Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 września 2006, 11:52

autor: Artur Falkowski

Reservoir Dogs: Wściekłe Psy - recenzja gry

Fani twórczości Tarantino mogą zapoznać się z opisywaną produkcją. Wątpię jednak, by wydała im się interesującym i wartym wydanych na niego pieniędzy zakupem. Niektórzy nawet mogą uznać grę Reservoir Dogs za profanację.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kiedy zapowiadana jest gra na podstawie filmu, nikt nie oczekuje wiele. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby taka forma adaptacji była udana. Oczywiście są wyjątki, jak choćby Chronicles of Riddick czy The Warriors, ale one, jak to zwykle bywa, tylko potwierdzają regułę. Do której kategorii należy Reservoir Dogs – nowa produkcja Eidosu wydana na komputery PC i konsole: PS2 oraz Xboxa? Czy podzieli los wielu kiepskich gier, które najlepiej byłoby wymazać z pamięci? Czy też jest perełką, którą zachwycą się nie tylko fani filmu, ale również gracze w ogóle? Przykro mi to stwierdzić, ale wszystko wskazuje na to, że ci, którzy ją zakupili, zostali nabici w butelkę, a gra nadaje się co najwyżej na kilkunastominutowe posiedzenie.

Wyreżyserowany przez Quentina Tarantino film Reservoir Dogs (1992), znany w Polsce pod tytułem Wściekłe Psy podbił serca widzów na całym świecie. Oczywiście pod warunkiem, że potrafili oni zdzierżyć przemoc (sławetna scena z odcinaniem ucha) i wulgarny język, tak charakterystyczny dla tarantinowskich produkcji. Informacje o powstającej grze opartej na tym filmie wiele osób zaskoczyły, bo jak tu przekształcić niemal teatralną fabułę, sprowadzającą się głównie do rozmów pomiędzy bohaterami, tak by stała się atrakcyjna dla graczy? Cóż, okazuje się, że można... spróbować.

Pomysł był interesujący: nie tyle zająć się pokazanymi w filmie wydarzeniami, co skoncentrować się na tych, o których jedynie bohaterowie wspominali. W ten sposób gra miała stać się nie tylko zwykłą adaptacją, lecz także dopełnieniem produkcji sprzed kilkunastu lat. Przy lepszej pracy scenarzystów mogło z tego wyjść coś ciekawego. Niestety, narracja mocno kuleje, czyniąc grę w dużej mierze niezrozumiałą dla nieobeznanego z filmem gracza.

Podobnie jak w pierwowzorze, bohaterami gry są nie znający się wzajemnie mężczyźni, skryci pod pseudonimami Mr. Blue, Mr. Blond, Mr. Brown, Mr. Orange itp. W ten sposób w przypadku ujęcia jednego z nich przez policję, reszta będzie bezpieczna. Zebrali się, by dokonać napadu doskonałego. Nie wszystko jednak poszło po ich myśli. Ktoś spośród zgromadzonych okazał się zdrajcą. Pytanie tylko – kto?

A może to Mr. White?

Tak wygląda fabuła filmu, w dużym skrócie i bez nadmiernego spoilerowania. Gra sprowadza się do szeregu misji oddzielonych od siebie krótkimi, wzorowanymi na oryginale scenkami przerywnikowymi. Osoba nie znająca filmu może mieć trudności ze zorientowaniem się w fabule, ponieważ filmiki podają informacje w bardzo fragmentaryczny sposób.

W sumie do pokonania jest szesnaście etapów, z których dziesięć (w tym samouczek) stanowią chodzone misje przedstawione w perspektywie trzeciej osoby, a pozostałe sześć to szalone wyścigi samochodowe po miejskich terenach. W zależności od etapu sterujemy innym, narzuconym odgórnie przez autorów bohaterem. Sposób poradzenia sobie z daną misją wpływa na ocenę końcową rozgrywki. Z jednej strony możemy skończyć grę jako zimnokrwisty psychopata lub, jeżeli wolimy, profesjonalista nie zabijający bez potrzeby. W zależności od tego, jak zostanie oceniony nasz styl gry, zostaniemy nagrodzeni jednym z trzech zakończeń (jednym psychopaty, drugim profesjonalisty i trzecim pośrednim). Całe Reservoir Dogs można skończyć z oceną mieszczącą się w randze „profesjonalista” w kilka godzin. Jeżeli preferujemy jatkę i niczym nieskrępowaną przemoc, a miano psychopaty nam nie przeszkadza, czas gry ulegnie sporemu skróceniu.

Zajmijmy się najpierw etapami TPP, ponieważ to one stanowią większą część rozgrywki. Wszystkie opierają się na jednym schemacie: trzeba przedostać się z punktu A do punktu B, załatwiając bądź neutralizując napotykanych po drodze przeciwników. Do dyspozycji mamy niewielki arsenał broni, z którego w danej chwili możemy mieć przy sobie tylko dwa rodzaje. Możemy posłużyć się pistoletami, shotgunem, karabinem maszynowym i snajperką, a także granatami. To wszystko. Każda broń została nieźle dopracowana i naprawdę można poczuć jej moc. Spróbujcie strzelić shotgunem z bliskiej odległości w głowę przeciwnika, a przekonacie się, o czym mówię.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.