autor: Katarzyna Michałowska
So Blonde: Blondynka w opałach - recenzja gry
Ta blondyna... ta blondyna... Tnie me serce tak jak ser... Wielbicieli goudy, ementalera i kawałów o blondynkach zapraszamy do przesympatycznej przygody w towarzystwie Sunny Blonde.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Dlaczego kawały o blondynkach są takie krótkie? Żeby blondynki mogły je zapamiętać. A jakim cudem blondynkom udaje się wyjść cało z poważnych wypadków? Bo nie istnieje niebezpieczeństwo uszkodzenia mózgu...
Trudno powiedzieć, czy właśnie dlatego Steve Ince uczynił blondynkę bohaterką najnowszej przygodówki studia Wizarbox, ale rzeczywiście – zasada sprawdziła się i mimo potężnego sztormu i zmycia jej przez rozszalały morski żywioł z pokładu liniowca, Sunny Blonde bezpiecznie i w jednym kawałku dodryfowała do wybrzeży tajemniczej wyspy. Nie, nie TEJ tajemniczej, ale nie mniej zagadkowej, bowiem mieszkańcy jej sprawiają wrażenie, jakby czas zatrzymał się dla nich kilkaset lat temu. Nie wiedzą, co to telefon, centrum handlowe, elektryczność, a łazienka (w postaci prysznica nad beczką) oznacza u nich wysoki status i komfort życia. Wierzą natomiast w magię i mają nawet na stanie własnego szamana Voodoo oraz ducha wyspy, Atabeya. Choć ten ostatnio jakby podupadł i nie pomaga nawet nieustające bębnienie w tam tamy w wiosce Bajari. Być może przyczyna tkwi w tzw. rządach silnej ręki, sprawowanych przez niejakiego Jednookiego, niesympatycznego wrzaskliwego pokurcza w za dużym kapeluszu? Zastraszeni tubylcy spełniają jego żądania, a on przy pomocy osiłka Czarta rozstawia wszystkich po kątach, łącznie ze spolegliwym burmistrzem i miejscowym bankierem. W zasadzie jedyną osobą, która uparcie odmawia poddania się jego woli jest buńczuczna czarnowłosa kapitan piratów Morgana...
W takie oto kłębowisko problemów i czekających tylko ujścia emocji pakuje się nasza siedemnastoletnia blondynka, która do tej pory wiodła typowy beztroski żywot rozpieszczanej przez zamożnych rodziców jedynaczki. Czy Sunny odnajdzie się w niecodziennych warunkach? Czy poradzi sobie bez luksusowego hotelu (och!), salonu kosmetycznego (o jejku, jejku!) i niemożności oddawania się shoppingowi (straszne!)? Nie ma się co śmiać, to bardzo poważne kwestie i każda prawdziwa kobieta przyzna mi rację, że brak makijażu może stanowić wyzwanie na skalę damskiego być albo nie być...
Szczęśliwie niemal od samego początku pobytu w tropikalnym raju So otrzymuje silne wsparcie w postaci zabawnego futrzastego zwierzaczka, który ostatecznie okazuje się być wcale nie takim zwyczajnym kudłaczem i który jest drugą grywalną postacią, służącą głównie do zadań specjalnych, jak łowienie kluczy na wędkę czy ciskanie czaszkami w palące się znicze. Trzecim bohaterem, którym również możemy przez moment pokierować, jest baaardzo męski i przystojny Juan, wspomniany burmistrz, mężczyzna z przeszłością i noszonym w sercu skrywanym uczuciem do... jednej z dam, rzecz jasna.