Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 30 maja 2011, 13:56

autor: Przemysław Zamęcki

DiRT 3 - recenzja gry

Codemasters powraca z trzecią odsłoną popularnej rajdówki. Amerykańskie hamburgery zastąpiła europejska pizza i golonka, ale pytanie, czy to wystarczy, by wrócić do łask zawiedzionej grupy bardziej wymagających graczy?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

DiRT 3 jest dla mnie świetnym przykładem tego, jak mylne może być pierwsze wrażenie. Tuż po uruchomieniu gry byłem przekonany, że oto w końcu otrzymałem produkt, który fanowi zmagań WRC i nieodżałowanego Richard Burns Rally nieźle wypełni pustkę, jaka od kilku lat występuje na rynku gier rajdowych. Niestety piękny sen skończył się po kilkudziesięciu minutach szarpania się z kontrolerem i paru wiązankach niecenzuralnych słów w stronę firmy, która – mając wieloletnią tradycję w produkcji samochodówek – nie potrafi dodać opcji zmiany obrotu kąta kierownicy. I to pomimo oficjalnego wsparcia dla tejże.

Colin McRae Block Rally

Codemasters konsekwentnie zmierza w wytyczonym kierunku. Pierwszy DiRT nie był idealny, ale zapewniał poczucie, że gramy w produkt stworzony z miłości do rajdów samochodowych. Najkrócej rzecz ujmując, starał się być w jakimś tam stopniu symulatorem prowadzenia auta po wertepach. Część druga to zupełny zwrot w kierunku zręcznościówek. Precyzyjne ustawienia samochodu zastąpiono kilkoma kwadracikami, a model jazdy nabrał cech właściwych pijanemu dorożkarzowi. Nie mówię, że to źle. Produkt wyraźnie adresowany był do szerszego grona odbiorców i wnosząc z faktu, że Brytyjczycy podarowali sobie jakiekolwiek większe zmiany w DiR-cie 3, zabieg ów odniósł właściwy skutek.

Wspomniana wcześniej konsekwencja, z jaką działa Codemasters, objawia się także na innej płaszczyźnie. Do czasu tragicznego wypadku Colin McRae był oficjalnym patronem serii i to właśnie jego doświadczeniem kierowali się autorzy przy produkcji sześciu gier. W DiR-cie 2 numerem jeden był już Ken Block, amerykański czarodziej trików samochodowych, którego kariera kręciła się wówczas wokół zawodów rozgrywanych głównie w Stanach Zjednoczonych. Mimo że w nazwie gry wciąż oficjalnie widniał Colin, to jednak podjęto trop, przez co mocno skupiono się na konkurencjach popularnych za Wielką Kałużą. Co zresztą spotkało się z nie do końca zadowalającym przyjęciem ze strony europejskich fanów. Los sprawił, że jakiś czas później Ken Block zaczął próbować swoich sił również w Europie, a więc nadarzyła się okazja, by poczynić pewne zmiany w kolejnej części. Dlatego też „trójka” ma być przede wszystkim prezentem dla zawiedzionych fanów. Niestety dla nich – konsekwencja działania autorów jest iście żelazna i obawiam się, że to właśnie oni, pomimo dobrej oceny samej gry, ponownie poczują zawód.

Jak to się robi po europejsku

Zmiany w podejściu do prezentacji gry widać już w menu. Zrezygnowano z obrazka imitującego przyczepę i przylegający do niej placyk z garażem. Teraz jest zwyczajnie, ot kilka opcji widocznych na jednym ekranie i animowany wizerunek wybranego wcześniej auta. Ideał? Byłby, gdyby nie pan i pani, którzy przy każdej okazji nawijają ziomalską gadkę-szmatkę, marnując przy tym nasz czas. Nie jest to co prawda aż tak męczące jak gadające głowy Trevisa Pastrany czy Dave’a Mirry w DiR-cie 2, ale jednak. Fakt należy odnotować, bo pomimo niewielkiej zmiany klimatu deweloper ciągle traktuje graczy jak idiotów, którym w trzech szybkich zdaniach trzeba wytłumaczyć różnicę między trybami Rally a Trailblazer. Koniecznie muszę także zaznaczyć, że zaoferowano nam dwa typy komentarza pilota. Uproszczony, w którym wiadomości o tym, co znajduje się za następnym zakrętem, otrzymujemy w postaci komend, typu „medium left, easy right”, oraz profesjonalny, gdzie padają bardziej skomplikowane polecenia, informujące m.in. o stopniu nachylenia każdego z wywijasów. To bardzo miłe, że zdecydowano się na takie pozostawienie graczom wyboru. Także wzorem Shiftów mamy możliwość częściowego lub całkowitego wyłączenia danych widocznych na ekranie w czasie jazdy.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.

Recenzja gry Gran Turismo 7 - premiera spóźniona o 5 lat
Recenzja gry Gran Turismo 7 - premiera spóźniona o 5 lat

Recenzja gry

Na PlayStation 5 Gran Turismo 7 błyszczy, bo po prostu nie ma żadnej konkurencji. Na tle całego gatunku to jednak mocno spóźniona premiera nieco przestarzałej już gry.

Recenzja gry Forza Horizon 5 - ale cudny ten Meksyk!
Recenzja gry Forza Horizon 5 - ale cudny ten Meksyk!

Recenzja gry

Odgrzewany kotlet jeszcze nigdy nie smakował tak dobrze. Albo raczej jeszcze nigdy nie miał smaku pysznej tortilli czy burrito. Mimo braku istotnych zmian, nowa Forza Horizon 5 wygląda obłędnie i nie pozwala się oderwać od meksykańskich szos i bezdroży.