Recenzja gry Grand Theft Auto V – 10 gwiazdek dla GTA V!
Po kilkudziesięciu godzinach GTA V nie przestaje bawić i zadziwiać. Historia gangsterów Michaela, Franklina i Trevora to spore osiągnięcie studia Rockstar, które po raz kolejny pokazało, że gra w zupełnie innej lidze niż większość deweloperów.
- trzy charyzmatyczne postacie i opcja grania każdą z nich;
- napady na banki, pozwalające na pewną dozę swobody;
- olbrzymi, ładny i dobrze zaprojektowany świat;
- kilkudziesięciogodzinna kampania, dobry scenariusz;
- masa dodatkowych aktywności;
- poprawienie większość aspektów mechaniki rozgrywki – strzelania, jeżdżenia itp.;
- realistycznie zachowująca się policja;
- umiejętne operowanie treścią – stopniowe wprowadzanie gracza do olbrzymiego świata;
- świetna oprawa audio;
- przyzwoita grafika na przestarzałych konsolach.
- za mało skoków.
Kiedy w 1997 roku pierwszy raz uruchamiałem Grand Theft Auto, nie miałem pojęcia, że będzie to jedna z najważniejszych serii w historii gier. Dzisiaj nazwa Rockstar jest synonimem rozmachu i jakości, odwagi i stylu, humoru i gorzkiego spojrzenia na rzeczywistość. Po historii imigranta Niko Bellica w GTA IV i azjatyckich porachunkach w Chinatown Wars przyszła pora na następny wielki rozdział tego uniwersum.
Grand Theft Auto V to gra ogromna i niezwykle absorbująca. Wręcz trudno się od niej oderwać i przestać o niej myśleć. Rockstar pokusił się przy tym o parę istotnych nowości i modyfikacji, które nieco zmieniają dotychczasowy obraz GTA, akcentując inne aspekty. Czy wyszło to serii na dobre? Przekonajcie się sami w naszej recenzji, której wymowy chyba już się spodziewacie. Bo naprawdę trudno ukrywać, że GTA V to udana produkcja i kolejna wielka gangsterska przygoda. Niepozbawiona pewnych błędów czy kontrowersji, ale jednak niezapomniana i z punktu widzenia nałogowego gracza wręcz obowiązkowa.

Co trzy głowy to nie jedna
W Grand Theft Auto V studiu Rockstar nie wystarczył jeden bohater – możemy więc kontrolować aż trzech. Jest to o tyle istotne, że każdy okazuje się nieco inny. Najbardziej wyrazisty, bo prezentowany z żoną i dwójką dzieci w tle, jest Michael, młody „emeryt”, który zapracował na spokojną „starość”, organizując skoki i napady. Facet ewidentnie ma problem z komunikacją z rodziną, więc pewnie z niemałą ulgą trafia na Franklina, młodego Afroamerykanina z ambicjami wyrwania się z getta. Później dołącza do nich Trevor, którego nie sposób określić inaczej niż jako... zaskakująco sympatycznego socjopatę z piekła rodem. Ta postać przeprowadza swego rodzaju terapię szokową na graczu i co rusz wystawia go na próby. Zresztą to celowy zabieg Rockstara, który chce podkreślić różnicę między starymi wygami, czyli Michaelem i Trevorem, których cechuje nieprzewidywalność i w dużym skrócie brak skrupułów, a Franklinem, gościem wciąż w miarę normalnym. Ciekawy zabieg, bo skłania do zastanowienia się nad istotą bohaterów gier (szczególnie w przypadku Trevora). Mordercy, psychopaci, dziwacy – dlaczego wciąż im kibicujemy czy wręcz pomagamy?

Dlaczego Trevor jest, jaki jest? Gra nie udziela jasnych odpowiedzi, ale sam zainteresowany wielokrotnie powtarza, że „miał trudne dzieciństwo”. Możemy zresztą przekonać się czemu, bo w pewnym momencie spotykamy osobę z nim spokrewnioną...
Najbardziej klasycznym bohaterem z całej trójki jest Franklin – to młody wolny strzelec, który chce zrobić karierę. Pusta karta, którą zapiszemy naszymi niecnymi czynami. Michael jest ukształtowany i nie potrzebuje poklasku. Pragnie pojednania z rodziną i znalezienia sobie w życiu zajęcia innego niż gangsterka. A Trevor? Trevor to klasyczny już w popkulturze przykład wariata, który szuka nici porozumienia z resztą świata. Jest wykolejeńcem i samotnikiem, ale potrzebuje przyjaciół. Inną sprawą jest to, że wielu z nich traktuje fatalnie, przy okazji zabijając mnóstwo osób bez zastanowienia – to jego sposób na radzenie sobie ze stresem i niejasnymi społecznie sytuacjami. Trevor to najbardziej kontrowersyjna postać w uniwersum Grand Theft Auto. Także z tego powodu, że – w odróżnieniu od wielu znanych już świrów – otrzymujemy nad nim kontrolę. Często w grach Rockstara trafialiśmy na ludzi złych, wściekłych i nieobliczalnych – zawsze jednak obserwowaliśmy ich z perspektywy bohatera wykonującego polecenia.
