autor: Luc
Testujemy grę ARK: Survival Evolved - najładniejszy survival na rynku - Strona 2
Gra ARK: Survival Evolved wymaga potężnego komputera do działania, ale wygląda absolutnie obłędnie. Survival z dinozaurami w tle świetnie zapowiada się też w kwestii koncepcji rozgrywki, o czym mieliśmy okazję przekonać się w ostatnich dniach.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Nie taki ostatni
W pobliżu stref startowych trafiamy głównie na nieagresywne okazy, ale im dalej zapuścimy się w głąb wyspy, tym więcej ujrzymy drapieżników. Obecnie w ARK: Survival Evolved występuje około trzydziestu prehistorycznych gadzin – latających, pływających i majestatycznie przechadzających się po lądzie. W wersji finalnej ma być ponad siedemdziesiąt bestii, niemniej i obecna liczba robi wrażenie. Co jest istotniejsze – kreatury nadają całości niesamowity wręcz klimat. Nie chodzi tylko o sam ich wygląd (kwestią grafiki zajmiemy się później), ale i o fakt, że widząc w oddali gigantycznego diplodokusa, po prostu czujemy respekt. Także i mniejsze gatunki prezentują się równie imponująco, szybko uświadamiając nam, że jeśli chcemy „uczynić sobie tę ziemię poddaną”, czeka nas naprawdę sporo pracy. Zbieranie drewna, trawy i zajadanie się jeżynami stanowi oczywiście jakiś sposób na życie, ale jeśli marzy nam się coś więcej, prędzej czy później musimy stanąć oko w oko z niebezpiecznymi dinozaurami.
Ruszając na polowanie, nie możemy zresztą liczyć na żadną taryfę ulgową. Pomijając fakt, że nieustannie musimy być czujni – w tym miejscu ostrzegam przed grasującymi raptorami – do ubicia większej zwierzyny potrzeba zazwyczaj nie tylko lepszego sprzętu, ale i sporej grupy. Kuropodobne dodo, od których roi się na wybrzeżu, załatwimy jeszcze bez problemu gołymi rękoma, jednak bez porządnej dzidy, topora i kilku pomocników nie ma co nawet próbować zasadzać się na większe bestie. Co ciekawe, wraz z rozwojem rozgrywki i odkrywaniem kolejnych schematów do dyspozycji otrzymujemy także bardziej wysublimowane narzędzia zagłady, takie jak pistolety czy karabiny. Pomaga to znacząco pojedynczym graczom, niemniej nawet z największą armatą tyranozaura samotnie nie upolujemy – na współpracę jesteśmy więc niejako skazani. To stosunkowo ciekawy mechanizm, który – choć w teorii jest prosty – mało komu udaje się poprawnie zaimplementować. W tym przypadku wydaje się to funkcjonować przynajmniej poprawnie, choć ostateczny werdykt będzie można wydać dopiero przy większej i bardziej zróżnicowanej populacji graczy.
Dinozaur – najlepszy przyjaciel człowieka
Koniec końców, po pomoc innych będziemy jednak sięgać – czy to przypadkowo łącząc się w tymczasowe zespoły, czy też tworząc zorganizowane plemiona. Poplecznicy przydadzą się nie tylko przy uśmiercaniu bestii, ale także podczas prób ich... schwytania. Zgadza się, w grze nie tylko zabijamy potężne dinozaury, możemy je także oswajać. Od bodajże piątego poziomu mamy szansę nauczyć się tworzenia specjalnego siodła, które da się zarzucić na określony gatunek – jeżeli spotkamy go na wyspie. Najpierw jednak takiego osobnika trzeba ostrzelać lub stłuc do nieprzytomności, znarkotyzować przy pomocy wybranych jeżyn, nakarmić i gotowe. Po nałożeniu siodła mamy okazję swobodnie przemierzać świat na grzbiecie naszej własnej bestii, o którą należy jednak nieustannie się troszczyć. Teoretycznie wygląda to na banalnie proste, ale im rzadszy lub potężniejszy gatunek, tym cała zabawa zajmuje więcej czasu, choć przyznać trzeba, że sprawia też sporo satysfakcji.