Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 października 2009, 09:20

autor: Adam Kaczmarek

Operation Flashpoint: Dragon Rising - recenzja gry

Druga część Operation Flashpoint to jedna z niewielu współczesnych gier o taktycznym charakterze zabawy. Czy weterani wirtualnych wojen powinni być zadowoleni? A może to właśnie początkujący gracze znajdą tu niezłą frajdę?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Codemasters to firma, której ciężko nie wierzyć. Patrząc na bagaż hitów, jaki wyszedł spod ich skrzydeł w ostatnich latach, nie dziwię się, że odważne zapowiedzi pracowników na temat drugiej części Operation Flashpoint (przypominam – „jedynka” ukazała się w 2001 roku) wyraźnie wzbudziły zainteresowanie ze strony graczy o zacięciu militarnym i nie tylko. Jest to marka wykwintna –nigdy nie leżała miłośnikom nieskomplikowanych tytułów – i jednocześnie na tyle rozpoznawalna, że wszyscy wiedzą, z czym mamy do czynienia. Kojarzymy z nią nieskrępowany ramami technologicznymi, otwarty świat rozgrywki oraz mocno zakorzenione w taktyce działania, które wymagają nie tylko umiejętnego korzystania z lewego przycisku myszy, ale w dużej mierze z mózgu. Czas sprawdzić czy w erze prostych rozwiązań jest jeszcze miejsce na tak ambitny projekt.

Gdzie? Co? Jak?

Fabuła kampanii Operation Flashpoint: Dragon Rising zahacza miejscami o niskiej klasy science fiction. Rzecz rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Rosjanie znaleźli na małej wyspie Skira potężne ilości gotowej do wydobycia ropy naftowej. Ich szczęście nie trwało jednak zbyt długo, gdyż ów surowiec upatrzyli sobie także Chińczycy. Umieścili na lądzie wojsko i pokazali naszym wschodnim sąsiadom, co o nich sądzą, przywłaszczając sobie chłodne rubieże wschodniej Azji. Rosjanie z wrażenia zatracili chyba wszelkie instynkty, bo poprosili o pomoc Stany Zjednoczone. A te jak zwykle muszą grać rolę dobrego wujka, który pomaga poszkodowanym i daje w kość złym. Gracz wciela się w rolę dowódców kilku oddziałów naprzemiennie walczących przeciwko grubiańskiej postawie Chin.

Rozległe przestrzenie to niemal tradycja dla serii.

Przyznam, że chyba po raz pierwszy w historii mojej przygody z serią Operation Flashpoint nie przeszkadzał mi brak przerywników rozwijających fabułę w charakterystyczny filmowy sposób. Kampania rzuca użytkownika od razu na głęboką wodę, bez zbytniego wzbogacania opowieści o kolejnych bohaterów. Nie znamy nawet imienia i nazwiska antagonisty, dzięki któremu znaleźliśmy się na Skirze. Konwencja, jaką wybrało studio jest do bólu realistyczna. Ciągle spychamy wroga z terenu, zdobywamy kolejne, cenne punkty logistyczne, robimy wszystko, aby Chiny posmakowały siły amerykańskiej broni. Tu nie ma drugiego dna, wątków pobocznych, patetycznych tekstów i barwnych herosów. Jesteś tylko Ty, Twój karabin oraz idący za Tobą krok w krok oddział. Tak oszczędna otoczka ma swój urok. I to pomimo 11 misji!

Kompromis tzn. realizm

Rozgrywka w Dragon Rising jest zlepkiem pomysłów, które potrafią zadowolić i jednocześnie wkurzyć weteranów. Atmosfera towarzysząca potyczkom na mapie jest bardzo gorąca, a akcja soczysta i krwista. To może martwić tych, którzy w OFP cenili przede wszystkim zjawisko ciszy przed burzą. Tempo jest na tyle szybkie, że decyzje należy podejmować błyskawicznie. W tym momencie zaczyna się lepsza partia rozgrywki, albowiem wciąż pozostawiono nam wolność wyboru przy strategii ataku – czy warto podejść wioskę od północy, czy przeprowadzić szturm z okolicznego wzgórza? A może najpierw wezwać artylerię i wejść na bezpieczny teren? Takie dylematy nie pozostają bez wpływu na grywalność, gdyż wszystkie scenariusze można rozegrać na kilka sposobów. Nie trzeba kierować się zasugerowanymi przez Codemasters punktami kontrolnymi, wręcz odradzam taki styl przejścia kampanii.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.