Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

King's Bounty II Recenzja gry

Recenzja gry 26 sierpnia 2021, 11:55

Recenzja King’s Bounty 2 - gry, która próbuje wejść do pierwszej ligi gier RPG

Dobrze znane graczom King’s Bounty stało się zupełnie inną, bardziej erpegową produkcją. Czy to wyszło jej na dobre? Nie jestem pewien.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS5, XSX, PS4, XONE, Switch

PLUSY:
  1. rezygnacja ze ścian tekstu na rzecz dialogów;
  2. nieoferująca wodotrysków, ale przyjemna oprawa graficzna;
  3. bardzo ładny, czytelny interfejs, pomijając walki w sceneriach zimowych;
  4. pomysłowy system rozwoju postaci z opcjami wyboru rozwiązań w questach;
  5. mimo wszystko mocny aspekt taktyczny, choć starć jest zdecydowanie mniej;
  6. wymuszenie wprowadzania zmian w obsadzie armii;
  7. muzyka i klimat.
MINUSY:
  1. pozostawiająca sporo do życzenia jakość dialogów;
  2. zbyt wiele śmieciowych questów;
  3. kiepska sztuczna inteligencja wrogów i dyskusyjny balans;
  4. fatalna, irytująca eksploracja z bohaterem ruszającym się jak mucha w smole;
  5. uniwersum, które nie potrafi wciągnąć;
  6. bezpowrotna utrata tożsamości serii – ani to rewelacyjna gra taktyczna, ani dobre RPG.

Producenci gier komputerowych bardzo rzadko decydują się na wprowadzanie radykalnych zmian w doskonale znanej formule, bo wychodzą ze słusznego założenia, że lepiej tworzyć według sprawdzonych schematów, niż porywać się na ryzykowne eksperymenty. Nie oznacza to oczywiście, że takie próby nie są podejmowane. Świadkami mocnej korekty kursu byliśmy chociażby w 2018 roku, kiedy to do sprzedaży trafiła kolejna odsłona serii God of War. Szczęśliwie dla Sony nowa wizja przygód Kratosa przypadła do gustu większości fanów i tytuł ten został doskonale przyjęty. Czy tak samo będzie z nieco zakurzoną już marką King’s Bounty, która powróciła do łask po siedmiu latach przerwy? Śmiem w to wątpić.

Pierwszy kontakt z „pełniakiem” King’s Bounty 2 nie był dla mnie wielkim szokiem, bo ten zdążyłem przeżyć prawie dwa lata temu, kiedy przez kilka godzin testowałem wczesną wersję tej gry. Choć prezentowany wówczas produkt był jeszcze daleki od finalnego, przyjęte na początku prac założenia przetrwały do dziś. Najbardziej oczywistą modyfikacją okazała się zmiana perspektywy, z której podziwiamy wirtualny świat. W czterech poprzednich grach z tej serii obowiązywał widok z lotu z ptaka, natomiast w „dwójce” kamera została umieszczona tuż za plecami bohatera, podobnie jak we wspomnianym wcześniej God of War. Decyzja ta całkowicie zmieniła sposób, w jaki eksplorujemy wirtualny świat, bo nie tylko widzimy mniej, ale też tempo przemieszczania się po bajkowych krainach zmalało kilkakrotnie. (Do tego ostatniego elementu wrócę jeszcze pod koniec tekstu, bo jest się nad czym pastwić).

Gra może nie ma wodotrysków na miarę 2021 roku, ale grafika może się podobać.

Cała reszta również przeszła totalny lifting, a liczba różnych zmian jest duża. Choć walki nadal odbywają się w turach, tym razem gra tworzy areny bezpośrednio w odwiedzanych lokacjach, dzięki czemu są one nie tylko bardzo różnorodne, ale też mniej przewidywalne. Można odnieść słuszne wrażenie, że pola bitew uległy zmniejszeniu, dlatego trudniej jest utrzymać wrogów na bezpieczny dystans i szybciej dochodzi do bezpośredniego kontaktu. Łucznicy uzyskują przewagę, jeśli stoją wyżej, ale też nie są w stanie trafić rywali, którzy ukrywają się za naturalnymi przeszkodami. Rewolucja objęła też same armie. W jednym slocie może znajdować się ograniczona liczba jednostek danego typu, dlatego nie da się już tworzyć dużych wojsk. Ten ostatni aspekt zmusza zresztą do częstych manipulacji składem, bo dostępni na początku przygody piechurzy nie poradzą sobie z późniejszymi stworami, a narzucony limit nie sprawia, że jakość nadrabiamy ilością. To tyle tytułem wstępu.

Wojownik całkowicie niezdolny do użycia magii. Bzdura!

Miało być bardziej erpegowo...

...i faktycznie jest. Od samego początku Rosjanom przyświecał cel zamiany ogromnej liczby tekstowych komunikatów rodem z poprzednich części cyklu na bardziej przyswajalne interakcje z bohaterami niezależnymi. Dostaliśmy więc coś, co w założeniu miało przypominać to, co znamy z takich produkcji jak Wiedźmin 3 czy Kingdom Come: Deliverance. Zwiedzając świat, często słyszymy luźne pogawędki mieszkańców na przeróżne tematy, a z dużą liczbą kluczowych postaci możemy też porozmawiać w cztery oczy, żeby np. otrzymać jakieś zadanie. Dialogi zdecydowanie nie są mocną stroną deweloperów, ale nie będę się nad nimi znęcać. King’s Bounty 2 nie jest grą AAA, więc można przymknąć oko na to, że konwersacje wypadają słabiej niż u konkurencji.

Dyskusyjne wydają się również same questy, wyglądające jak zlepek pomysłów rzuconych podczas burzy mózgów, których nie poddano procesowi selekcji. Mamy tu klasyczne mydło i powidło, czyli propozycje naprawdę intrygujące, które wymieszano z najbardziej leniwymi „fedeksami”, jakie jestem w stanie sobie wyobrazić. Już po wyjściu z pierwszego dużego miasta rozpoczynamy badanie ruin, gdzie znajduje się pożądany przez zleceniodawcę amulet. W toku śledztwa dość szybko okazuje się, że ze świecidełkiem wiąże się wstrząsająca historyjka o morderstwie dzieci, a my możemy doprowadzić podejrzanego o ten czyn jegomościa na stryczek. Po tym ponurym i zaskakującym epizodzie otrząsamy się jednak dość szybko, bo sto metrów dalej kobieta poszukuje zgubionej książki, a nieopodal czeka na nas zmartwiony kupiec, któremu trzeba przynieść zapodziane na ulicach metropolii kurczaki. Tego typu przykładami można sypać jak z rękawa.

Przeciwnik niby nie do pokonania...

...ale to tylko pozory. Strata magów bolesna, na szczęście są tani.

Znacznie lepsze niż treść są jednak konsekwencje wykonywania questów, bowiem Rosjanie wprowadzili bardzo pomysłowy system rozwoju postaci, ściśle powiązany z podejmowanymi przez nas decyzjami. Sporo zadań da się zaliczyć na dwa różne sposoby, a dokonany wybór przekłada się na wsparcie punktami jednej z grup umiejętności. Od liczby tych punktów zależy to, które zdolności możemy rozbudować, a te z kolei determinują nasze możliwości bojowe. Warto często na ten ekran zaglądać, żeby wytyczyć sobie konkretną ścieżkę rozwoju postaci. Możemy oczywiście decydować wedle uznania i nie skupiać się na tym, co dostaniemy w zamian, ale już po kilku godzinach zabawy zorientujemy się, że ważniejsze są jednak kwestie praktyczne i lepiej robić w związku z tym przemyślane ruchy.

Jeśli chodzi o klasy postaci, trudno mówić o dużych dysproporcjach pomiędzy nimi. Po testach wojownika Aivara i paladynki Elisy jestem skłonny stwierdzić, że różnica jest raczej kosmetyczna. Gra na przykład ostrzega nas, że najemnicy są całkowicie niezdolni do używania czarów, co wcale nie jest prawdą, bo brakujące punkty wiedzy magicznej, które pozwalają nauczyć się zaklęć, z łatwością zdobędziemy dzięki rozrzuconym po świecie kapliczkom lub przedmiotom. Oczywiście Aivar nigdy nie będzie tak skutecznym czarodziejem jak Katherine, ale nawet on potrafi wspomóc się magią. Poza tym wszystkie klasy mają dokładnie ten sam zestaw zdolności, więc można było się w tej kwestii bardziej wysilić.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Podobają Ci się zmiany wprowadzone w Kings Bounty 2?

Tak
26,1%
Nie
73,9%
Zobacz inne ankiety
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.