autor: Luc
6 powodów, dla których warto czekać na grę Mad Max od twórców Just Cause - Strona 6
Mad Max to kinowa legenda, która ma szansę przeżyć drugą młodość. Efektowna, szalona akcja oraz bardzo oryginalny świat zapewniły serii ogromny sukces 30 lat temu – teraz deweloperzy ze studia Avalanche próbują przenieść atuty filmu do świata gier wideo.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mad Max - postapokaliptyczny symulator zbierania złomu
Zdradzono także co nieco na temat tego, jak wyglądać będzie walka poza samochodem. Od czasu do czasu przyjdzie nam zmierzyć się w bezpośrednich pojedynkach z różnymi oponentami – choć otrzymamy do dyspozycji broń palną, to z uwagi na niezwykle rzadką amunicję znacznie częściej będziemy wymierzać sprawiedliwość za pomocą pięści. System ma przypominać ten znany chociażby z serii o Batmanie, stworzonej przez studio Rocksteady. W Mad Maxie także będziemy wyprowadzać kombinacje ciosów dzięki odpowiednio skoordynowanym w czasie atakom, blokom oraz kontrom.
Rozgrywka została zaprojektowana z myślą o tym konkretnym uniwersum
Studio Avalanche zna się na robieniu sandboksów jak mało kto – seria Just Cause jest tego najlepszym przykładem, nie oznacza to jednak, że w przypadku Mad Maxa postanowiono po prostu wziąć sprawdzoną formułę i opakować ją w postapokaliptyczną otoczkę. Gra filmową trylogię ma przypominać nie tylko wyglądem, ale także sposobem zaprojektowania najistotniejszych mechanizmów rozgrywki. A te wbrew pozorom bardzo mocno będą rzutować na klimat tytułu. W czym to wszystko ma się przejawiać? Chociażby w tak trywialnym aspekcie jak regenerowanie życia. Z racji tego, że Max nie zamierza unikać walki, nie raz i nie dwa podupadnie na zdrowiu. Zamiast grzecznego wyczekiwania, aż to „odnowi się samo”, albo klikania na znajdujące się w ekwipunku miksturki, trzeba będzie odrobinę się namęczyć, aby zdobyć wodę oraz pożywienie stawiające nas z powrotem na nogi.
Przykładowo, aby zdobyć pokarm, będziemy musieli uważnie obserwować niebo – widząc krążące w oddali stado sępów, zorientujemy się, że w tamtym rejonie znajduje się jakaś padlina. Z samego gnijącego truchła użytku jednak nie zrobimy, ale Max być może wygrzebie z niego jakoweś robaki – a te w końcu jak najbardziej należą do jadalnych. Podobnie jak pałętające się tu i ówdzie gryzonie, na które zapewne zapolujemy za pomocą prymitywnych narzędzi. Wszystko to oznacza, że pozyskanie jakichkolwiek surowców czy przedmiotów potrzebnych do przeżycia, będzie wymagać sporych nakładów pracy. Dokładnie tak, jak powinno to wyglądać w postapokaliptycznej rzeczywistości. Wyjątkiem ma być samo paliwo, do którego z oczywistych względów otrzymamy nieograniczony dostęp – gdyby faktycznie miało kończyć się po chwili, większość czasu spędzilibyśmy chodząc, zamiast pędzić przez Pustkowia w naszym Magnum Opus.