Zanim zagrasz w Wiedźmina 3: Krew i wino - przewodnik po Toussaint - Strona 2
Drugi dodatek do Wiedźmina 3, zatytułowany Krew i wino, zabiera nas w nowy region świata – wyrwane jakby z bajek i rycerskich legend Toussaint. Przekonajcie się, co czeka Geralta, czytając nasz przewodnik po tej niezwykłej krainie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wiedźmin 3: Krew i wino - wszystko, czego pragniesz od dodatku
A propos Wysp Skellige - biorąc pod uwagę geografię wiedźmińskiego świata, dość kuriozalny wydaje się fakt, że to przy okazji wizyty w Toussaint gracz ma zdobyć nową talię kart do Gwinta (Skellige właśnie).
Naturalne granice mają również inny walor – dzięki nim Toussaint reprezentuje jak gdyby zupełnie inny świat, alternatywną rzeczywistość względem ościennych krajów i reszty Kontynentu. Ogólną charakterystykę tego państewka w najlepszym wydaniu przygotował sam Andrzej Sapkowski, wkładając ją w usta czarodziejki Fringilli Vigo:
”Toussaint powszechnie uważane jest za ksiąstewko z bajki, śmieszne i nierealne, będące nadto, z racji winnej produkcji, w stanie permanentnego rauszu i niezmiennej bachicznej radości. Jako takie przez nikogo nie jest traktowane poważnie, ale cieszy się przywilejami. W końcu dostarcza win, a bez wina życia, jak powszechnie wiadomo, nie ma. Dlatego w Toussaint nie działają żadni agenci, szpiedzy ani tajne służby. I nie potrzeba armii, wystarczają błędni rycerze z zasłoniętym okiem.”
Czyż nie brzmi intrygująco? I jakże odmiennie od posępnego Velen, zepsutego Novigradu i nordyckich Wysp Skellige! Przyjrzyjmy się zatem bliżej owemu „ksiąstewku z bajki”.
Warto wspomnieć, że w Toussaint ma filię krasnoludzki bank Cianfanellich, w którym Geralt otworzył swego czasu konto i uzbierał na nim niezłą fortunkę, wypełniając wiedźmińskie zlecenia dla rządców winnic (w trakcie wydarzeń z „Pani Jeziora”). Czyżby te fundusze miały stać się furtką do możliwości kupienia sobie w Krwi i winie własnego domu, o którym plotki krążą po sieci od paru tygodni? Poza tym bank być może będzie używany do wymiany walut, jako że w Toussaint płaci się talarami i halerzami.
Owszem, Toussaint jest bajkową krainą, ale opisując ją, Sapkowski nie wybiegał aż tak daleko... A może to ukłon wobec Morrowinda?
Toussaint (nie)rządem stoi
Jak wspomniano, Toussaint stanowi teoretycznie część Nilfgaardu – ale w praktyce trudno dostrzec tutaj jakiekolwiek wpływy cesarstwa. Mieszkańcy księstwa mają marne pojęcie o tym, co dzieje się za przełęczami, a i stamtąd nikt nie próbuje rozpościerać swoich wpływów na ów kraj. Więc o ile nic się nie zmieniło na przestrzeni kilku lat, które dzielą wydarzenia z „Pani Jeziora” od tych z Dzikiego Gonu, podczas zabawy z Krwią i winem najpewniej w ogóle nie będziemy czuli, że znajdujemy się w sercu terytorium „czarnych”.
Spora w tym zasługa władczyni Toussaint – Jaśnie Oświeconej Xiężnej Anny Henrietty, zwanej też zamiennie Anariettą. Odkąd zmarł jej małżonek, książę Rajmund (co miało miejsce mniej więcej dekadę temu i do czego walnie przyczynił się Jaskier, ale o tym pomówimy więcej za moment), księżna panuje samodzielnie… i niewiele uwagi poświęca polityce. Gdy w „Pani Jeziora” Geralt zjawił się na jej dworze w mieście Beauclair, nawet nie wiedziała, że za jej granicami szaleje wojna między Nilfgaardem a Królestwami Północy – czemu tak właściwie był winny minister, który nie chciał „martwić” i „niepokoić” monarchini. Gdy zaś została uświadomiona (właśnie przez Geralta), najpierw kazała zamknąć nieszczęsnego ministra w wieży, a następnie poleciła wysłać cesarzowi ostrą notę i zażądać, by „natychmiast, ale to natychmiast zaniechał wojowania i zawarł pokój”, przekonana, że w ten sposób wojna zakończy się raz dwa.