autor: Przemysław Zamęcki
Graliśmy w The Black Death - kapitalny setting, żenujące wykonanie - Strona 3
Do grona multiplayerowo-survivalowych projektów dołącza kolejny. The Black Death zabiera nas w mroki zadżumionej Europy z połowy XIV wieku.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Biegająca czy walcząca postać się męczy, a za wytrzymałość odpowiada współczynnik staminy. Ta jednak ulega stałej redukcji w momencie zarażenia się czarną śmiercią. Przyznacie, że gra zatytułowana The Black Death nie miałaby większego sensu, gdyby nie wprowadzono do niej tytułowej zarazy. Przede wszystkim dżumę można złapać od chorych żebraków wyciągających rękę po jałmużnę w miastach. Także styczność ze złożonymi w trumnach trupami kończy się chorobą, ale będąc choć w minimalnym stopniu ostrożnym, da się takich kontaktów uniknąć. Co innego pozostali gracze. Choróbsko będzie przenosić się z postaci na postać, a w miarę czasu objawy mają się coraz bardziej nasilać. Wymioty i osłabienie, pokazane jako rozmazany obraz niczym w pijackim widzie, mogą skutecznie zachęcić do wizyty u mnichów. Śmierć, zresztą nie tylko ta z powodu dżumy, będzie bowiem permanentna. Z chwilą opuszczenia przez naszego bohatera wirtualnego padołu łez utracimy wszystkie jego dobra i umiejętności. Na tym wszakże polega survival.
Walkę, jeżeli już do niej dochodzi, trudno na razie określić inaczej niż jako parodię. Fatalne animacje towarzyszą śmiesznym wymachom bronią, a trafienie oponenta to prawdziwa loteria. Niby mamy blok, niby są trzy rodzaje uderzeń, ale wobec tego, co się wyrabia na ekranie, trudno ten element na razie zaliczyć do dobrze rokujących. O jakości craftingu zapewne będzie można coś powiedzieć dopiero w przyszłości, kiedy program zostanie zaktualizowany.
W zasadzie nie wiem, po co powstają kolejne twory, które już na tak początkowym etapie produkcji próbuje się wcisnąć graczom w ramach wczesnego dostępu. Zapowiadane w filmikach promujących grę rzeczy albo nie działają jak należy, albo w ogóle nie zostały jeszcze zaimplementowane. Chwile spędzone z tym tytułem mocno zniechęciły mnie do dalszego kontynuowania owej znajomości. Przynajmniej na razie, bo nie jest wykluczone, że za jakiś czas, w miarę redukcji błędów i dołączania do rozgrywki kolejnych mechanizmów, okaże się, że The Black Death to przyjemna i wciągająca produkcja. Aktualnie jednak mój sceptycyzm szybuje gdzieś w górnych warstwach stratosfery.