Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 lutego 2010, 16:02

autor: Przemysław Zamęcki

Napoleon: Total War - recenzja gry

Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy. Creative Assembly chyba także posiadło jakiś tajemniczy patent, ponieważ Napoleon: Total War jest grą ze wszech miar udaną.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nawet średnio zorientowany w temacie historii gracz na pewno słyszał kiedyś o Napoleonie. Niewysoki, krępy i lekko łysiejący pan sprawił, że w pewnym momencie dziejów padła przed nim na kolana niemal cała Europa. Logiczną konsekwencją jest więc chęć przedstawienia owych podbojów przez zespół Creative Assembly, który od dziesięciu lat raczy nas kolejnymi wariacjami na temat militarnych zmagań gatunku ludzkiego. Wielki wódz, wizjoner, genialny polityk, despota, szaleniec, niepoprawny marzyciel?

Napoleon: Total War jest w pełni samodzielnym dodatkiem i do prawidłowego działania nie wymaga posiadania Empire, chociaż wyraźnie widać, że podstawka stanowi kręgosłup nowej wersji. Zmian jest jednak sporo: od sposobu rozgrywania kampanii na mapie ogólnej aż po same bitwy, podczas których generał przestał pełnić funkcję jedynie guzika od munduru.

Śladami Aleksandra Macedońskiego. Miasto Aleksandria.

Jak na dodatek Napoleon oferuje naprawdę sporą dawkę rozrywki. Główna część gry skupia się na trzech kampaniach o rosnącym stopniu złożoności, prowadzonych przez „Małego Kaprala”. Pierwszą, będącą jednocześnie bardziej wstępem do dwóch pozostałych, jest kampania w północnych Włoszech rozgrywająca się w latach 1796-1797, podczas której naszym zadaniem jest zdobycie Klagenfurtu i otwarcie wolnej drogi, która mogłaby być wykorzystana do podboju Austrii. Drugą kampania toczy się w Egipcie (1798-1800), zaś trzecią i jednocześnie najważniejszą, stanowiącą trzon zabawy, jest kampania w Europie (1805-1812). To jednak jeszcze nie wszystko. Autorzy postanowili bowiem zaserwować nam spojrzenie na historię z innego punktu widzenia, dzięki czemu Europę możemy podbijać również jako władca jednego z państw ówczesnej koalicji antyfrancuskiej: Wielkiej Brytanii, Austrii, Prus lub Rosji. Wybierając któryś z tych krajów, można zagrać w trybie historycznym, w którym celem jest zdobycie i utrzymanie konkretnych prowincji przed ukończeniem określonego czasu, lub w trybie światowej dominacji, polegającej na podboju przynajmniej sześćdziesięciu regionów włącznie z kilkoma kluczowymi dla rozwoju danego państwa. Tak szeroko ujęty temat powoduje, że Napoleona przestaje się postrzegać jako zwykły dodatek. O atrakcyjności produkcji stanowią jednak nie tylko te kampanie, ale również kilka mniejszych lub większych zmian w samym sposobie prowadzenia rozgrywki.

Bardziej zwarta od poprzednika konstrukcja gry wymusiła inne ukazanie skali mikro. Jako, że mamy do czynienia tylko z jednym kontynentem i małym wycinkiem drugiego, mapy kampanii zostały podzielone na znacznie więcej prowincji, a przez to, co oczywiste, stały się bardziej szczegółowe. Ponadto skróceniu uległa długość jednej tury, która trwa teraz dokładnie dwa tygodnie. Daje to znacznie więcej swobody przy podejmowaniu działań wojennych, ale jednocześnie wymaga więcej tur na budowę porządnej armii. Od czasu do czasu program zleca także wykonanie jakiejś dodatkowej misji, np. zdobycie konkretnego miasta lub podjęcie działań dyplomatycznych w stosunku do któregoś z sąsiadów. Czasem nagroda za jej wypełnienie w pełni rekompensuje włożony w to trud, a może być nią np. jakaś unikalna jednostka. Na szczęście w Napoleonie z mapy zniknęli zupełnie dyplomaci, a wszystkie umowy, traktaty i żądania załatwiamy w specjalnym okienku. Nowością w panelu dyplomacji jest między innymi możliwość żądania zerwania przymierza któregoś z państw z naszym wrogiem czy prośba o nałożenie na niego embarga handlowego.

Wzorem poprzedników, przyczyniając się do rozwoju oświaty, możemy także skorzystać z usług dżentelmenów potrafiących wykradać technologie, pojedynkować się lub w przypadku odesłania ich do ośrodka naukowego przyśpieszać prace badawcze nad jednym z kilkunastu projektów. Zwerbowany szpieg infiltruje lub sabotuje nieprzyjacielską strukturę. Czyli w tym aspekcie rozgrywki wszystko pozostało po staremu.

Zupełną nowością jest za to system zmęczenia jednostek lub będąc bliższym prawdy i realiów historycznych – raczej ich zamęczenia. Już w pierwszej kampanii, wchodząc z armią w rejon Alp, otrzymujemy komunikat, że z powodu zimna część wojaków zapewne wkrótce zamieni się w bałwany. Pewnym ratunkiem jest dbanie o linie zaopatrzenia (wymagane jest do tego zdobycie i utrzymanie oznaczonych punktów), jednak kiedy w głównej kampanii wejdziemy na teren Rosji, może być niewesoło i powtórka z rozrywki (po 200 latach od faktycznych wydarzeń) da się we znaki każdemu domorosłemu generałowi. Z kolei podczas kampanii w Egipcie, kiedy zapędzimy się na pustynię w poszukiwaniu Beduinów, żołnierze mogą zacząć umierać z pragnienia. Przetrzebione w walce oddziały da się uzupełniać, pozwalając im wypocząć w którymś z garnizonów. Przy tym uzupełnienia te przebiegają szybciej, jeżeli w miejscu tym wybudujemy placówkę lub magazyn zaopatrzeniowy.

W minionej epoce ówczesny rzecznik rządu, Jerzy Urban wypowiedział słynną kwestię, że „rząd sam się wyżywi”. W Napoleonie każdy z ministrów zasiadających w gabinecie posiada pewne negatywne lub pozytywne cechy. Mogą one wpływać na przykład na prestiż danego państwa, stosunki dyplomatyczne czy koszt werbunku jednostek. Aby dobrze rządzić, gabinet taki musi cieszyć się także odpowiednim poparciem społeczeństwa. Jeżeli jest ono zbyt niskie, możemy jako Napoleon natychmiast zarządzić nowe wybory. Ale nic też nie stoi na przeszkodzie, aby zaczekać do końca kadencji.

Szturmowanie umocnień to nadal tylko wspinanie się po linach na mury.

Aby państwo miało pełny skarbiec, a ludzie chodzili syci, warto także od czasu do czasu pogmerać przy podatkach. Zgodnie z orwellowską zasadą, że są równi i równiejsi (liberalizm zaczyna dopiero raczkować), podatki nakładamy oddzielnie na dwie klasy społeczeństwa: tych, którzy coś mają i tych, co nie mają, ale bardzo by chcieli. Niskie podatki chronią przed wybuchem niepokojów, ale nie pozwalają na utrzymanie dużej skutecznej armii i vice versa. Do zadowolenia społecznego przyczynia się także odpowiednie balansowanie pomiędzy budową budynków kulturalnych, fabryk czy sądów w miastach. Oczywiście zderzenie dwóch kultur w Afryce Północnej zapewnia falę stałego niezadowolenia i notorycznych buntów, tak więc utrzymywanie dodatkowych garnizonów na tyłach staje się nieodzowne. W imię wolności, równości i braterstwa można również zupełnie zwolnić region z płacenia podatków. Podejrzewam zresztą, że militaryści po prostu „zaptaszkują” kwadracik odpowiedzialny za włączenie autozarządzania i zajmą się tym, po co naprawdę istnieje seria Total War, czyli potyczkami armii.

Najważniejszą personą w każdej armii jest jej generał. Jak już wspomniałem, w Napoleonie przestał być on jedynie przeszkodą w klikaniu na ważniejsze jednostki. Zmiany zaczynają się już przed rozpoczęciem bitwy, w fazie rozstawienia. Pierwszy jednostki ustawia bowiem dowódca mniej doświadczony, co wizualizowane jest liczbą gwiazdek na jego portrecie. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że rozstawianie własnych wojsk, będąc drugim w kolejności, ma zasadnicze znaczenie dla powodzenia bitwy. Kiedy widzi się szyk oddziałów nieprzyjaciela, wiadomo, w jaki sposób ustawić własne, a przede wszystkim, gdzie rozmieścić artylerię, aby była jak najbardziej skuteczna. Generałowie zyskali także inne przydatne cechy poza wpływem na morale oddziałów. Wokół nich pojawia się bowiem dodatkowy okrąg (im wyższa ranga dowódcy, tym większy), symbolizujący zasięg bezpośredniego wpływu na znajdujące się w pobliżu jednostki. Na troszkę przemodelowanym i wygodniejszym w stosunku do poprzedników interfejsie, pojawiły się dodatkowe ikonki. Generał może teraz zachęcić do działania którąś z jednostek, jeszcze bardziej zwiększając jej morale oraz podnosząc cechy odpowiadające za walkę wręcz czy celność, lub zarządzić przegrupowanie, pozwalające zebrać uciekających z pola bitwy żołnierzy. Dzięki temu dowódcy skupiają na sobie o wiele więcej uwagi gracza, wymuszając większą aktywność i stały monitoring miejsc, w których rola generała może choć na chwilę zmienić niekorzystny przebieg bitwy. Zresztą doskonale widać te działania po stronie komputera, kiedy oddział z dowódcą stara się bez przerwy, w miarę możliwości, krążyć za własnymi liniami. Poza tym warto wiedzieć, że generałowie są nieśmiertelni w tym sensie, że w przypadku powalenia ich na polu bitwy po kilku turach rekonwalescencji pojawiają się ponownie w stolicy regionu, z którego pochodzą.

Na polu bitwy dzieli i rządzi artyleria. Nie jestem znawcą realiów ani wielkim fanem militariów, ale nawet mnie wydaje się, że autorzy przesadzili nieco z jej skutecznością. Ma ona z pewnością nieco za duży zasięg, a w przypadku szturmu wrażych oddziałów masakruje z kartaczy wszystkich wojaków. Zasięg kartaczy też wydaje się być zbyt duży. Nowością jest możliwość prowadzenia ognia zaporowego, dzięki czemu bateria strzela nieco szybciej, ale później konieczne staje się schłodzenie lufy, co powoduje przestój w jej działaniach. Niestety, działa nadal walą pełną parą nawet w momencie, kiedy przed nimi stoi sojusznicza jednostka, co powodowało, że tzw. friendly fire nieraz był przez moją nieostrożność przyczyną większych strat niż ogień nieprzyjaciela.

Poprawiono nieco szybkość reakcji na wydawane rozkazy, niewątpliwie dużą zmianę stanowi też ulepszony system odpowiadający za zmęczenie oddziałów. Ciężka kawaleria potrafi teraz przegalopować znacznie dłuższy odcinek bez większego wysiłku, choć wykonanie więcej niż dwu szarż i wdanie się w potyczkę może być już bardziej wyczerpujące.

Okręt może wycofać się z walki i próbować dokonaćprowizorycznej naprawy.

Entuzjastów serii najbardziej interesuje zapewne sprawa działania sztucznej inteligencji. Niestety, wiele w tej materii się nie zmieniło, aczkolwiek być może jest to kwestia wybrania wyższego poziomu jej umiejętności. Przykładem skrajnej głupoty może być parada dragonów przed obsadzonym przez wrogą piechotę budynkiem i nicnierobienie sobie z faktu, że co chwilę któryś z panów fika z konia na ziemię. Czy też nijakie ostrzeliwanie tego samego budynku przez oddział grenadierów, zamiast wrzucenia przez okna granatów i spokojnego wycofania się na bezpieczną pozycję. Lekka konnica potrafi zaszarżować nasze działa bez względu na to, że w ciągu pięciu sekund zlikwidują ją stojący w pobliżu fizylierzy. Przeważnie są to jednak skrajne przypadki i przez większość czasu grało mi się zdecydowanie przyjemnie. Warto jeszcze podkreślić, że okręty podczas starć morskich otrzymały możliwość zakotwiczenia i dokonania natychmiastowych napraw. O ile na wodach śródlądowych czy przybrzeżnych taki zabieg ma sens, o tyle pośrodku morza wydaje się co najmniej kłopotliwy. Zdaję sobie sprawę, że prawdziwi miłośnicy serii i znawcy okresu doszukają się tu zapewne miliona błędów, jednak dla przeciętnego gracza, dla którego różnica pomiędzy kirysem a karasiem nie ma większego znaczenia, bitwy te staną się świetną zabawą w wiosenne wieczory. A fani albo zaakceptują Napoleona takim, jaki jest, albo poczekają na odpowiednie mody. Bądź też wypróbują nową możliwość rozegrania bitwy w trybie kampanii z żywym przeciwnikiem.

Wizualnie gra została niesamowicie dopieszczona. Odpowiada za to po części nowy silnik renderujący, pozwalający na większe urozmaicenie wyglądu facjat żołnierzy. To tylko drobiazg, ale miło, że w końcu nie ma się wrażenia walki z klonami. Wystrzały z muszkietów to już nie tylko smużki rozpraszającego się dymu, ale prawdziwe obłoki. Kiedy naprzeciwko siebie staje kilka ostrzeliwujących się oddziałów chmura ta niemal zupełnie je zakrywa. Świetnie wyglądają także przeróżne efekty środowiskowe z burzą piaskową i rozedrganym, gorącym powietrzem na czele.

Napoleon: Total War powinien znaleźć się na półce każdego fana strategii. Tym bardziej, że jako samodzielny dodatek kosztuje nieco mniej niż pełnoprawny produkt. Którym w zasadzie i tak jest. Zmiany, jakie zaszły w sposobie rozgrywania kampanii na mapie ogólnej, zostały bardzo dobrze przemyślane i świetnie wpasowują się w historyczne realia tamtej epoki. Również bitwy lądowe dzięki nowym umiejętnościom generałów, oprawie graficznej, a przede wszystkim samemu Napoleonowi zyskały na atrakcyjności.

Gra podczas testów była zupełnie stabilna i ani razu nie zawiesiła się, ani nie wyszła do pulpitu. Po horrorze, którzy przeżyli gracze po premierze Empire, to chyba zupełnie nowa jakość. Co prawda loadingi nadal są długie, jednak już ściągnięcie gry na pasek kombinacją klawiszy Alt+Tab nie stanowi żadnego problemu. Polonizacja jest na przyzwoitym poziomie i raczej nie wychwyciłem żadnych poważniejszych błędów. Ponadto Napoleon korzysta z systemu Cloud w usłudze Steam, dzięki czemu nie zgubimy już żadnego save’a, gdyż wszystkie przechowywane są na serwerze Valve. A zresztą, Lodi, Arcole, Piramidy, Austerlitz, Borodino, Ligny, Waterloo… Czy naprawdę ktoś potrzebuje większej zachęty?

Przemek „g40st” Zamęcki

PLUSY:

  • epoka napoleońska;
  • zmiany w trybie kampanii;
  • umiejętności generałów;
  • gra działa bardzo stabilnie;
  • oprawa graficzna.

MINUSY:

  • czasem szwankuje sztuczna inteligencja;
  • ortodoksi „wyhaczą” liczne błędy w zachowaniu się jednostek na polu bitwy.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Łosiu Ekspert 20 lutego 2011

(PC) W końcu po niemalże roku od premiery znalazłem czas, chęci, wystarczająco dużo samozaparcia..., generalnie dojrzałem do tego, żeby zmierzyć się z ostatnią iteracją serii Total War poświęconą Napoleonowi. I muszę przyznać, że 30h spędzone na przejściu wyłącznie kampanii dla francuskiego geniusza wojennego było bardzo satysfakcjonujące.

9.0
Napoleon: Total War - recenzja gry
Napoleon: Total War - recenzja gry

Recenzja gry

Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy. Creative Assembly chyba także posiadło jakiś tajemniczy patent, ponieważ Napoleon: Total War jest grą ze wszech miar udaną.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.