Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 listopada 2009, 17:59

autor: Krzysztof Gonciarz

Assassin's Creed II - recenzja gry

Jedna z najlepszych gier roku! Ubisoft uczy się na własnych błędach i pokazuje całemu światu, jak się robi sequele. Rewelacja!

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Twórcy Asssassin’s Creed II mieli u graczy wielki kredyt zaufania – taki trochę na wyrost. „Jedynka”, chociaż świetna, miała przecież wyraźne wady projektowe i zmarnowała dużą część swojego potencjału. Ale wiecie co? Niedopracowania pierwszej części nigdy nie były tak widoczne, ewidentne, oczywiste i banalne jak w momencie premiery sequela. To był przecież średnio dopracowany prototyp, szkic, forma, szkielet, wzorzec. Takie rusztowanie, które dopiero teraz – dwa lata po premierze – zostaje zabudowane przemyślaną i niepowtarzalną treścią. Tak, Asssassin’s Creed II ma wszystko to, czego chcieliśmy, a czego pierwsza część nam nie dała.

Przed premierą „jedynki” twórcom udało się utrzymać w całkowitej tajemnicy fakt, że zasadnicza oś fabularna gry toczy się w czasach współczesnych. Głównym bohaterem serii jest więc Desmond Miles – potomek asasynów, do którego wspomnień genetycznych (ot, taki MacGuffin) próbują dostać się tajemniczy naukowcy (ci z kolei to potomkowie templariuszy). Ich celem jest odnalezienie pewnego tajemniczego artefaktu, względnie zyskanie władzy nad światem. Dwa lata temu przenieśliśmy się w okres wypraw krzyżowych, razem z Desmondem przeżywając losy Altaira – prominentnego zabójcy na usługach mistrza asasynów, Al-Mualima. Gra pozostawiła więcej pytań niż odpowiedzi, a wątek fabularny (ten współczesny) urwał się w momencie godnym wysokobudżetowego serialu. Jak więc nietrudno się domyślić, Assassin’s Creed II zaczyna się dokładnie tam, gdzie pierwsza część się skończyła. Desmond budzi się na swojej pryczy w laboratorium złowieszczej firmy Abstergo Industries i... tu następuje pierwsze zaskoczenie. Nasza ponowna wizyta w przeszłości odbywa się w nieco innych warunkach niż ostatnio. W jakich? O tym przekonacie się już sami.

Aby ukryć się w tłumie, wystarczy wejść w dowolna grupę przechodniów. Realistyczne!

Kiedy w końcu udaje nam się dostać do genetycznych wspomnień Desmonda, lądujemy w XV-wiecznych Włoszech, a konkretnie we Florencji. Jesteśmy świadkami narodzin bardzo ważnej, jak się później okazuje, osoby w historii asasynów (i świata zarazem): Ezio Auditore. Po dość dziwnym tutorialu, w którym „gramy” jako niemowlę (!?), przenosimy mniej więcej dwadzieścia lat do przodu, by już na dobre wcielić się w nowego bohatera. Poznajemy go jako młodego buntownika, amanta i obiboka. Życie schodzi mu na dorabianiu u ojca bankiera, bójkach ulicznych, spacerach po miejskich dachach i nocnych wizytach u lokalnych piękności. Ot, typowy Włoch. Jego życie niedługo zostanie wywrócone do góry nogami, gdyż wokół jego ojca (prowadzącego potajemne życie asasyna) uknuty zostanie spisek, którego dekonspiracja stanie się kluczowa dla losów całego świata.

Ezio jest od początku wyraźnie zarysowaną postacią - postacią o ludzkiej twarzy. To oznaka kierunku, w którym Ubisoft poszedł w przypadku AC II: intensywny scenariusz i wyraziści bohaterowie. Obu tych elementów brakowało w pierwszej części. Altair był po prostu zimnym twardzielem jakich wielu, a jego towarzysze... Pamiętacie ich w ogóle? Był jakiś Malik, który stracił brata, był gorzki Al-Mualim... i w sumie tyle. W „dwójce” znajdziemy kilkanaście ciekawie zaprojektowanych i przedstawionych postaci. Jest charyzmatyczny mentor, wujek Mario (przedstawiający się znanym skądinąd tekstem „It’s a-me, Mario!” - serio!), jest dbający o dobro rodzinne ojciec, jest wyluzowany przywódca cechu złodziei Antonio, jest roztrzepany geniusz Leonardo Da Vinci – tutaj mały zgrzyt, bo akurat tę postać trochę sprofanowano, zbyt mocno idąc w stronę komedii. Nawet postacie konspiratorów, czyli ofiar naszego bohatera, są w większości dobrze umotywowane i niejednoznaczne. Choć wszyscy są źli, to prawie każdy ma w sobie jakiś konflikt albo przynajmniej burzliwą przeszłość, która ukształtowała go w ten właśnie sposób. Ekspozycja, proszę państwa.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Draugnimir Ekspert 17 marca 2016

(PC) Słowo „rewolucja” jak ulał pasuje do tego, co wydarzyło się między pierwszą a drugą częścią Assassin’s Creed – ale wcale nie jestem zachwycony kierunkiem rozwoju serii. Jasne, Ezia z marszu polubiłem, a renesansowej Italii nie sposób było nie dać się zauroczyć, jednak Ubisoft nie zaimponował mi tą sandboksowością „dwójki”. Choć uboga w treść i na dłuższą metę żmudna, „jedynka” miała unikalny charakter i potrafiła bezkompromisowo kształtować zarówno opowieść, jak i rozgrywkę, nie kłaniając się tłumom (zresztą była przełomem w historii gier). Niemniej Assassin’s Creed II też dał mi dużo radości.

8.0

U.V. Impaler Ekspert 6 grudnia 2010

(PC) Pierwszy Assassin’s Creed pękł u mnie w piętnaście godzin, ale już po dziesięciu miałem go serdecznie dość i chciałem, żeby misja Altaira jak najszybciej się skończyła. Przy „dwójce” spędziłem godzin trzydzieści, nie żałując ani jednej minuty. I to chyba wystarczy za rekomendację.

9.0

sargon162 VIP 19 marca 2017

(PC) Jedna z najlepszych gier w jakie grałem.
Dwójka lepsza od jedynki.

10
Assassin's Creed II - recenzja gry na PC
Assassin's Creed II - recenzja gry na PC

Recenzja gry

Nareszcie również gracze pecetowi mogą przekonać się, jak dobry jest Assassin’s Creed II. Za cierpliwość dostali dodatkowe epizody oraz kontrowersyjny system zabezpieczeń.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.