Graliśmy w Dying Light: The Following - dodatek, który zawstydzi niejedną dużą grę - Strona 5
Odwiedziliśmy siedzibę Techlandu, by spędzić ponad godzinę z Dying Light: The Following. Dodanie samochodów i otwarcie konstrukcji świata wprowadza do gry zupełnie nową jakość, bez mała wywracając model rozgrywki do góry nogami.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dying Light: The Following - ostry skręt w kierunku Far Cry'a
Te zaś nie mogą być inne niż jak najbardziej pozytywne. Już samo Dying Light stanowiło bardzo solidny produkt – zwłaszcza z wszystkimi patchami i DLC, które otrzymało w trakcie minionego roku – a The Following zapowiada się jeszcze lepiej. Wprawdzie znalazłoby się parę mankamentów do wyeliminowania (np. szwankująca niekiedy fizyka i sztuczna inteligencja przeciwników), ale na niecały miesiąc przed premierą omawiana gra wydaje się zadowalająco dopracowana.

Korzystając z okazji, wypytaliśmy deweloperów o ich plany na przyszłość, ale ci nie byli zbyt gadatliwi. Zdradzono nam jedynie, że spora część ekipy odpowiedzialnej za Dying Light ma już inny przydział (nad rozszerzeniem pracuje stale ok. 40 osób, do tego dochodzą małe zespoły zajmujące się Edycją Rozszerzoną, patche, narzędzia moderskie itp.), ale jaki to projekt – oczywiście nie wyjawiono. Odpowiadając na inne pytania, też zachowano daleko posuniętą powściągliwość. Hellraid? „Nie wolno nam o tym rozmawiać, ale możemy zapewnić, że nie umarł”. Dying Light 2? „O, jeszcze The Following nie wyszło, a co dopiero mówić o dwójce!”. Słowem, pozostaje uzbroić się w cierpliwość, niemniej jedno jest pewne – warto czekać na to, co wrocławianie wysmażą w następnej kolejności.
Chciałoby się w tym miejscu użyć zwyczajowego stwierdzenia, że „fani podstawki będą zachwyceni, a ci, którzy się od niej odbili, nie mają tu czego szukać”, ale prawda może wyglądać zupełnie inaczej. Jak wspomniałem na wstępie, wraz ze zmianą środowiska i dodaniem samochodów środek ciężkości w modelu rozgrywki uległ wyraźnemu przesunięciu. Pewne wady pierwowzoru zostały w ten sposób wyeliminowane, za to w ich miejsce mogły pojawić się inne. Na pytanie, czy miłośnicy Dying Light nie zawiodą się dodatkiem, trzeba odpowiedzieć: to zależy od tego, za co pokochali pierwowzór. Jeśli częściowe zastąpienie skradania się strzelaniem oraz wspinaczki po budynkach jazdą po polach Wam nie przeszkadza, możecie spokojnie czekać na The Following. A jeśli budzi to Wasze wątpliwości... cóż, w tej cenie dodatek i tak będzie wart przetestowania. Ja tam wypatruję rozszerzenia z niecierpliwością – choćby dlatego, że grając w nie, czułem się troszkę tak, jakbym miał przed sobą znacznie upiększone Half-Life 2...