Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 sierpnia 2003, 12:20

autor: Krzysztof Bartnik

BloodRayne - recenzja gry

Gra akcji z elementami horroru osadzona w latach 30-tych XX wieku, gdzie wcielimy się w rolę agentki Blood Rayne. Nie jest ona zwyczajnym człowiekiem, lecz łączy cechy ludzkie i wampirze.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Pełna wersja gry BloodRayne wybrała wręcz idealny moment na pojawienie się na rynku. Gracze znudzeni ciągłymi przesunięciami premiery najnowszej odsłony przygód Lary Croft, oczekiwali innej gry akcji/TPP, która wypełniłaby lukę, jaka powstała w tym gatunku. Aby dany tytuł osiągnął końcowy sukces, potrzebnych było kilka czynników: charakterystycznej postaci głównej bohaterki, trzymającego poziom klimatu, wciągającej fabuły, czy (a może przede wszystkim) powiewu świeżości i sporych nakładów grywalności. Pomimo tego, że powyższa lista to zestaw marzeń każdego gracza, jeżeli chodzi o nowe produkcje, to śmiało można powiedzieć, iż BloodRayne wypełnia ją w stu procentach! Na żadną grę nie można jednak patrzeć w różowych okularach na oczach - także i tym razem nie ustrzeżono się kilku błędów obniżających poziom płynący z prowadzenia panny Rayne poprzez kolejne poziomy... Ale po kolei!

KONWERSJA IDEALNA?

Już na początku poniższej recenzji wypada zaznaczyć, że BloodRayne w zeszłym roku zagościła na wszystkich konsolach nowej generacji (czyli Sony PlayStation 2, Microsoft Xbox i Nintendo GameCube). Niestety, nie spotkała się wtedy ze zbyt przychylną reakcją graczy i wręcz przepadła w maści innych, średnio-udanych (co nie znaczy, że sama taka jest!) produkcji, jakimi co miesiąc developerzy zasypują tamtejszy rynek. Zespół Terminal Reality nie załamał się z tego powodu i na spokojnie zabrał się za przygotowanie opisywanej przeze mnie konwersji. O tym, że wyszła im na poziomie co najmniej zadowalającym możecie przeczytać w dalszej części artykułu, jednak powinniście wiedzieć, że PeCetowa wersja gry różni się od wydań konsolowych dwoma, całkiem ważnymi, aspektami. Po pierwsze posiada znacznie lepsze efekty graficzne, co wynika głównie z faktu posiadania przez popularne „blaszaki” bardziej zaawansowanych technologicznie podzespołów, a po drugie zaimplementowano w niej system sterowania najlepiej sprawdzający się przy korzystaniu z układu myszka + klawiatura (zamiast wszelakich padów, podczas stosowania których pojawiają się problemy z ustawieniami kamery). Czy to dobrze czy źle – zdania są podzielone i zależą od przyzwyczajenia, dlatego wybór sposobu kontroli gry pozostawiam Waszym indywidualnym upodobaniom.

NASZA HEROINA...

Historia, jaką przygotowali dla graczy autorzy gry to prawdziwy horror, zaś jej główna bohaterka – tytułowa BloodRayne – także zalicza się do tej kategorii, zmuszając nas do wyboru poniekąd mniejszego zła (tzn. jej) zamiast typów, na których się natkniemy podczas przygody. Otóż nasza heroina jest „dhampirem” – istotą, w której żyłach płynie krew prawdziwego człowieka oraz wampira, i która jednocześnie posiada jedynie najlepsze cechy tej mieszanki (siła, zręczność, itd.) z jednym małym wyjątkiem: wodą. Nie wodą święconą, nie jakąś magiczną, ale… każdą! Nawet najmniejszy kontakt z kranową „Ha dwa O” czy jakąś kałużą powoduje obrażenia bohaterki – trzeba się tego wystrzegać i tyle.

BloodRayne można śmiało nazwać żeńskim odpowiednikiem Blade’a - nie będzie w tym stwierdzeniu żadnego przekłamania, chociaż ta dwójka żyła (dalej żyje?) w zupełnie różnych czasach. O ile Blade działał w teraźniejszości zbliżonej do naszej, o tyle Rayne poznajemy w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. Zostaje wtedy „przygarnięta” pod skrzydła tajnej, rządowej organizacji o nazwie Brimstone Society, której zadaniem jest walka z ponadnaturalnymi mocami zagrażającymi światu. A że czasy przed drugą wojną światową były naprawdę niespokojne, o czym chyba nie trzeba nikomu przypominać – będziemy mieli co robić, z kim walczyć i kogo załatwić, ale ten aspekt dokładniej opiszę w następnym paragrafie.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.