Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Helldivers 2 Recenzja gry

Recenzja gry 13 marca 2024, 18:00

autor: Adam Kusiak

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

„War has never been so much fun!” – motyw przewodni z Cannon Fodder idealnie pasuje do Helldivers 2. Choć obie gry dzielą dekady, łączy je satyryczne podejście do wojny i element mięsa armatniego. Mam wrażenie, że gdybym miał 10 lat, po latach postrzegałbym HD2 w podobnie nostalgiczny sposób jak wspomnianą klasykę.

Strzelanka Arrowhead Game Studios to najważniejsze wydarzenie na scenie kooperacyjnych gier dla czterech graczy od czasów Vermintide’a. Można by powiedzieć, że sekret tej produkcji stanowi wykorzystanie formuły pierwszego Helldivers w perspektywie TPP (z okazyjnym FPP), zamiast w widoku z góry, ale byłoby to drobne uproszczenie. Wyznam, że w pierwszej części irytował mnie wróg strzelający spoza ekranu i ogólny chaos, w którym gubiłem swoją postać, dlatego moja przygoda skończyła się po trzech godzinach, podczas gdy z Helldivers 2 minęło ich już 38.

Koledzy go nienawidzą, bo zrzuca na nich artylerię

Gra stawia nas w roli obrońców Super Ziemi, totalitarnej federacji, która toczy nieprzerwaną wojnę z robalami (terminidy) i cyborgami (automatony) – uniwersum tej produkcji to taka parodia WH40K, mocno inspirowana filmem Żołnierze kosmosu. Nie jest ono jednak jedynie śmiesznym tłem bez większego znaczenia, przeciwnie – Arrowhead i jego owiany tajemnicą deweloper / narrator Joel na bieżąco dodają najróżniejsze wydarzenia zachęcające graczy do walki na konkretnych planetach, przez co społeczność bardzo wczuwa się w to, co dzieje się w galaktyce. To jeden z ważniejszych elementów wyróżniających Helldivers 2 na tle innych gier-usług; tu czuje się zaangażowanie twórców w narrację dotyczącą codzienności gry, a nie tylko sezonów.

Wybieramy zatem operację, wyposażamy naszego helldivera i ruszamy na planetę szerzyć demokrację. Jeśli robimy to z ekipą, jest oczywiście cudownie – „każda gra z kolegami/koleżankami jest fajna” – ale jak to wygląda z ludźmi z łapanki? Z mojego doświadczenia: dość pozytywnie, choć wynika to w dużym stopniu z tego, jak zaprojektowana została gra na początkowych poziomach trudności. Friendly fire i przypadkowa śmierć zdarzają się co chwilę, więc twórcy zaoferowali sporo kół ratunkowych, bez których zabawa kończyłaby się o wiele szybciej. Przykładowo, nawet jeśli nasza drużyna jest słaba i wszyscy już padli trupem, gra odradza nas automatycznie tak długo, jak długo posiadamy punkty reinforce, a te, nawet gdy ich liczba spadnie do zera, odnawiają się po czasie. Koniec rozgrywki następuje dopiero wtedy, kiedy ostatni gracz zginie akurat w trakcie odnawiania się licznika – trzeba naprawdę mieć pecha albo bardzo się postarać.

Wiele zaczyna się zmieniać wraz z kolejnymi poziomami trudności, których jest aż dziewięć. Gdzieś około siódmego – o nazwie „Misja samobójcza” – graczom włącza się powoli „turbogaming”. Tu wypadają już „superpróbki”, zaawansowany surowiec do rozbudowy statku, który daje przeróżne buffy. Rośnie więc poziom spocenia, wyposażenie powinno być już „meta”, a patrole przeciwnika omijane. Efekt jest taki, że niektórzy mistrzowie zasuwają po mapie bez wytchnienia, licząc, że reszta nadąży – git gud albo giń. Ja na szczęście mam najlepszą ekipę w galaktyce, ale widzę, że bez tego mogłoby być różnie.

Koledzy go nienawidzą, bo pali ich miotaczem ognia

Duża część uroku Helldivers 2 tkwi w perfekcyjnie zrealizowanej walce. Jest responsywnie, animacje imponują wykonaniem, przywodząc na myśl najlepsze gry AAA, a to wszystko wspiera całkiem niezła fizyka. Ten moment, kiedy nieudany skok sprawia, że upuszczasz sygnalizator do zrzucenia nalotu – to pamięta się bardzo długo.

Dostępny arsenał broni robi odpowiednio satysfakcjonujące wrażenie, przy czym – jak to bywa w grach-usługach – balans się zmienia i będzie się zmieniał. Na tę chwilę największą wtopą techniczną jest dla mnie wyrzutnia pocisków kierowanych Spear, której system namierzania okazuje się mało intuicyjny; rzecz, która pewnie zostanie poprawiona w kolejnym patchu.

Mocno zaskoczyło mnie zróżnicowanie zadań – mamy tu popularne misje obronne, niszczenie gniazd przeciwników, eskortę naukowców z bunkrów. Ale czasami zdarzają się wyzwania z dość rzadkiej puli, np. ładowanie substancji E-710 na statki czy niszczenie lotnisk automatonów. Łącznie misji głównych i pobocznych jest ponad trzydzieści i nawet po wielu godzinach gra oferuje świeże doświadczenia.

Akcja: bezustanna. Wybuchy: soczyste. Hełm: z wersji premium.Helldivers 2, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Wizualnie Helldivers 2 wypada soczyście – robi wrażenie zróżnicowaną kolorystyką planet, cyklem dnia i nocy oraz efektami pogodowymi, które potrafią mocno wpłynąć na widoczność i przebieg walki. Te eksplozje trzeba zobaczyć na własne oczy, bo gra oferuje sceny rodem z Czasu apokalipsy. Wrażenia pogłębia rewelacyjna oprawa dźwiękowa i muzyka stworzona z pomocą PlayStation Studios, kojarząca się z kolei z motywami z filmów Marvela (z tych lepszych).

Twórcy wycisnęli co się da z systemu proceduralnej generacji otoczenia zbudowanego z segmentów. Mimo to zdarzyło się kilka razy, że odpalając po raz kolejny pocisk balistyczny w trakcie misji, miałem wrażenie, że już tu byłem i już to robiłem.

Druga opinia

Ocenia Przemek „Łosiu” Bartula

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami - ilustracja #2

Sid Meier powiedział kiedyś, że dobra gra imponuje tym, co robisz, a dobre podejście do tworzenia gier polega na tym, aby najpierw znaleźć zabawę, a następnie użyć technologii, by ją wzmocnić. Z kolei niejaki Todd dodał, że to po prostu działa. I te trzy stwierdzenia chyba najlepiej opisują Helldivers 2.

Ta gra to czysta, nieskrępowania zabawa, w którą po prostu wpadasz i przepadasz; to imponujące, że twórcom udało się tak zaprojektować każdy element Helldivers 2, by był możliwie jak najbardziej transparenty dla gracza i nie stał na drodze do czerpania nieskrępowanej satysfakcji z eliminowania setek robali i mechów. Zapomnijcie o nauce jakiejś skomplikowanej klawiszologii czy mechanik gry, o irytujących elementach interfejsu czy frustracji związanej z ginięciem podczas rozgrywki. W Helldivers 2 praktycznie wszystko sprawia radochę – nawet to, jak T_bone czwarty raz w misji zabija cię nalotem dywanowym. A do tego – jak to wygląda!

Jak dla mnie to jeden z najlepszych designów gier w historii i zdecydowanie najlepsza pozycja kooperacyjna ostatnich lat. Kupujcie i grajcie.

Moja ocena: 9,5/10

Koledzy go nienawidzą, bo zginął i zgubił próbki przed odlotem

Nie tylko nasze postacie podlegają fizyce tego świata, ale i otoczenie. O ile początkowo miałem wątpliwości, czy destrukcja środowiska oferuje coś więcej niż szansę zrównania z ziemią klockowatych budynków, o tyle po wielu godzinach zrzucania artylerii 380 mm i desantów w dżungli mogę powiedzieć, że Arrowhead Game Studios wycisnęło ostatnie soki z niszowego silnika Autodesk Stingray. O tym, że to spora sztuka, niech zaświadczy przykład gry WH40K Darktide, która – mimo iż była bardzo ładna – destrukcji otoczenia nie miała, a i tak od strony optymalizacji wypadała słabo. Helldivers 2 może pochwalić się dobrą wydajnością – na szczęście potwierdzają to niezależne testy, więc nie musicie w tej kwestii wierzyć mi na słowo.

Natomiast za największe strzały w stopę w przypadku tej gry trzeba uznać jej słabą stabilność i pomniejsze bugi, które potrafią wpłynąć na rozgrywkę. Na PC lądowanie na pulpicie zdarzało się tak mnie, jak i moim kolegom zdecydowanie zbyt często, a przecież od premiery minęło już trochę czasu. Kilkanaście razy udało mi się także wpaść pod mapę, przez co musiałem zabić swoją postać, żeby wrócić do akcji. Za problem należy uznać też to, że jeśli bawimy się z nieznajomymi i wywali z gry nas lub hosta, to w zasadzie wszystko przepadło – nie ma tych ludzi na liście znajomych; nie ma reconnectu. Być może z czasem zostanie to zaadresowane.

Trzecia opinia

Ocenia Michał „Elessar” Mańka

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami - ilustracja #1

Sam nie mogę uwierzyć, jak bardzo Helldivers 2 przykuło mnie do komputera. Od „jedynki” szybko się odbiłem, chyba głównie przez perspektywę kamery. W części drugiej dostaliśmy wszystko to, co oferowała pierwsza – na razie w ograniczonych ilościach, bo bez wielu broni czy jednej z wrogich frakcji – i gdy tylko zobaczyłem wszystko zza pleców bohatera, tak od premiery wystrzelałem 38 poziomów przy aktualnym level capie 50.

Wraz z ekipą znajomych gramy na 9 poziomie trudności, czyli najwyższym aktualnie dostępnym, i jest to jazda bez trzymanki. Trzeba wykazać się kreatywnością w walce, dobrą koordynacją i mądrym zarządzaniem zasobami, szczególnie że wyższe levele wrzucają nam modyfikatory, takie jak o 100% dłuższy czas przywoływania zrzutów albo warunki atmosferyczne wyłączające na pewien czas możliwość korzystania ze wsparcia. Helldivers 2 to świetny feeling strzelania, emergentna narracja w trakcie każdego wypadu na planetę, będąca rezultatem przemyślanego flow całej gry, friendly fire, o który trudno się nawet wkurzać, a do tego wzorowa komunikacja twórców ze społecznością i zaangażowanie tejże w rozwój gry. Irytują jedynie błędy, których naprawienie zajęło deweloperom sporo czasu (niedziałający poprawnie poziom armora w różnych typach pancerzy) lub które okazjonalnie występują nadal (ogólna niestabilność gry w momencie szczytowego zainteresowania w ciągu dnia).

Przed premierą kompletnie nie czekałem na Helldivers 2, ale cieszę się, że dałem mu szansę, choć teraz cierpi na tym moje życie towarzyskie. Najlepsze co-opowe doświadczenie PvE, z jakim miałem do czynienia od dawna.

Moja ocena: 8,5/10

Koledzy go nienawidzą, bo szpanuje zbroją premium

ZALETY:
  1. dawno nie było gry z tak przyjemną fizyką;
  2. czuć ciężar postaci – animacje z najwyższej półki;
  3. pętla rozgrywki mocno wciąga i może utrzymać przy grze nawet 100 godzin;
  4. udanie rozwinięto formułę poprzedniej części (zmiana widoku z góry na TPP);
  5. pogoda oraz cykl dnia i nocy robią wrażenie;
  6. w tej grze-usłudze „dzieje się” nie tylko wtedy, kiedy nastaje nowy sezon;
WADY:
  1. zdarzają się bugi i wywalanie do pulpitu;
  2. reconnect do nieznajomych byłby mile widziany.

Strzelanie okazuje się fajne, a zabawa przednia, ale co w Helldivers 2 robi za marchewkę, która sprawia, że chcemy jeszcze raz iść na wojnę? Trochę tego jest. Początkowo główny motor napędowy stanowi chęć odblokowania tzw. „stratagemów” („manewrów” według wersji PL), czyli nalotów, artylerii, specjalnych broni, wieżyczek i tarcz. To rzeczy, które przydają się bezpośrednio w walce i przyzywamy je jednym klikiem klawiatury (bo przecież nie gracie na padzie, prawda?). Potem dochodzi odblokowywanie dodatkowych typów broni, pancerzy i rzeczy kosmetycznych, czyli hełmów i emotek. To w tym momencie pojawia się przepustka sezonowa; jeśli ją kupimy (za 45 zł albo 1000 superkredytów), możemy odblokowywać dodatkową linię sprzętu, takiego dla bogatych.

Jest presja? Trochę tak, bo niektóre rodzaje broni mają ciekawe warianty premium. Warto powiedzieć jednak, że nie ma tu FOMO, gdyż stara przepustka (czyli obligacje wojenne) pozostaje dostępna nawet wtedy, jak do gry wchodzi nowa. Całkiem fajne rzeczy oferuje też Supersklep, w którym możemy kupować gadżety za wspomniane superkredyty, te zaś znajdujemy w grze albo nabywamy za złotówki, jeśli czujemy taką potrzebę. Ostatnim elementem układanki są usprawnienia naszego statku, dające bonusy typu skrócenie cooldownu nalotów – są to rzeczy, których odblokowywanie przy pomocy próbek trwa zdecydowanie najdłużej.

No i skończyło się helldive'owanie.Helldivers 2, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Helldivers 2 okazało się dla mnie największą niespodzianką początku 2024 roku, grą, która przypomniała mi, ile zabawy może przynieść kooperacja z kolegami i nieznajomymi, którzy bardzo wczuli się konwencję danego świata. Nie sposób jednak pominąć, z jakimi problemami z serwerami gra mierzyła się przy starcie. I o ile takie wypadki nie są szczególnie dziwne ani niespotykane, to jednak trochę szkoda, że twórcy zdecydowali się wprowadzić tak podstawowe rozwiązania jak wyrzucanie graczy AFK dopiero po 14 dniach.

Ostatecznie wizja kooperacji, rozwijana przez Arrowhead Game Studios od wydania Magicki, pasuje do dziwnych czasów gier-usług jak ulał i pcha ten typ produkcji w ciekawym kierunku, gdzie codziennie do zabawy zachęca coś nowego, mapy nie są ciągle tymi samymi tunelami do zaliczenia, a ogień przeważnie jest przyjacielski.

Adam Kusiak

Adam Kusiak

Współpracę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2011 roku jako redaktor w działach Newsroom i Encyklopedia; obecnie senior SEO specialist wspierający serwisy grupy Webedia Poland. Uwielbia symulatory lotnicze i gry strategiczne, w które zagrywał się jeszcze w latach 90. na Amidze 500; naturalnie jego ulubionym studiem jest MicroProse, zaś ulubionym twórcą – Sid Meier. Stanowi także chodzącą encyklopedię sprzętu wojskowego. Ukończył specjalizację amerykanistyka na Wydziale Stosunków Międzynarodowych na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Na portalu X pisze o strategiach jako tbonewargames.

więcej

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.