Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 września 2011, 13:19

autor: Marcin Skierski

Opór po raz trzeci - recenzja gry Resistance 3

Po raz trzeci posiadacze konsol PlayStation 3 stają do walki z obcym najeźdźcą w serii Resistance. W jakiej formie jest najnowsze dzieło firmy Insomniac Games.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

Serię Resistance można uznać za jedną z bardziej niedocenianych ekskluzywnych produkcji dedykowanych PlayStation 3. Pierwsza część została przygotowana na premierę konsoli i nie wyróżniła się zbyt mocno (nie licząc dość oryginalnego zestawu broni) na tle innych strzelanin dostępnych na rynku. Kontynuacja zaskoczyła m.in. bardziej efektowną rozgrywką i emocjonującymi potyczkami z gigantycznymi bossami, ale nadal była traktowana raczej jako przystawka przed nadchodzącym wówczas Killzonem 2. „Trójkę” pracownicy studia Insomniac Games przygotowywali przez niemal trzy lata – tak długi okres miał szansę przełożyć się na mocno dopracowany produkt. Po ukończeniu jednoosobowej kampanii i przetestowaniu trybu multiplayer mam pewne wątpliwości, czy autorzy w stu procentach wykorzystali ten czas.

W Resistance 3 znajdziemy sporo nawiązań do poprzednich części, zatem pełnię przyjemności z odkrywania historii będą czerpać przede wszystkim osoby zaznajomione z całym cyklem. Tym razem wcielamy się w nowego bohatera. Jest nim Joseph Capelli, który został wyrzucony z wojska na skutek czynu, jakiego dopuścił się w ostatniej odsłonie serii. Razem z żoną i synkiem schronił się w podziemiach miasteczka Haven, gdzie pozostali przy życiu ludzie ukrywają się przed wrogą rasą Chimer, która wybiła ponad dziewięćdziesiąt procent populacji.

Hybryda – najbardziej pospolita odmiana Chimer w grze.

Chcąc nieco poprawić sytuację, udajemy się wraz z doktorem Malikovem do Nowego Jorku, aby zniszczyć gigantyczną wieżę generującą tunel czasoprzestrzenny. Jego obecność powoduje stopniowe zamarzanie planety, co sprzyja egzystencji Chimer preferujących mroźny klimat, natomiast może doprowadzić do śmierci ludzi. Niewtajemniczonym przypomnę, że wydarzenia przedstawione na przestrzeni całej serii pokazują alternatywną historię, według której Europa (a z czasem także reszta świata) została zaatakowana i opanowana przez wspomniane Chimery. Do wybuchu II wojny światowej nigdy nie doszło, a ludzkość musi zmagać się ze śmiertelnym zagrożeniem w postaci obcej rasy.

Zanim ostatecznie dotrzemy do Nowego Jorku, odbywamy kilkugodzinną podróż przez amerykańskie miasta. Taki zabieg pozwolił twórcom na przygotowanie całkiem zróżnicowanych lokacji. Partyzanckie ukrywanie się w podziemiach nie zdaje zbyt długo egzaminu, z czasem trafiamy zatem na ulice zniszczonego wojną miasteczka, by później przepłynąć łodzią wśród legowisk kolejnych rodzajów Chimer. Nie brakuje etapów rozgrywających się w nocy, pokrytych śniegiem czy opuszczonej kopalni z urzędującym w niej potworem.

Twórcy postarali się o odpowiednie wyważenie emocji towarzyszących rozgrywce. W jednej chwili niemal nie odrywamy palca od spustu i jesteśmy przytłaczani coraz liczniejszymi zastępami przeciwników, by innym razem ostrożnie poruszać się po wyludnionym miasteczku, w którym wręcz roi się od kokonów z jeszcze nienarodzonymi Chimerami w środku. Nieraz mamy do czynienia ze swego rodzaju strzelaniną na szynach – choćby w czasie wspomnianej przeprawy łodzią czy dłuższej przejażdżki pociągiem. Wtedy naszym głównym celem jest przetrwanie, bo pole manewru zostało ograniczone, a wrogowie nie przestają atakować.

Szybko dają się zauważyć spore braki u sztucznej inteligencji. Zachowanie przeciwników na ogół ogranicza się do parcia przed siebie i ostrzeliwania pozycji gracza. Wprawdzie nie jest im obce korzystanie z osłon w trakcie bardziej zaciętych potyczek, ale niejednokrotnie potrafią opuścić schronienie, robiąc z siebie bardzo łatwy cel. Brakowało mi większej współpracy, mądrego przemieszczania się po polu bitwy czy choćby prób oflankowania głównego bohatera. Wszystkie problemy stają się najbardziej widoczne w końcowych fragmentach kampanii, gdy autorzy najwyraźniej postawili na ilość, trochę zapominając o jakości. Pod koniec gry zmagamy się z dziesiątkami nacierających z każdej strony Chimer i wtedy walka zaczyna tracić jakiekolwiek podłoże taktyczne. Adwersarze za wszelką cenę szturmują naszą pozycję, jakby własna śmierć nie miała dla nich znaczenia.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.