Widzieliśmy grę Master of Orion: Conquer the Stars - odświeżony klasyk rodem z Argentyny - Strona 2
Klasyczny hit z lat 90. we współczesnej oprawie graficznej i dźwiękowej... Lista gier, które chcielibyśmy w taki sposób otrzymać, jest pewnie długa, ale na razie możemy być pewni jedynie zagrania w odświeżoną wersję słynnej strategii – Master of Orion.
Drzewko technologii, które będziemy rozwijać, obejmuje aż 75 pozycji i ma własną wyszukiwarkę, każda rasa dysponuje jednak tym samym zestawem wynalazków. Podczas podróżowania po kosmosie natkniemy się niekiedy na wydarzenia losowe, których zbadanie zawsze przyniesie jakieś korzyści (swoisty system lootu), ale często nie będziemy mogli tego zrobić, będąc np. zajęci walką. Inną niespodzianką ma być odkrywanie tzw. kolonii niezależnych, które będą prosić o wykonanie różnych zadań. Spełnienie lub niespełnienie takiej prośby wpłynie na naszą reputację u tychże społeczności, co później odegra rolę w jednym z pięciu możliwych zakończeń gry. Spotkanie jednej z dziesięciu kluczowych ras otworzy natomiast bogaty w opcje ekran dyplomacji, gdzie przykładowo uzgodnimy budowę ambasady, zawrzemy pakt o nieagresji, otworzymy lub zamkniemy granicę czy też wymienimy się surowcami. Jeśli negocjacjami nie osiągniemy swoich celów, możemy włączyć do gry szpiegów, którzy będą sabotować technologie, wykradać je lub organizować rewolucje, znacznie spowalniające produkcję u wrogiej rasy. Aby obronić siebie przed takimi akcjami, należy zlecić szpiegom kontrwywiad na swoich planetach.
Master of Orion: Conquer the Stars cechuje się dość przejrzystym i wygodnym w użyciu interfejsem, znajdziemy też w nim sporo ułatwień. Będziemy mogli tworzyć kolejki budynków i statków do zbudowania, zmieniać ich kolejność czy przyspieszać cały proces przy użyciu stosownej ilości gotówki. Co najważniejsze – jeśli usuniemy coś z kolejki, gra zapamięta postępy w tworzeniu danego obiektu i przy ponownym jego budowaniu proces nie rozpocznie się od początku. Odkrywając nowe technologie, wystarczy po prostu kliknąć na najbardziej interesujący nas wynalazek, gdziekolwiek by się nie znajdował, a gra automatycznie zajmie się rozwijaniem wszystkich wcześniejszych na drzewku technologicznym. Coś dla siebie powinni też znaleźć zwolennicy mikro i makro zarządzania. Będzie można samemu decydować, co kolejno zbuduje się na każdej planecie, samemu wybierać miejsca, w które nasze statki udadzą się na eksplorację, ale też kliknąć opcję „auto”, dzięki której bazy automatycznie zajmą się tworzeniem najbardziej potrzebnych budynków, a zwiadowcy odkrywaniem kolejnych układów planetarnych. Gdy coś pójdzie nie tak, skorzystamy z opcji cofnięcia się w czasie i podejmiemy inne decyzje, które zasugerują nasi doradcy w animowanych i w pełni udźwiękowionych scenkach.
Jak wygrać w tej grze? Jedną z pięciu dróg. Poprzez podbój wszystkich innych ras, rozwinięcie jako pierwsi wszystkich 75 technologii, przez ekonomię, dyplomację oraz dzięki „doskonałości” (Excellence Path), co stanowi nowość. Po odkryciu przez nas wszystkich kluczowych i niezależnych ras zbierze się Rada Galaktyki i przeprowadzone zostanie głosowanie w związku z wyborem nowego przywódcy. Jeśli tylko nasze stosunki z każdą rasą, w tym liczną grupą tych niezależnych, będą doskonałe – to senat ogłosi nas zwycięzcą. Ta ścieżka okaże się jednak szczególnie trudna, ponieważ o wykonywanie różnych zadań dla kolonii (za co te wesprą nas w głosowaniu) będziemy proszeni dość często, zwykle wtedy, kiedy kompletnie nie będziemy mieć na to czasu.
Niestety, na niedawnych targach gamescom nie pokazano systemu taktycznych bitew, dlatego trudno cokolwiek o nim powiedzieć oprócz tego, że kosmiczne starcia będą. Twórcy ciągle rozważają wprowadzenie dodatkowych rozwiązań, jak np. edytor własnej rasy czy osobne drzewka technologiczne dla każdej z nich. Gra zyska też – stety lub nie – zawartość wydaną później w postaci DLC.
To, co na razie zaprezentowano, pozwala z pewnością stwierdzić, że Argentyńczycy ze studia NGD starają trzymać tak blisko pierwszej gry Master of Orion, jak to tylko możliwe. Otrzymanie swojej ulubionej klasyki z dawnych lat w nowoczesnej oprawie graficznej i dźwiękowej wydaje się być spełnieniem marzeń każdego weterana gier komputerowych. Jeśli dodamy do tego jeszcze mnóstwo cech, które ułatwią wejście w świat gry nowym i początkującym graczom, nie będzie wątpliwości, że Master of Orion zapowiada się na murowany hit, który zatrze niezbyt dobre wspomnienia po trzeciej odsłonie cyklu. Moje jedyne obawy budzi stylistyka tytułu. Kolory są dość żywe i cukierkowe, przedstawiciele ras trochę karykaturalni – kierowany przeze mnie Psilon wyglądał jak klasyczny Marsjanin z filmów klasy B i przemawiał w teatralny sposób głosem staruszka. Być może jednak odrobina takiego luzu przyda się w pełnej ekonomii, dyplomacji, wojen i sojuszy wielkiej strategii 4X. Trzymamy kciuki, by wskrzeszenie starego hitu się powiodło!