autor: Karol Wilczek
Dragon Age: Początek - Przebudzenie - recenzja gry
Czekacie na Dragon Age 2? Jeśli tak, to z pewnością zechcecie to oczekiwanie umilić sobie dodatkiem, oferującym 20 godzin radosnego mordowania Mrocznych Pomiotów.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Niespełna pięć miesięcy minęło od pojawienia się świetnego i ciepło przyjętego cRPG – Dragon Age: Początek. Wielu z nas zostało wtedy wręcz wessanych na kilkadziesiąt godzin w mroczne, brutalne realia fantastycznej krainy Ferelden. Dla tych, którzy ciągle nie mają dość i chcieliby, parafrazując słowa bohatera innego legendarnego dzieła BioWare: „skopać Pomiotom tyłki w słusznej sprawie”, przygotowano pierwszy pełnoprawny dodatek – Dragon Age: Początek – Przebudzenie.
Ile zajmuje ratowanie świata...
Przed premierą dodatku gracze na forach internetowych stale poruszali temat jego długości, czyli coś, co szerokim łukiem omijane było przez samych twórców. Nareszcie można otwarcie stwierdzić, że Przebudzenie zajmuje około 20 godzin. Oczywiście jest to tylko wartość uśredniona, ponieważ grając szybko i skupiając się na głównym wątku, można skończyć grę 5 godzin wcześniej, a jeżeli chce się wyciągnąć z niej wszystko, co oferuje i pobawić trochę craftingiem, da się przedłużyć rozgrywkę nawet do 30 godzin. Jak na mój gust, te kilkanaście, kilkadziesiąt godzin w zupełności wystarczy. Wiele gier „pęka” w czasie krótszym, a przecież mówimy tutaj o dodatku, który z założenia jest mniejszy.
Dlaczego Pomioty mówią...
Zanim rozpocznie się przygoda, należy zdecydować, czy chcemy grać postacią, którą ukończyliśmy Dragon Age, czy wolimy stworzyć nowego 18-poziomowego Szarego Strażnika, przybywającego z Orlais. Jeżeli skorzystamy z naszego „starego” bohatera, kilka razy w grze znajdziemy odniesienia do dokonanych wcześniej wyborów czy czynów. Takich sytuacji jest jednak bardzo mało. Z postaci, które brały udział w poprzedniej przygodzie, spotkać można Alistaira i Wynne, ale są to tylko krótkie i nieistotne epizody. Największą rolę ze starych kompanów odgrywa Oghren, który również w Przebudzeniu jest członkiem drużyny, ale on do przeszłości nawiązuje tylko wtedy, kiedy nie pije – czyli prawie wcale.
Niezależnie od tego, kim postanawiamy grać, pierwsze kroki stawiamy w Twierdzy Czuwania – siedzibie, która przypadła Szarym Strażnikom po zwycięstwie nad Arcydemonem. Przybywamy tam jako nowy komendant, ale zamiast fanfar, oklasków i uśmiechniętych twarzy pięknych kobiet witają nas ohydne gęby Pomiotów, które właśnie zdobywają twierdzę. Cóż zrobić, pora kolejny raz zakasać rękawy, wyciągnąć miecz i rozpocząć standardową pracę superbohatera – uratować świat (a przynajmniej jego część) od zagłady.
Wygonienie paskud z twierdzy to oczywiście dopiero początek. Później okazuje się, że sytuacja jest znacznie bardziej zagmatwana, a atak na siedzibę Strażników to dopiero wstęp do dalszych wydarzeń. Część Pomiotów wykazuje oznaki inteligencji i potrafi mówić. Po śmierci Arcydemona nie rozproszyły się one i nie uciekły pod ziemię, tak jak opisują to poprzednie historie Plagi. Wydaje się, że ktoś nimi dowodzi, ktoś niebezpieczny, o niezwykłej inteligencji. Główny wątek skupia się właśnie na odkryciu przyczyn tej niecodziennej sytuacji.
W Dragon Age elementem, który nieco mnie rozczarował, była fabuła. Oczekiwałem czegoś wyjątkowego, epickiego na miarę pozostałych erpegów firmy BioWare. Otrzymałem przyzwoitą historię, momentami bardzo ciekawą, ale rewelacji nie było. Nie spodobał mi się również pomysł podzielenia głównej fabuły na kilka osobnych, praktycznie niepowiązanych ze sobą zadań, które można było wykonać w dowolnej kolejności (zadania z traktatami).
Dodatek pod tym względem wygląda prawie identycznie. Również tutaj główna oś fabularna opiera się na trzech zadaniach, niewiążących się zbytnio ze sobą i tworzących oddzielne opowieści. Tak samo jak w podstawce historia jest aż – i zarazem tylko – dobra. Mamy kilka niespodziewanych zwrotów akcji, stopniowe odkrywanie tajemnic Pomiotów i przede wszystkim wybory moralne, mające istotny wpływ na przebieg gry. Podejmowanie trudnych decyzji zostało bardziej wyeksponowane. Twórcom udało się zaserwować kilka sytuacji, w których można wybrać jedynie mniejsze zło. Szkoda, że takich rozwiązań nie ma jeszcze więcej. Od gry z kategorią wiekową 18 oczekuję jak najwięcej momentów, które nie są kontrastowo czarne i białe, a właśnie w różnych odcieniach szarości. Przebudzenie sprawiło, że niekiedy naprawdę miałem trudność z obraniem najrozsądniejszej i najbardziej odpowiadającej mi pod względem odczuć opcji dialogowej, a wierzcie, że takie chwile podczas grania zdarzają mi się wyjątkowo rzadko.