Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics Recenzja gry

Recenzja gry 10 lutego 2020, 13:00

autor: Michał Pajda

Recenzja gry The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics – lepiej niż przewidywaliśmy!

Gry na licencjach filmowo-serialowych zazwyczaj są złe i słabo wykonane. The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics odżegnuje się jednak od tego stereotypu, a robi to ze skutecznością nie mniejszą, niż podbój planety Thra przez złych Skeksów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, XONE, Switch

PLUSY:
  1. zróżnicowane zadania podczas bitew;
  2. warunki zwycięstwa determinowane fabułą serialu;
  3. system walki przyjazny dla nowicjuszy;
  4. przyjemna dla oka oprawa wizualna;
  5. wiele poziomów i rosnący ich poziom trudności.
MINUSY:
  1. lakonicznie przedstawiona fabuła, w której można się zgubić;
  2. interfejs ubogi wizualnie;
  3. okazjonalne przycinki w grze;
  4. chronologiczny zamęt względem filmu
  5. niezbalansowany system nagród za wykonanie misji.

Do grania w The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics - lub „Ciemny Kryształ: Czas Buntu Taktyka”, jeśli tylko ktoś woli wersję tytułu w naszym pięknym, chociaż niewspieranym przez twórców, języku ojczystym (bo chociaż serial posiada pełny dubbing, grać można tylko w języku angielskim) – podchodziłem z niekłamaną rezerwą. Bo „to gra na licencji serialu”, a te (zazwyczaj) do najlepszych nie należały. I tu przykładów można wymienić całkiem sporo, począwszy oczywiście od przeciętnego Prison Break: The Conspiracy, a skończywszy na ostatnim skoku na portfele graczy i fanów serialu o Pablo Escobarze, Narcos: Rise of the Cartels. Po kilkunastu godzinach spędzonych przy Dark Crystal mogę jednak śmiało napisać, że obawy okazały się być, przynajmniej tym razem, bezzasadne. Deweloperzy – studio Bonus XP, które wcześniej maczało swe paluchy przy, skądinąd niezłym, Stranger Things 3: The Game – wykonali bowiem kawał solidnej roboty, projektując na zlecenie Netflixa całkiem zmyślną i przyjemną grę.

Prawie jak serial

Ciemny Kryształ: Czas Buntu jest hołdem dla fanów oryginalnego filmu z 1982 roku. Podobnie jak w pierwowzorze, tak i w serialu Netflixa rolę bohaterów przejmują nie aktorzy poprzebierani w kostiumy, a... kukiełki. Nową opowieść zrealizowano jednak w myśl panujących współcześnie trendów kinematograficznych, a na końcu polano ją masą efektów specjalnych. W wyniku tego otrzymaliśmy połączenie, którego na próżno szukać w światowej filmotece. W grze czeka na nas ta sama, znana fanom filmu historia – w końcu to jego gradaptacja, więc nie powinno nikogo dziwić, że The Dark Crystal bliżej jest do wirtualnej przechadzki przez netflixowy scenariusz.

Na planecie Thra rozprzestrzenia się Zaciemnienie – zła energia zamieniająca żywe stworzenia w bezmyślne i agresywne stwory. Zagrożenia tego zdają się jednak nie dostrzegać ani Gelflingi, rdzenni mieszkańcy Thry, ani Skeksowie – brutalni najeźdźcy, którzy w pokojowy sposób podporządkowali sobie miejscowych, potajemnie jednak wysysając z nich esencję życia przy użyciu tytułowego klejnotu. Cała ta intryga zostaje jednak odkryta i tak zaczyna się wielka przygoda w Czasie Buntu.

Zabawa w The Dark Crystal skupia się wokół wszelkich potyczek, których świadkami byliśmy w serialu – od karczemnych burd i awantur (trwających w oryginale kilkanaście sekund) do walk z największymi zakapiorami w tym dziwnym uniwersum. Tyle tylko, że starcia te przeprowadzane są w systemie turowym, więc daleko im do serialowej dynamiki. Na mapie Thry pojawiają się więc kolejne punkty fabularne, w których stoczymy pojedynki, aby popchnął kampanią gry do przodu – klikamy, zwyciężamy batalię i przechodzimy do następnego punktu, w którym ponownie przyjdzie się nam tłuc z adwersarzem. I już same te walki dają masę taktycznej radochy (chociaż nie zaskoczą wyjadaczy serii takich jak X-COM). Musimy między innymi zajmować wyżej położone tereny, aby zadawać większe obrażenia, pamiętając jednocześnie, aby przeciwnik nie zrobił nam tego samego. Gdyby jednak mechanika potyczek ograniczała się każdorazowo do eliminacji zastępów spotykanych nieprzyjaciół, nie uniknęłaby wtórności, gdyż bić przychodzi nam się aż na „ponad 50 poziomach”. Przy dziesiątym padlibyście ze znużenia.

Na szczęście twórcy o tym pomyśleli i dlatego każdy poziom posiada inną, determinującą warunki zwycięstwa zmienną. Najczęściej jest to „pokonaj wszystkich nieprzyjaciół” przy założeniu, że konkretna postać musi przeżyć (inne nie umierają, a są znokautowane). Równie często jednak natrafić można na „dotrzyj przynajmniej trzema członkami drużyny we wskazane miejsce, by uciec” czy „pokonaj bossa” (wtedy wystarczy zająć się tylko najtwardszym przeciwnikiem). Zdarza się również nierzadko, że warunki zwycięstwa są powiązane z charakterystycznymi dla serialu wydarzeniami – takimi jak chociażby kąpiel Potlingów w ich wiosce (misja nakazuje wtedy obezwładnić czterech przedstawicieli tej rasy). Zadań różnego typu jest więc mnóstwo i kapitalnie komponują się one z historią przedstawioną w serialu. Brakuje tu jednak cut-scenek (na nie natrafić możemy tylko w czasie kolejnych bitew na mapie świata gry). W czasie przerywników kamera zawieszona jest nad rozmawiającymi postaciami, co kompletnie nie zadziałało chociażby w Warcraft III: Reforged, ale tutaj wpasowuje się idealnie w „kukiełkowy” świat znany z serialu.

Bohaterowie biorący udział w kolejnych walkach zbierają doświadczenie i zwiększają swój potencjał – z czasem można też nadać im drugorzędną klasę: żołnierza, zwiadowcę i uzdrowiciela (możemy je dowolnie przydzielać, dzięki czemu serialowi herosi mogą nie być żołnierzami, a np. uzdrowicielami, co jednak ma mało sensu ze względu na uwarunkowania postaci). Wraz z kolejnymi levelami poszczególne Gelflingi staną się silniejsze dzięki zdobywanemu w walkach doświadczeniu (szybko jednak skompletujemy 4-5 ulubionych herosów i przez większość gry będziemy wojować tylko nimi, przez co sprawimy, że staną się oni o wiele potężniejsi od reszty bohaterów z puli opcjonalnych protagonistów) i odblokują nowe zdolności. Za przechodzenie następnych poziomów otrzymają też cenny ekwipunek zwiększający statystyki – da się zakupić go w sklepie, ale zapomnijcie o nabyciu w kramie wielu ciekawych rzeczy dla swoich postaci, ponieważ magicznej waluty zdobywa się tu tyle, co Skeksis napłakał – dlatego nie wszystkie gadżety będą możliwe do zdobycia.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.