Sword Coast Legends – zaginiony spadkobierca Baldur’s Gate i konkurent Divinity: Original Sin - Strona 3
Po blisko dekadzie przerwy Dungeons & Dragons wraca do klasycznych RPG za sprawą gry Sword Coast Legends. Wprawdzie jest to dzieło mało doświadczonych w tym gatunku studiów n-Space i Digital Extremes, ale i tak warto czekać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Sword Coast Legends - zapomnijcie o Zapomnianych Krainach
Zastanawiacie się, kim w ogóle są ludzie z Digital Extremes i n-Space oraz jaki mają dorobek? Sword Coast Legends stanowi pierwszy w pełni niezależny projekt drugiego z wymienionych studiów, dotychczas zajmującego się głównie opracowywaniem portów różnych pozycji na przenośne konsole Nintendo. Z kolei pomagające temu zespołowi Digital Extremes to twórcy takich tytułów jak Warframe czy The Darkness II. Żaden z tych zespołów nie jest weteranem gatunku RPG, ale na szczęście producenci zadbali o kompetentną pomoc. Nad omawianym projektem czuwa bowiem Dan Tudge, pełniący wcześniej funkcję producenta wykonawczego przy grze Dragon Age: Początek. Warto jeszcze wspomnieć, że Sword Coast Legends powstaje od prawie dwóch lat (od 2013 roku) w bliskiej współpracy z Wizards of the Coast – wydawcą Dungeons & Dragons.
Z trybem Mistrza Podziemi wiąże się również najwięcej planów popremierowego rozwijania Sword Coast Legends. Możemy oczekiwać regularnego rozszerzania palety możliwości Dungeon Mastera (choćby o nowe potwory do generowania), ale najistotniejsze będą kolejne predefiniowane wyzwania, którym postaramy się sprostać wraz z przyjaciółmi. W dodatkach tych zostaniemy zabrani w rozmaite zakątki Zapomnianych Krain – zwiedzimy nie tylko Wybrzeże Mieczy. Co istotne, choć taki system rozwijania gry daje pole do zbijania fortuny na rozmaitych bonusach i bonusikach, twórcy już na starcie zadeklarowali, że ich produkcja nie będzie wymuszać mikropłatności.
Triumfalny powrót D&D do klasycznych RPG?
Obietnice twórców są nadzwyczaj interesujące, choć zarazem trudno nie odczuwać niepokoju. Czy dzieło deweloperów niemających większych doświadczeń z gatunkiem RPG poradzi sobie z konkurencją ze strony takich tuzów jak Obsidian Entertainment? A może wcale nie będzie musiało sobie radzić, bo gracze zlecą się do niego na skrzydłach nostalgii, zwabieni samymi tylko słowami „Sword Coast” w tytule? Już sam ten czynnik gwarantuje omawianej produkcji niemałe zainteresowanie, ale żeby móc wyrokować o sukcesie, trzeba będzie poczekać, aż twórcy zdecydują się zdradzić i pokazać coś więcej, zwłaszcza w kwestii kampanii fabularnej i ewentualnego co-opa. Tymczasem trzymajmy kciuki, by Dungeons & Dragons po blisko dekadzie przerwy faktycznie triumfalnie powróciło na „rolplejowe” salony, otwierając nowy rozdział w historii tego systemu w grach wideo.