Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Forza Horizon Recenzja gry

Recenzja gry 19 października 2012, 18:30

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Forza Horizon - szalone wyścigi w stanie Kolorado

Playground Games robi skok w bok i zabiera nas do Kolorado na szalony festiwal wyścigów Horizon. Czy mamy w końcu godnego następcę Test Drive Unlimited i Burnout Paradise?

Recenzja powstała na bazie wersji X360.

PLUSY:
  • Kolorado jest śliczne o dowolnej porze dnia i nocy;
  • widok z wnętrza kabiny w każdym aucie;
  • przyzwoity model jazdy;
  • możliwość tuningu, również wizualnego;
  • mocny multiplayer, choć tylko dla ośmiu graczy.
MINUSY:
  • niewykorzystany potencjał otwartego świata;
  • gra sprawia wrażenie platformy przygotowanej na przyjęcie ciekawszych DLC;
  • infantylny dubbing;
  • trochę za dużo loadingów.

Forza Motorsport 4 autorstwa Turn 10 w ubiegłym roku mocno wbiła szpilę konkurencji spod znaku Polyphony Digital i coś czuję, że teraz obie ekipy szykują się do wojny totalnej, która być może zostanie przeprowadzona dopiero na konsolach kolejnej generacji. W międzyczasie jednak, pod czujnym okiem Amerykanów i przy udziale zespołu Playground Games, powstała Forza Horizon. Gra, która pełnymi garściami czerpie z dziedzictwa Test Drive Unlimited i Burnout Paradise. Sęk w tym, że pomimo widocznej na pierwszy rzut oka technologicznej wyższości, jakby to powiedział nieodżałowany Mieczysław Czechowicz w roli pana profesora z filmu Poszukiwany, poszukiwana, za mało w niej „cukru w cukrze”.

Dopisek „Horizon” po słowie „Forza” jest nazwą wirtualnego festiwalu wyścigów odbywających się w USA w stanie Kolorado. Twórcy przygotowali sporych rozmiarów otwarty świat pokryty siecią dróg, z których możemy podziwiać prześliczną okolicę. Udział w zawodach bierze dwustu pięćdziesięciu kierowców, a gracz jest ostatnim, któremu udało się zakwalifikować. A także najmniej znanym z całej reszty. Tajemniczą i niewiadomą personą, która – dopiero awansując – musi wywalczyć sobie uznanie godne prawdziwego mistrza kierownicy.

Od czasu do czasu stajemy do rywalizacji z jednym zawodnikiem, w której stawką jest jego samochód.

A zatem Forzy Horizon nie należy łączyć bezpośrednio z serią Motorsport, a raczej traktować jako chwilowy skok w bok. Ukierunkowany zresztą niekoniecznie na tę samą widownię, dla której kręcenie się w kółko po kilkunastu torach jest równie ciekawe co oglądanie, jak rośnie trawa na trawniku. W Horizon jest przestrzeń, widoczny w oddali horyzont i pęd powietrza rozbijający się o szybę Audi R8. Coś, co z pewnością ma szansę spodobać się fanom wyścigów lubujących się w nieco mniej zobowiązującej rozrywce i stawiających bardziej na dynamikę i widowiskowość.

Można do woli zachwycać się jazdą przez otwarty świat, który na szczęście nie do końca sprawia wrażenie pustego. Oprócz anonimowych samochodów po drogach przemieszczają się inni kierowcy. Wystarczy podjechać do otagowanego nazwiskiem zawodnika auta i przytrzymując X na padzie, wyzwać go na pojedynek. Jeżeli wcześniej ustaliliśmy na pokładowym GPS-ie jakąś trasę, to właśnie ona najczęściej będzie areną naszych zmagań. To sympatyczny „ficzer”, którego zadaniem jest zamaskowanie faktu, że poza ciągłym wyzywaniem na pojedynki (kasa za wygraną jest zwykle bardzo niewielka) i tłuczeniem ustawionych na drogach tablic, za co otrzymujemy zniżki w warsztacie, w trybie dowolnej jazdy nie ma absolutnie nic do roboty. W przerwach pomiędzy zaprogramowanymi z góry wyścigami świat Forzy Horizon nie oferuje niczego poza zwiedzaniem wąskich poboczy. Ach, zapomniałbym o dziewięciu kultowych samochodach ukrytych gdzieś w stodołach, odnośnie znalezienia których otrzymujemy od czasu do czasu jakieś wskazówki w postaci oznaczenia obszaru do spenetrowania. Dziewięć wozów, a wyszukanie każdego z nich zajmuje zaledwie kilka minut, co jest chyba żartem autorów gry, która ma przecież wystarczyć na przynajmniej kilkadziesiąt godzin zabawy.

Takiej Forzy mało kto się spodziewał.

Otwarty świat Forzy Horizon jest więc piękny, ale wyjątkowo nudny. Kilka lat temu świetnie bawiłem się przy Burnout Paradise, który od tamtego czasu stał się dla mnie wyznacznikiem tego, jak powinno się robić dobre zręcznościowe wyścigi z otwartym światem. Ten świat musi nie tylko żyć, ale też pulsować wyzwaniami niezwiązanymi bezpośrednio ze ściganiem się. Teraz się ścigam, a za chwilę chcę szukać sekretów, potem bawić się w kaskadera, a jeszcze później stawiać czoła kolejnym wyzwaniom. W Horizon niemal jedynym, co mogę robić na drodze, jest kręcenie bączków, za co otrzymuje się punkty stylu pomagające awansować wzwyż wspomnianej drabinki. Długa prosta, na oko tak ze dwa kilometry, a ja drift, drift, bączek, drift pomiędzy innymi autami. Ostatecznie, pominąwszy uzyskanie jednego achievementa, owe punkty zdają się psu na budę. No dobrze, odblokowują od czasu do czasu dostęp do ekskluzywnych wyścigów z samolotem czy balonami. Te jednak poza niewielkim urozmaiceniem zabawy nie są jakąś szczególną atrakcją. Dalej jest już nieco lepiej i na przykład szalone wyścigi „miniaków” niejednemu kierowcy dadzą w kość.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

DM Ekspert 15 września 2014

(X360) Recenzja spin-offa serii wyścigowej Forza, tym razem w trybie czysto zręcznościowym i z otwartym światem. Przypominamy jak wyglądała pierwsza odsłona, przed nadchodzącą drugą częścią gry

7.5
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.