Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 maja 2002, 10:38

autor: Krzysztof Żołyński

Star Wars Jedi Knight II: Jedi Outcast - recenzja gry

Star Wars Jedi Outcast: Jedi Knight II to już trzecia część przygód agenta rebeliantów Kyle Katarna. Minęło kilka lat od czasu gdy Kyle pomścił śmierć swego ojca oraz ocalił Valley of the Jedi przed najazdem Dark Jedi dowodzonych przez Jereca.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie ukrywam, że na tę grę czekałem z wielką niecierpliwością. Zresztą chyba nie tylko ja jeden. Miałem też trochę obaw, bo w wypadku kontynuacji tak wielkich hitów, często zachodzi podejrzenie, że nowa gra nie będzie tak świetna jak poprzedniczki. Już na wstępie mogę zdradzić, że praktycznie nic z mych obaw nie sprawdziło się i zapewniam, że gra jest wyśmienita.

Podobnie jak w poprzednich grach z tej serii, również Jedi Knight 2 obsadza nas w roli Kyle’a Katarna, najemnika, który powierzył swe wszechstronne umiejętności Rebelii będącej w czasie powstania przeciwko Imperium. Kyle przeżył wiele niesamowitych przygód, które fani gier osadzonych w świecie Gwiezdnej Sagi na pewno doskonale pamiętają. Powraca w Star Wars: Jedi Knight 2: Jedi Outcast, ale jest zupełnie innym człowiekiem. Moc, która w nim drzemie nie jest tak silna jak przed laty, a miecz świetlny zawisł na kołku. Doszło do tego, kiedy Kyle chylił się powoli w kierunku ciemnej strony mocy. Postanowił wtedy, że porzuci drogę rycerza Jedi. Zamiast tego zaciągnął się na służbę u Aliantów i wypełniał dla nich przeróżne niebezpieczne misje.

Gra rozpoczyna się w momencie, kiedy Katarn i jego zaufany pilot Jan Ors wypełniają jedno z takich zadań. Otrzymują rozkaz od Mon Mothmy, nakazujący zbadać niepokojące wieści dochodzące z powierzchni planety, którą do niedawna uważano za niezamieszkałą. Podczas rekonesansu, Kyle i Jan odkrywają przerażające fakty. Oto na powierzchni tej spokojnej niegdyś planety mieści się tajna baza Imperium, gdzie tworzona jest armia wojowników będących mieszanką nowoczesnej technologii i mocy.

Cel gry jest bardzo konkretny, ale nikt nie daje gwarancji, że łatwy. Odpowiedzialność za jego wykonanie spoczywa oczywiście na barkach Kyle’a Katarna. Walka z imperialnym pomiotem jest rozłożona na 24 misje, podczas których odwiedzamy 8 całkowicie odmiennych światów. W porównaniu z innymi shooterami gra jest długa i dość trudna.

Wracajmy jednak do lokacji. Niektóre z nich, jak choćby Yavin i Miasto w Chmurach zapewne są doskonale znane wielbicielom Gwiezdnych Wojen. Z kolei kopalnia na Artus i pokłady statku Doom Giver są zupełnie nowe, ale zaręczam, że również niezmiernie interesujące. Jak zwykle spotkacie mnóstwo ludzi. Są to zarówno nowe twarze, jak również doskonale znani i szanowani-Luke Skywalker, Lando Calrissian i Mon Mothma. Zobaczycie się z nimi w niezwykle efektownych przerywnikach filmowych uzupełniających akcję gry. Widać wyraźnie, że autorom gry zależało na pokazaniu umiejętności animacyjnych. Twarze ludzi, z którymi prowadzimy konwersacje są wręcz perfekcyjnie animowane, włączając w to znakomitą synchronizację ruchu warg z głosem i naśladowanie mimiki ludzkiej twarzy. Efekt jest naprawdę powalający na kolana i stanowi klasę samą w sobie.

Oczywiście nie wszystkie postacie, jakie spotkacie w trakcie gry są przyjacielsko nastawione. Przed oczami Kyla przewija się cała galeria wszelkich galaktycznych szumowin, no i oczywiście mnóstwo, mnóstwo storm troopersów (szczególnie w pierwszych pięciu misjach). Prawdę powiedziawszy, w początkowej fazie gry są oni jedynymi przeciwnikami, ale to wcale nie oznacza, że nie odczuwa się radochy, gdy wykańczamy ich kolejne oddziały. Z drugiej strony taki układ jest szczęśliwy, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że na początku, Kyle nie dysponuje żadną mocą, ani nie ma przy pasie miecza świetlnego, zaś jedyną dostępną bronią jest standardowy karabin imperialny.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.