autor: Luc
Testujemy Triad Wars – darmowe GTA Online w uniwersum Sleeping Dogs - Strona 2
Sleeping Dogs było jedną z najbardziej niedocenionych produkcji minionej generacji, a mimo to gracze ponownie otrzymują szansę wcielenia się w członka triady – w Triad Wars wracamy bowiem na ulice Hongkongu.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Ukryty smok w natarciu
Zanim rozpoczniemy szturm na którąś z baz, mamy możliwość wypełnienia misji pobocznych, które wydłużają czas przeznaczony na zdobycie wrogiej twierdzy. Wśród zadań występuje m.in. unieszkodliwienie jakiejś grupki, złapanie wskazanego celu czy skradzenie konkurencji samochodu. W trakcie gry trafiłem na kilka różnych przydziałów, ale niestety prawda jest taka, że szybko zaczynają się one powtarzać i po chwili powszednieją. Dodatkowy czasowy bonus oczywiście się przydaje, ale gdyby nie to, najchętniej trzymałbym się od tych aktywności z daleka. Odrobinę więcej emocji gwarantują same szturmy – wpadając do cudzej siedziby, eliminujemy kolejnych opryszków, spośród których część może dysponować np. bronią białą lub palną, dodatkowo utrudniając nam zadanie.
Dwa z trzech gangów, które możemy wybrać w Triad Wars widzieliśmy już w Sleeping Dogs. Zarówno Sun On Ye (oparte o prawdziwe Sun Yee On), jak i 18K (wzorowane na 14K) odgrywały kluczową rolę w fabularnych przygodach Wei Shena i nic dziwnego, że zdecydowano się je umieścić także i tutaj. Do obu frakcji należało wiele pamiętnych postaci takich jak Dogeyes Lin czy Two Chin Tsao, niestety nie wiadomo, czy któregokolwiek z nich spotkamy podczas fabularnej części Triad Wars.
Każda z baz jest podzielona na kilka sektorów, których „zajęcie” wymaga wybicia wszystkich obecnych tam twardzieli. Wisienkę na torcie stanowi oczywiście zmierzenie się z awatarem drugiego gracza, którym steruje jednak AI. Całość dzięki systemowi walki (o którym szerzej za chwilę) prezentuje się początkowo nieźle, ale tylko za pierwszym razem. Wszystkie kolejne rajdy wyglądają bowiem identycznie – układ pomieszczeń jest taki sam, zadania podczas szturmu również okazują się podobne. Sprawia to, że przy becie Triad Wars można po godzinie zabawy śmiało uznać, iż widzieliśmy już wszystko, co gra ma do zaoferowania.
Jeżeli uda nam się zrealizować założone cele, otrzymujemy nagrody – pieniądze, specjalne przedmioty oraz punkty doświadczenia. Wykorzystujemy je do rozbudowy własnej bazy – wzmacniania obrońców, otwierania nowych „lokali” na jej terenie (np. drukarni pieniędzy, małego kasyna) czy choćby rozwoju naszej postaci. W każdym z tych przypadków drzewko progresji nie jest szczególnie rozbudowane, ale twórcy dali nam pewną swobodę i możliwość wyboru własnej ścieżki. Aby móc nią podążać, sięgamy oczywiście po przemoc.
Triad Wars skupia się przede wszystkim na walce i już od pierwszej sceny nie pozostawia żadnych złudzeń – z każdym starciem robi się coraz bardziej brutalnie. Sama mechanika wyprowadzania ciosów nie jest, niestety, zbyt skomplikowana – ot, naciskamy pojedyncze przyciski, sporadycznie kontrując ataki. W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że to swoisty miks tego, co widzieliśmy w Sleeping Dogs i w serii o Batmanie autorstwa studia Rocksteady, ale szybko okazuje się, że całość jest znacznie bardziej uproszczona. Niemniej walka prezentuje się dość efektownie, choć jednocześnie szalenie niedokładne sterowanie i praca kamery potrafią odebrać niemal całą przyjemność z zabawy.