Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 6 kwietnia 2013, 12:00

autor: Szymon Liebert

Tak się pisało - historia prasy o grach komputerowych w Polsce

Rynek prasy komputerowej w Polsce ciągle topnieje. Zobaczmy jak kiedyś radziły sobie czasopisma, w tym kultowe Top Secret, Secret Service i Gambler.

Spis treści

CD-Action – niezniszczalny, bo konsekwentny

CD-Action i jego „650 MB czystej adrenaliny”. - 2013-04-05
CD-Action i jego „650 MB czystej adrenaliny”.

Ciekawostka: CD-Action pierwotnie miał nosić nazwę „CD-Power”. Niestety, wydawnictwo Silver Shark nie mogło jej zarejestrować, bo została zastrzeżona przez firmę z Australii.

W 1996 roku na polskim rynku pokazało się być może najważniejsze, bo najodporniejsze na kataklizmy pismo w historii rodzimej prasy o grach – CD-Action. Wtedy nazwa ta brzmiała obco i nie budziła wielkiego zaufania, tym bardziej że pierwsze numery magazynu straszyły amatorszczyzną. W porównaniu z takimi periodykami, jak ukształtowany już Secret Service, Gambler czy Świat Gier Komputerowych, początkowe numery CD-Action wyglądały po prostu marnie od strony wydawniczej. A jednak magazyn oferował coś, czego raczej nie serwowali inni – tytułową płytę CD z dodatkowymi materiałami. Ten element stał się dość szybko motorem napędowym CD-Action, dzięki któremu kolejne edycje sprzedawały się coraz lepiej. W 2000 roku wrocławskie czasopismo mogło poszczycić się fenomenalnym nakładem 200 tysięcy egzemplarzy przy 200 stronach objętości. W późniejszych latach nakład ten miał się regularnie kurczyć, co nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu CD-Action pozostaje niezaprzeczalnym liderem, który przetrwał niejedną burzę. Także wewnętrzną, bo magazyn dwukrotnie zmienił wydawcę – z Silver Shark na Future Network i później na Wydawnictwo Bauer.

Po tylu latach obecności na rynku siłą CD-Action wydaje się to, że pismo potrafiło wykazać się konsekwencją w swojej polityce przy zachowaniu dynamizmu i wyczuwaniu, czego oczekują odbiorcy. Niezbyt atrakcyjny wizualnie debiut był tylko punktem wyjścia. Celem – pismo idealne. Oczywiście każdy magazyn wielokrotnie zmieniał szatę graficzną, styl czy redakcję. Zmiany, jakie proponował CD-Action, zwykle były dobre lub przynajmniej uzasadnione. Niewątpliwie podstawą sukcesu magazynu są wspomniane płyty, na których szybko zaczęły pojawiać się pełne wersje gier i programów. W grudniu 1996 roku CD-Action umieścił na CD pełną wersję polskiej produkcji Prawo krwi. Kolejne numery przynosiły coraz bardziej imponujące tytuły, oferowane w cenie samego pisma. Początkowo złośliwi mówili, że wiele z nich było „nieświeżych” czy nie najlepszych. Faktem jest jednak, że po CD-Action sięgało coraz więcej graczy, zmęczonych wysokimi cenami gier. Sukces czasopisma, zbudowany często na tytułach rzeczywiście nie najnowszych, przełożył się na większe możliwości redakcji. Z czasem do CD-Action zaczęły trafiać naprawdę atrakcyjne produkcje – i tak w zasadzie pozostało do dzisiaj, bo pismo w dalszym ciągu „rozdaje” gry za pół darmo.

CD-Action do dzisiaj jest liderem na rynku.
CD-Action do dzisiaj jest liderem na rynku.

Ciekawostka: W 2005 roku próbowano CD-Action w zmienionej postaci przenieść na rynek czeski. Niestety, eksperyment się nie powiódł – ukazał się tylko jeden numer.

CD-Action mógł stać się jedną z wielu „gazetek z płytami”, jak określa się obraźliwie kategorię tanich, kolorowych czasopism z pełnymi wersjami, od których kioski pękają dzisiaj w szwach. Wrocławska redakcja znalazła jednak sposób, aby uciec przed takim zaklasyfikowaniem. Postanowiła zrobić dobre pismo, którego równorzędnymi składowymi są teksty i materiały. CD-Action zbudował jedną z ciekawszych redakcji i konsekwentnie poprawiał formułę czasopisma. Zmieniał się wygląd, kadra, styl recenzji. Z nieokrzesanego i brzydkiego potworka magazyn przeistoczył się w jedną z ładniejszych publikacji na rynku, prezentując dziesiątki zapowiedzi, recenzji i tekstów dodatkowych (także niezwiązanych bezpośrednio z grami). Wszystko to zostało wzbogacone ramkami z ciekawymi informacjami i innymi zabiegami uatrakcyjniającymi obcowanie z tekstem. Stałym elementem lektury i przy okazji humorystycznym wentylem był i jest dział listów, w którym wywody korespondencyjnych pieniaczy sukcesywnie gasi Smuggler, człowiek o niewyczerpanym zapasie sucharów. Przy tym wszystkim CD-Action nie pozostał niewolnikiem swojego stylu – nie forsował własnej mitologii (jak Top Secret), nie był zadufany w sobie (jak Secret Service), nie straszył przesadną specjalizacją (jak „żółte strony” z Gamblera) i walczył o zachowanie spójności (w odróżnieniu od chaotycznego Reseta). Obecnie CD-Action wciąż stanowi zdecydowany numer jeden wśród polskich magazynów o grach i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić w nadchodzących latach.