Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dead Space Recenzja gry

Źródło fot. EA
i
Recenzja gry 26 stycznia 2023, 17:00

Recenzja Dead Space Remake - nie mam się do czego przywalić

W dzisiejszych czasach można mieć alergię na słowo "remake", ale w tym przypadku obejdzie się bez leków przeciwhistaminowych. Dead Space to przykład remake'u idealnego. Ulepsza grafę, poprawia mechaniki i dokłada coś nowego.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5. Dotyczy również wersji PC, XSX

Zapowiedź wydania odświeżonej wersji gry Dead Space przyjąłem w sierpniu 2021 roku z umiarkowanym zadowoleniem. Z jednej strony cieszyłem się, że firma Electronic Arts po latach przypomniała sobie o tej marce, ale z drugiej spodziewałem się remake’u zrobionego po linii najmniejszego oporu, uciekającego od poprawy elementów, które po ponad dekadzie o taką korektę wręcz się prosiły. Podejście ekipy z EA Motive zostało zweryfikowane bardzo szybko i co tu dużo mówić – pozytywnie. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy deweloperzy często omawiali aktualny stan projektu, a także konsultowali dokonywane zmiany z zagorzałymi miłośnikami pierwowzoru. W efekcie to, co zobaczyłem niedawno na ekranie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Dostałem dużo więcej, niż się spodziewałem, co też odzwierciedla widoczna wyżej bardzo wysoka ocena.

PLUSY:
  1. Remake, który faktycznie na to miano zasługuje;
  2. Ogrom małych zmian, których większość nawet nie zauważy;
  3. Zadania poboczne - zawsze coś nowego;
  4. Przerobione mechaniki, które po latach wydawały się słabe;
  5. Intensywna tak samo jak pamiętny pierwowzór;
  6. Eksploracja, możliwość ponownych odwiedzin pokładów;
  7. Rewelacyjna oprawa dźwiękowa, nowa muzyka;
  8. Dodatkowe atrakcje w trybie Nowej Gry Plus;
  9. Oprawa graficzna, mrok i masa wodotrysków wizualnych;
  10. Lepiej już nie będzie, dzieło kompletne.
MINUSY:
  1. Nie chce mi się wymyślać czegoś na siłę.

Swoją opowieść zacznę od tego, że nigdy nie uważałem, iż pierwsze Dead Space jest grą doskonałą, niewymagającą jakichkolwiek zmian. Owszem, mam do niego ogromny sentyment i regularnie odpalam, ale po tak długim czasie widzę też wyraźnie mankamenty, które po części zostały wyeliminowane już w „dwójce” – mniej ociężałej, szybszej i nieirytującej dziwnymi rozwiązaniami, na przykład niemożnością przeładowania broni w biegu. Debiutujący jutro remake tego typu drobiazgi poprawia, choć krzywdzące byłoby stwierdzenie, że na tym ingerencja deweloperów się skończyła. Zmodyfikowano tu absolutnie wszystko, a jakby tego było mało, dodano też zupełnie nowe rzeczy, nieobecne w materiale źródłowym. Ta druga kwestia powinna ucieszyć przede wszystkim tych, którzy pierwowzór znają na pamięć, bo choć kolejna wizyta na Ishimurze toczy się według dobrze znanego scenariusza, można też liczyć na różnego rodzaju niespodzianki.

Korekta kursu

Żeby zrozumieć, o jak dużym zakresie zmian mówimy, musimy się im bliżej przyjrzeć. Deweloperzy już dawno zapowiedzieli, że ekrany ładowania zostaną usunięte i słowa dotrzymali. Nie były one wcześniej kłopotliwe, ale dzięki temu zabiegowi udało się zachować ciągłość rozgrywki, a także zaprezentować całą przygodę Isaaca w jednym ujęciu kamery, jak w nowych grach z serii God of War. Związana z loadingami kolejka tym samym przestała być miejscem, w którym przybijamy pieczątkę zaliczenia rozdziału, i przerodziła się w pełnoprawny środek transportu po ogromnym statku, pozwalający bohaterowi jeździć w tę i we w tę.

Tak, to następna dość istotna zmiana. Isaac może swobodnie podróżować po Ishimurze i wracać do już odwiedzanych lokacji – choćby po to, żeby znaleźć zapasy w pomieszczeniach, do których wcześniej nie mógł się dostać (o czym więcej za moment). Kolejne pokłady planetołamacza udostępniane są wraz z postępami w fabule i jest to jedyne ograniczenie dotyczące szybkiej podróży. Do raz odblokowanych obszarów można wrócić w dowolnym momencie, o ile oczywiście dotrzemy wcześniej na stację, co nie zawsze jest łatwe lub w ogóle możliwe.

Autorzy inaczej poukładali również same pokłady. Do niektórych części statku da się teraz dojść pieszo, o czym przekonamy się stosunkowo szybko, bo już na początku rozgrywki. Kiedy pierwszy raz znajdziemy się na stacji kolejki, zobaczymy, że w miejscu, gdzie kiedyś stał warsztat, znajdują się drzwi do sekcji medycznej. Takich przejść jest więcej, choć oczywiście zdarzy się raz czy dwa, że tak czy siak będziemy musieli skorzystać z systemu transportowego Ishimury, bo nie będzie innej opcji.

Budując od nowa lokacje na silniku Frostbite, deweloperzy zadbali o to, żeby Isaac miał po co do nich wracać. W pierwowzorze kolejne pomieszczenia oczyszczało się z zapasów jak po sznurku, a jeśli coś przegapiliśmy, to była to wyłącznie nasza wina. W remake’u sytuacja wygląda inaczej. Przede wszystkim zrezygnowano z pomysłu zamykania niektórych sal za pomocą węzłów do ulepszania sprzętu. Zamiast tego wprowadzono trzystopniowy poziom uprawnień dla załogi, a zwiększające je certyfikaty otrzymujemy wraz z rozwojem fabuły.

Już w początkowych etapach można zobaczyć pokoje wymagające pierwszego poziomu dostępu, zamknięte w ten sposób są też niektóre skrzynie. Rozwiązanie to ma sens, bo wcześniej niektóre nieaktywne kuferki stawały się w magiczny sposób „otwieralne” później, i to na ogół w sytuacjach, gdy scenariusz zmuszał nas do ponownych odwiedzin jakiegoś pokładu. Teraz od razu wiemy, że w danym pokoju, czy też skrzyni, znajdują się pomocne przedmioty i warto po nie wrócić, kiedy otrzymamy nowy certyfikat. Pomieszczenia o wyższym poziomie dostępu są natomiast od razu oznaczane na mapie, swoją drogą – dwuwymiarowej i dużo bardziej czytelnej niż ta trójwymiarowa z pierwowzoru.

Jedna z nowości, czyli zabawy z przesyłem prądu.Dead Space, EA, 2023

W lokacjach pojawiła się bardzo fajnie zrealizowana opcja przekierowywania zasilania z baterii, które podobnie jak poprzednio wkładamy do gniazd za pomocą kinezy. Baterie nigdy nie mają wystarczającej mocy, by obsłużyć wszystkie niezbędne układy statku, więc musimy dokonywać wyboru, gdzie w danej chwili powinien popłynąć prąd. Zasilać możemy na przykład drzwi lub windy, co otwiera drogę do różnych części statku. Czasem jednak stajemy przed wyzwaniem innego rodzaju. Przykładowo w misji uzupełniania paliwa do silników Ishimury musimy zdecydować, czy cały sektor pozbawiamy tlenu, czy też oświetlenia. Jedno i drugie to oczywiście utrapienie, a wybór mniejszego zła należy wyłącznie do nas.

Pod względem wizualnym statek wzbogacił się w mnóstwo detali, co widać praktycznie na każdym kroku. Przenosząc lokacje na silnik Frostbite, autorzy starali się być wierni temu, co kiedyś zrobiło studio EA Redwood Shores, ale czasem dokonywali drobnych korekt w budowie mapy. Największą i prawdopodobnie najbardziej dyskusyjną decyzją jest totalna zmiana oświetlenia. Pierwsze Dead Space okazało się survival horrorem, w którym było zaskakująco jasno. Deweloperzy wyszli bowiem z założenia, że gracz będzie miał wystarczająco dużo problemów z kontrolowaniem ważącego 200 kilogramów kloca, by jeszcze utrudniać mu zadanie brakiem widoczności. W remake’u o takiej taryfie ulgowej można co najwyżej pomarzyć.

Gra jest cholernie ciemna, a jeśli do tego wszystkiego dorzucimy „przeszkadzajki” z folderu „atmosfera” (dym, pył, mgiełka i inne takie), to czasem trudno stwierdzić, z której strony nadciąga atak. Pozbawieni inteligencji przeciwnicy prą na nas starym zwyczajem, ale nie zawsze odpowiednio wcześnie potrafimy ich dostrzec, a to z kolei sprawia, że gra okazuje się bardziej męcząca. Teoretycznie w rozeznaniu pomaga latarka przytwierdzona do każdej broni (snop światła pojawia się automatycznie, kiedy celujemy), ale to wciąż za mało, żeby czuć się pewnie. Mnie osobiście taka zmiana bardzo przypadła do gustu i w sumie cieszę się, że jej dokonano. Mniej cierpliwych graczy może jednak trafić szlag już na wejściu, a kto pamięta spowitego mrokiem Dooma 3, ten w mig załapie, o co mi chodzi.

DRUGA OPINIA

Recenzja Dead Space Remake - nie mam się do czego przywalić - ilustracja #2

O remake’u Dead Space’a mogę wypowiadać się z perspektywy nowego gracza, który wcześniej nie miał do czynienia z tą serią. Odświeżona wersja survival horroru to stresująca i pełna napięcia rozrywka – zdecydowanie nie jest to tytuł dla osoby o słabych nerwach. Co rusz znienacka, zza pleców i przed nami wyskakują upiorne postacie, a dookoła cała kosmiczne otoczenie wydaje różnorakie dźwięki, żeby jeszcze wzmocnić wrażenie, że za chwilę coś na nas napadnie.

I chociaż z czasem człowiek przyzwyczaja się do tej atmosfery, to i tak emocji nie brakuje ze względu na pewne urozmaicenia, czy to w postaci nowych przeciwników, czy kolejnych broni. Bardzo dobrze się bawiłem i jeśli ktoś ma ochotę znaleźć się w zamkniętej przestrzeni w odmętach galaktyki sam na sam z nieznanym zagrożeniem, to może spokojnie sięgnąć po remake opracowany przez Motive Studio.

MOJA OCENA: 8/10

Krzysztof Lewandowski

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

KA.EL Ekspert 14 lutego 2023

(PS5) Zabawa wizualiami, dźwiękiem i adaptującym się do potrzeb gracza gameplayem w imię przeszywającej kosmicznej grozy.

8.5

LilXavi VIP 9 lutego 2023

(PC) Dead Space stoi klimatem grozy, wiecznie czyhającego zagrożenia i strachu w parze z fantastycznym udzwiękowieniem i podbijającą klimat muzyką. Wyśmienicie wykonanymi lokacjami ze świetnie zrobionym oświetleniem, dobrą eksploracja i przyzwoita fabuła z dobrymi twistami. Gra oferuje dość spory arsenał, mamy do wyboru chociazby pistolet plazmowy, karabin zwykły oraz laserowy i wiele innych..
Dość sporym minusem jest zakończenie, po przyzwoicie przedstawionej fabule przychodzi naprawde słaby pay off.

8.5
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.