Graliśmy w Gwinta i jesteśmy zachwyceni - PvP i pełnoprawna kampania na premierę - Strona 3
Mogłoby się wydawać, że prosta minigierka z Wiedźmina 3 nie nadaje się do rywalizacji w trybie multiplayer, ale nic bardziej mylnego! Samodzielna wersja Gwinta to nie tylko śliczny, ale też rozbudowany produkt, mogący sporo namieszać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana – karty na stół
Gwint w singlu
W Los Angeles testowaliśmy Gwinta wyłącznie w trybie PvP, ale rywalizacja z innymi ludźmi nie będzie jedyną opcją rozgrywki. CD Projekt RED pracuje nad pełnoprawną kampanią dla samotników, w której zmierzymy się z przeciwnikami sterowanymi przez komputer. Nie ma być to seria pojedynków o wzrastającym poziomie trudności, tylko pełnoprawna przygoda w... rzucie izometrycznym. Tak! Odpalając singla, ujrzymy obrazki rodem ze starych rolplejów (Baldur’s Gate) i sporej wielkości mapę, po której nasz śmiałek może swobodnie się poruszać. Zwiedzając udostępniony obszar, będziemy wypełniać rozmaite misje (w zaprezentowanym przykładzie Geralt eskortował małą dziewczynkę Torinę w towarzystwie najemników Falibora i Milaen), a także badać interesujące lokacje. Autorzy przygotowali na potrzeby kampanii cut-scenki w komiksowej formie, a prezentowane na ekranie kwestie wygłaszane będą przez tych samych aktorów, którzy podkładali głosy postaciom w kolejnych odsłonach Wiedźmina.
Podczas eksploracji podejmować będziemy różnego rodzaju decyzje, które mogą przynieść zarówno korzyści, jak i straty. Na pokazie Geralt stanął przed szansą zbadania niebezpiecznych ruin i choć spodziewałem się tu negatywnych skutków, po wyrażeniu zgody na wejście do środka okazało się, że otrzymał on kartę „Pożoga”. Kiedy wiedźmin wrócił na szlak i podjął się dokończenia zadania fabularnego, to ostatnie skończyło się walką. Jak nietrudno się domyślić, potyczki w kampanii rozstrzygniemy za pomocą partyjek w gwinta.
Wszystkie opisane wyżej atrakcje składają się na obraz dobrze zapowiadającej się karcianki, która być może nie przebije popularnością Hearthstone’a, ale z pewnością znajdzie sporą rzeszę zwolenników. Redzi podkreślili, że nie chcieli modyfikować ogólnej koncepcji gwinta z Wiedźmina 3, który nie wymagał od grających używania many, punktów lub innych tego typu rzeczy, tylko bazował na sile talii i umiejętnościach zawodnika. Gwint jest też jedną z tych karcianek, w których sprytne poddanie jednej partii może gwarantować zwycięstwo w dwóch pozostałych. Przygotowując jego samodzielną wersję, Damien Monnier i spółka mieli to cały czas na uwadze.
Czekamy na więcej!
Autorzy zarzekają się, że za nową grę wzięli się na poważnie dopiero po premierze Wiedźmina 3. To liczne e-maile, tweety oraz inne wiadomości od fanów przekonały ich, że warto zmierzyć się z tematem. Po roku prac Gwint nie tylko prezentuje się świetnie pod względem wizualnym, ale również oferuje znacznie bardziej rozbudowaną rozgrywkę niż jego pamiętny pierwowzór. Jak to wszystko wyjdzie w praniu przekonamy się już we wrześniu, kiedy ruszy beta na PC i Xboksa One. Chwilę później testować grę będą posiadacze PlayStation 4 i to właśnie te trzy platformy otrzymają produkt w pierwszej kolejności. Co z wersjami mobilnymi? Na razie nie wiadomo. Niewykluczone, że ewentualny sukces karcianki przyspieszy jej konwersję na tablety, ale w tym momencie jest to melodia przyszłości.
Redzi nie zdradzają jeszcze wszystkich planów związanych z Gwintem, gdyż gra wciąż jest opracowywana. Kontrowersje może wzbudzić zapowiadany system mikropłatności, zwłaszcza jeśli będzie dotyczyć kart premium (znacznie silniejszych od standardowych wersji), ale na razie trudno powiedzieć na ten temat coś konkretnego. Deweloperzy obiecują też solidne wsparcie podstawowej edycji po premierze – według ich zapowiedzi w przyszłości ujrzymy nie tylko nowe frakcje, ale też premierowe tryby rozgrywki. Zacieramy karty!
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl