Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 lutego 2006, 10:31

autor: Maciej Kurowiak

Dead or Alive 4 - recenzja gry

Plastikowe twarze, ogromne, falujące biusty i seksowna bielizna. Czyżby kolejny magazyn dla prawdziwych facetów? Możliwe, gdyby nie jeden drobny szczegół. Posiadaczki wymienionych walorów okopują się nawzajem po wszystkich płaszczyznach.

Recenzja powstała na bazie wersji X360.

Plastikowe twarze, ogromne, falujące biusty i seksowna bielizna. Czyżby kolejny magazyn dla prawdziwych facetów? Możliwe, gdyby nie jeden drobny szczegół. Posiadaczki wymienionych walorów, miast prężyć się ku uciesze męskiej gawiedzi, okopują się nawzajem po wszystkich płaszczyznach. A więc wszystko powinno być już jasne: mamy do czynienia z kolejną częścią Dead or Alive autorstwa ekscentrycznego geniusza i zarazem mózgu Team Ninja – Tomonobu Itagakiego. Seria ma swego rodzaju pecha – nigdy nie udało jej się zdobyć statusu, jakim cieszy się Virtua Fighter czy Tekken. Kolejne części, mimo że znakomicie opracowane technicznie, nie wzbudzały specjalnego zachwytu i złego uroku nie zdjął nawet dodany w przedostatniej części komponent on-line. Dead or Alive 3 była z całą pewnością jedną z najlepszych wizualnie gier poprzedniej generacji, ale krytycy zarzucali jej płytkość oraz zbyt prosty system przechwytów. Z kolei Dead or Alive Ultimate to właściwie część trzecia rozszerzona o opcję gry sieciowej. Team Ninja, dołączając opcję on-line, dokonał na gruncie bijatyk kroku w nieznane i choć gracze narzekali na lagi i niezbyt rozbudowany system walki, doświadczenie nabyte przy tej okazji okazało się nie do przecenienia. Czwarta część właśnie wybiła sobie kopniakiem drzwi do sklepów i choć spóźniona, zdecydowanie nie zawodzi.

Wspólne zakupy na głównej alei...

Seria Dead or Alive należy do tego typu nawalanek, które można albo kochać, albo nienawidzić. Szybka, czasem kilkusekundowa walka, przy której najdrobniejszy błąd prowadzi do pewnej przegranej, nie każdemu przypadnie do gustu. Do tego dochodzi jeszcze specyficzny system przechwytów (counters) czyli kombinacji bloków pozwalających na odbicie i natychmiastowe skontrowanie ciosu przeciwnika. No i oczywiście znak rozpoznawczy cyklu, czyli różnorodne, wielopoziomowe areny, gdzie zepchnięcie przeciwnika np. ze schodów kończy się utratą cennej energii. Wszystko to znajdziemy w czwartej części DOA, więc w żadnym wypadku nie spodziewajcie się zupełnej rewolucji w systemie.

Podobnie jest z postaciami, których większość wyda nam się bardzo znajoma. Spotkamy ekipę z klanu ninja czyli Ryu Hayabusę, Hayate, Ayane i Kasumi oraz innych znajomych takich jak: Lei Fang, Brad Wong, Christie czy Helena. Cała banda stawia się w komplecie, dowożąc przy okazji nowych gości – zupełnych neofitów w szalonej rodzinie wyznawców pokoju inaczej. Metroseksualny Eliott, twarda Kokoro, obłędnej urody mulatka – La Mariposa i cyborg-kobieta Spartan ze świata Halo, to świeżo upieczone gwiazdy uniwersum DOA. Czy ktokolwiek zawracałby sobie głowę tą częścią, gdyby nowość miały stanowić tylko dołączone postaci? Odpowiedź jest oczywista, więc Itagaki wprowadził szereg zmian, które odmieniają rozgrywkę zdecydowanie na plus. Czwarta część Dead or Alive jest dojrzalsza, szybsza, głębsza i po prostu dużo lepsza od poprzedniczek. I najważniejsze: nikt z konkurencji nie daje możliwości skopania lub bycia skopanym przez innych mieszkańców naszego globu. Bez uszczerbku na zdrowiu naturalnie...

Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły
Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły

Recenzja gry

Tekken 8 zaprasza na ring, a sam walczy o miano najlepszej bijatyki obecnej generacji. Ma duże szanse na zwycięstwo – twórcy nie idą na żadne kompromisy. Pora więc kolejny raz stanąć do rywalizacji o tytuł Króla Żelaznej Pięści – tym razem naprawdę warto.

Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset
Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset

Recenzja gry

Mortal Kombat 1 rozpoczyna nowa erę smoczej serii i wkracza w świeżą linię czasową, gdzie historia przebiega niby nieco inaczej, a mimo wszystko wiele rzeczy pozostało po staremu. Pora rozpocząć kolejną edycję krwawego turnieju.

Recenzja gry Mortal Kombat 11 – przyczajony smok, ukryty grind
Recenzja gry Mortal Kombat 11 – przyczajony smok, ukryty grind

Recenzja gry

Od Mortal Kombat 11 dostałem to, czego chciałem – świetny dobór postaci, efektowny tryb fabularny, przyjemny system walki i krwistą oprawę wizualną. W gratisie niestety podarowano mi też promujący grind i momentami frustrujący system progresji.