś budynek i zdecydujemy się go zwiedzić, nie będzie czasu na wracanie do motocykla po potrzebne rzeczy.
Ciekawie w Days Gone prezentują się freakerzy, czyli potwory, choć stanowczo nie nazwałbym ich oryginalnymi. Demo pozwalało zobaczyć dwa rodzaje oponentów – tzw. newtów oraz hordziarzy, którzy w pojedynkę nie stwarzają być może wielkiego zagrożenia, ale w grupie stają się śmiertelnie niebezpieczni. To właśnie zastępy tych ostatnich z takim zapałem eliminował na prezentacji Deacon, choć z punktu widzenia poszukującego zasobów śmiałka marnowanie amunicji na bezsensowne strzelanie do goniących nas pokrak nie miało wielkiego sensu. Deweloperzy wyjaśnili, że chcieli w ten sposób zwiększyć dramaturgię filmu i pokazać, że życie w czasach zarazy do łatwych nie należy. Temu samemu miała także służyć ostatnia scena, w której bohater ląduje w pozornej pułapce bez wyjścia.
To nie jest The Last of Us
Skoro o potworach mowa, warto wspomnieć także o interaktywnych elementach otoczenia, którymi Deacon posłuży się w walce. W sytuacjach podbramkowych, gdy któryś ze zdechlaków zdoła nas złapać, Days Gone odpali system quick time eventów (QTE). Wciskając szybko wskazany na ekranie klawisz, będziemy w stanie uwolnić się z chwytu i uderzyć stworem o jakiś obiekt, o ile ten ostatni znajdzie się w pobliżu. Bohater będzie mógł również użyć występujących w świecie gry przedmiotów podczas ucieczki. Na pokazie zobaczyliśmy fragment, w którym nasz podopieczny szybko przecina linę podtrzymującą deski, a te przygniatają biegnących za nim zombiaków. W podobny sposób Deacon wykorzystał bale drewna, przytwierdzając do nich prosty ładunek wybuchowy. Eksplozja nie była duża, ale w zupełności wystarczyła, by wyrzucić pniaki w powietrze i unieszkodliwić tych nieszczęśników, którzy akurat znaleźli się pod nimi.
Days Gone bazuje na Unreal Enginie 4 i prezentuje się bardzo przyzwoicie. Autorzy specjalnie osadzili akcję gry w takiej części USA, by móc wykorzystać zróżnicowane warunki terenowe i zachęcić eksploracji. Podobnie jak The Last of Us produkt studia Bend uraczy nas dość przygnębiającym klimatem, poza tym jednak już teraz wydaje się mocno różnić do tego, co widzieliśmy w niedawnym hicie Naughty Dog. Niestety, to na razie wszystko, co jesteśmy w stanie Wam powiedzieć. Na kolejne szczegóły dotyczące tego tytułu z pewnością poczekamy jeszcze długo – wydaje się mało prawdopodobne, aby trafił on do sprzedaży przed wakacjami przyszłego roku.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl