autor: Maciej Tomaszewski
Graliśmy w Ashes of the Singularity - połączenie Company of Heroes i Total Annihilation - Strona 2
Najnowsza gra studia Stardock – twórców kosmicznej strategii Galactic Civilizations – znana jest głównie z tego, że jest pierwszym benchmarkiem DirectX 12. Wczesna beta Ashes of the Singularity pokazuje, że to również RTS z ciekawą mechaniką.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Ashes of the Singularity - ogromne bitwy w cieniu mankamentów
Można więc powiedzieć, że tak jak w RTS-ach pokroju StarCrafta dowodzimy poszczególnymi wojskami i nasza wielozadaniowość odbywa się w obrębie jednego oddziału (używanie poszczególnych umiejętności, atakowanie konkretnych celów), tak w Ashes of the Singularity perspektywa zmienia się. Sterujemy całymi armiami, które samodzielnie wybierają cele i same używają zdolności. My zaś zostajemy postawieni w roli generałów, którzy wytyczają strategie podboju.

Amerykańskie studio Stardock tworzy głównie szeroko pojęte strategie w bardzo różnym klimacie. Dość powiedzieć, że obok takich serii jak Galactic Civilizations (science-fiction) i Elemental (fantasy) stoi cykl Political Machine (w której zarządzamy kampanią prezydencką w USA) czy gra The Corporate Machine (strategia ekonomiczna).
O dziwo to oddalenie perspektywy sprawdza się znakomicie. Przyznam szczerze, że zawsze trochę denerwowało mnie jak w klasycznych RTS-ach prawie każda jednostka miała swoją umiejętność, którą trzeba była aktywować, co w wojennej zawierusze często było trudne do zrobienia w odpowiednim czasie. Równie ciężko było niekiedy połapać się w tym jaki cel należy teraz atakować, ile jednostek zostało przy życiu i co właściwie dzieje się na ekranie. RTS-owi wyjadacze pewnie nie mieli z tym kłopotu, ale mi ten chaos czasami przeszkadzał. Pod tym względem gra firmy Stardock wydaje się bardziej przejrzysta. Główną trudnością jest więc nie samo dowodzenie jednostkami podczas poszczególnych starć, a znalezienie odpowiedniej strategii rozwoju bazy, produkcji wojska i formowania metajednostek, a następnie zaplanowanie takich ruchów armii by jak najszybciej przejąć i utrzymać jak najwięcej punktów strategicznych.
Wspomniana mechanika gry wymusza jednak wolniejsze tempo rozgrywki. Chodzi tu głównie o prędkość jednostek – gdyby poruszały się tak szybko jak w typowej strategii czasu rzeczywistego, byłoby niemożliwe ogarnąć tyle wątków jednocześnie. Nawet pomimo częściowej samodzielności naszych oddziałów. Mam jednak wrażenie, że twórcy nieco przesadzili i armie poruszają się zbyt ociężale, na dodatek nie zawsze reagują na wydawane komendy. Nie wiem też czy jest to kwestia wspomnianego tempa gry czy też jakichś technicznych problemów, ale zdarzało się że musiałem wydawać wojskom rozkazy po kilka razy by wreszcie mnie posłuchały i wykonały to czego od nich oczekiwałem. I raczej nie były to problemy ze słabym morale.
Krok 3 – nie komplikuj
Ashes of the Singularity nie ma przesadnie skomplikowanej mechaniki. Przynajmniej na obecnym etapie – być może sytuację zmienią konstrukcje orbitalne czy dodatkowe umiejętności globalne. Właściwie mechanika rozwoju sprowadza się do budowania jednostek czterech typów – fregat, krążowników, pancerników i samolotów (w sumie jest ich 14 plus inżynier) oraz wieżyczek obronnych i budynków wydobywających surowce. Wygrać możemy albo niszcząc bazę główną przeciwnika albo zdobywając określoną ilość punktów zwycięstwa (Turinium). Te pozyskujemy za utrzymywanie konkretnych budynków na mapie. Jak widać fani rozbudowanych strategii mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Z drugiej strony szachy pozornie też nie są skomplikowane, a nikt nie powie że to gra nie wymagająca strategicznego myślenia. Analogia do szachów nie padła tu zresztą przypadkowo, bo jest w tych grach coś zbieżnego. Oczywiście tytuł firmy Stardock nie jest turówką, ale możemy w nim odnaleźć podobną zasadę akcji – reakcji, a mapa przepełniona punktami strategicznymi przypomina nieco szachową planszę.