autor: leo987 & matchaus
Silent Hunter II: WWII U-Boat Combat Simulator - recenzja gry
Silent Hunter II to nowe wcielenie przebojowego symulatora okrętu podwodnego. Gra odtwarza z dużą dokładnością dramatyczne losy bitew o Atlantyk rozegranej między niemieckimi U-bootami, a brytyjskimi i amerykańskimi okrętami.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Każdy recenzent, opisując grę, stara się maksymalnie wiernie przekazać to co ona sobą reprezentuje. Pomimo niewątpliwego optymizmu jakim się kieruje, ocenia grę kierując się własnymi odczuciami. Dlatego też rozbieżność pomiędzy ocenami recenzenta a redakcji wynikają z tego, że dana gra kierowana jest do bardzo dużej rzeszy ludzi, którzy to nie postrzegają jej w ten sam sposób co recenzent. Ocena redakcji jest właśnie próbą spojrzenia z perspektywy przeciętnego gracza. |
„U-booty to tchórzliwi łajdacy zatapiający nasze statki, zaś nasze submarines to dzielne i wspaniałe okręty, zatapiające nieprzyjaciół”
Winston Churchill definiujący różnicę między niemieckimi, a alianckimi okrętami podwodnymi.
Od niepamiętnych czasów żeglarze całego świata mawiają, iż „cisza morska jest rzeczą straszną”. Powiedzenie to nie dotyczyło już bynajmniej zbawiennego wiatru, prowadzącego żaglowce do portów przeznaczenia, lecz oznaczało możliwość namierzania statków na podstawie hałasu jaki wydają ich śruby napędowe. Słowa te nabrały nowego, przerażającego znaczenia w okresie II Wojny Światowej, kiedy to niemiecka Trzecia Rzesza wysyłała swe okręty podwodne przeciwko alianckim konwojom. Bitwa o Atlantyk była zaciętą walką, która pochłonęła olbrzymią liczbę istnień ludzkich po obu stronach konfliktu. Do dnia dzisiejszego pozostaje ona najdłuższą i najtrudniejszą kampanią morską w dziejach ludzkości.
Historia, którą za chwilę poznacie zdarzyła się naprawdę. Opowiada ona o zwykłych ludziach dokonujących niezwykłych czynów w jakże niespokojnych czasach.
CICHY ŁOWCA
Szumonamiernik U-Boota wyłowił z mrocznej ciszy ledwie słyszalny odgłos śruby napędowej. Choć było to niewinne „szuuu, szuuu”, człowiek w słuchawkach na uszach, który ze skupieniem wpatrywał się tarczę hydrolokalizatora, rozpoznał go bezbłędnie.
Meldunek, niczym gorąca krew przebiegająca tętnice, popłynął błyskawicznie w stronę centrum dowodzenia. A kiedy dotarł do miejsca przeznaczenia, leniwie śpiący do tej pory zwierz na powrót zbudził się do życia. Silniki ożyły, a stalowy kadłub jęknął przeciągle, by po chwili przejść w jednostajne drżenie.
Źrenice poczęły lustrować horyzont. U-Boot ruszył pełną mocą swych silników, jak głodny rekin podążający śladami świeżej krwi. A tej w oceanie przybywało coraz więcej - szumonamiernik wyławiał kolejne odgłosy okrętowych śrub.
***
Transportowiec „Pan Norway” od kilku dni płynął w konwoju. Opuściwszy kanadyjskie wybrzeże kierował się w stronę wysp brytyjskich. W rękach kapitana tej jednostki spoczywało życie i bezpieczeństwo załogi. Utrzymywanie pozycji w szyku wymagało ogromnej odpowiedzialności i było przy tym potwornie stresujące. Większość marynarzy zdawała sobie sprawę, że najmniejsza zmiana kursu i odłączenie się od grupy oznacza wyrok śmierci w paszczach najdzikszych morskich bestii - niemieckich U-Bootów.
Jeden z nich właśnie rozpoczynał polowanie...