Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 2 marca 2009, 14:04

autor: D-Link PGS

Relacja z finałów FIWC

W warszawskiej Arenie Ursynów odbyły się krajowe finały FIFA Interactive World Cup – jedynego turnieju FIFA 09 oficjalnie wspieranego przez światową federację piłkarską. Jak wypadła ta impreza w oczach profesjonalnych i niedzielnych graczy?

FIWC okiem zwykłego gracza

Arena Ursynów w sobotę 21 lutego na chwilę stała się sportowym centrum Warszawy. Wszystko za sprawą krajowych eliminacji do turnieju FIWC w FIFĘ 09, oficjalnie wspieranego przez Międzynarodową Federację Piłkarską FIFA. Jednakże to wcale nie wirtualny turniej wzbudził tak wielkie zainteresowanie, ale... zacznijmy relację od początku!

By zarejestrować się do turnieju, trzeba było stawić się na miejscu przed godziną 11. Gdy dotarłem do hali, byłem w szoku, jaki tłok panuje już przy wejściu. Okazało się na szczęście, że to kolejka chętnych do udziału w rozgrywkach. Karty rejestracyjne pobrało ponad 600 osób, z czego 512 wzięło udział w rozgrywkach – to naprawdę dobry wynik.

Kiedy przedarłem się przez oczekujących, przyjrzałem się bliżej eventowi. Duża scena, która mogła pomieścić naprawdę bardzo wiele osób, pierwsza przykuła moją uwagę. Ja dotarłem pod nią w momencie, gdy pokazywany był freestyle piłkarski. Fajna sprawa, dowiedziałem się, jak nazywają się niektóre triki i zobaczyłem, co dziwnego można wyprawiać z piłką nożną. Co ciekawe, do zabawy został zaproszony ktoś z publiczności, kto nieco znał się na rzeczy, co zaowocowało brawami, które notabene towarzyszyły całej imprezie bardzo często, budując jej klimat.

Zawodnicy Legii Warszawa w pokazowym spotkaniu w FIFĘ 09 pokonali Lecha Poznań 7-1. Na pierwszym planie Sebastian Szałachowski.

Po prawej stronie sceny ustawione były standy z PlayStation 3, które później posłużyły do rozgrywek finałowych w turnieju oraz w meczu Legia Warszawa kontra Lech Poznań. Nieco dalej usytuowana była mała, ale ciesząca się wielkim zainteresowaniem adidas Arena, na której – strzelając prawdziwą piłką do bramki – mogliśmy dowiedzieć się, z jaką szybkością leci futbolówka. Później w tym miejscu swoich sił próbowali też piłkarze Legii i muszę z dumą zaznaczyć, że mój wynik 85km/h nie odbiegał od ich wyczynów.

Po lewej stronie sceny odwiedzający mogli pograć w szereg najnowszych tytułów ze stajni Electronic Arts oraz Sony. Naprawdę duży obszar wypełniony konsolami Playstation 3, Playstation 2 oraz PSP dawał możliwość zagrania praktycznie każdemu chętnemu – mnie jeden z graczy D-Link PGS uświadomił, jak marny jestem w FIFĘ 09...

Dokoła całej areny rozmieszczone były stanowiska turniejowe, na których mierzyli się pretendenci do zdobycia tytułu wirtualnego mistrza FIFY i wyjazdu na światowe finały do Barcelony. Im później się robiło, tym więcej graczy odpadało z rozgrywek i nawet przypadkowy widz musiał spostrzec, że Polska czołówka w FIFĘ 09 na Playstation 3 to gracze takich zespołów, jak eUCP i D-Link PGS – chociażby poprzez koszulki tychże organizacji.

Rozdanie nagród FIFA Interactive World Cup – w koszulce AC Milan Marcin „Van Shooter” Rapitis, który będzie reprezentował nasz kraj w światowych finałach.

Około godziny dwunastej na scenie pojawili się piłkarze Legii Warszawa i rozpoczęła się oficjalna prezentacja drużyny przed zbliżającym się sezonem. Nie miałem jeszcze okazji uczestniczyć w takim wydarzeniu i szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że w Polsce organizuje się je w tak medialny sposób.

Przedstawieni zostali wszyscy zawodnicy Legii, ze szczególnym wskazaniem nowych piłkarzy. W tym czasie trybuny Areny Ursynów pękały w szwach. Mieliśmy też okazję usłyszeć piosenkę legionistów – „Sen o Warszawie” Czesława Niemena oraz krótki film przedstawiający jej historię i związek z klubem sportowym.

Całość została naprawdę dobrze zorganizowana i przez cały czas trwania prezentacji nie zauważyłem ani jednej choć trochę znudzonej osoby. W krótkiej przerwie między prezentacją, a następnym punktem imprezy, wysłuchałem tony pochlebnych opinii od fanów piłki nożnej – każdy twierdził, że to rewelacyjny pomysł na imprezę i zadawano pytania, czy takich eventów jest więcej.

Chwilę później Arena Ursynów nawiązała połączenie z poznańskim Multikinem. Tam dziesiątka piłkarzy Lecha Poznań czekała na Warszawiaków, by zmierzyć się za pośrednictwem trybu 10 na 10 w FIFĘ 09. Z wielką ciekawością, stojąc tuż za plecami legionistów, obserwowałem przede wszystkim ich emocje związane z grą; drobne kłótnie o niedokładne podania, radość ze strzelonej bramki, śmiech z głupiego zagrania. Legia ostatecznie rozgromiła poznański skład 7:1. Zawodowi gracze z D-Link PGS pochwalili grę Legii, zaś prawdziwi piłkarze z Lecha zapowiedzieli, że Legia taki wynik, może osiągnąć tylko w wirtualnym świecie.

Gdy legioniści zeszli ze sceny, trybuny zdecydowanie się przerzedziły, częściowo za sprawą końca oficjalnej prezentacji, a częściowo z okazji robienia sobie fotek z graczami i mierzenia się na wspomnianej adidas Arena.

Na głównej scenie od tego momentu mogliśmy po raz kolejny zobaczyć pokaz trików piłkarskich, ale nie tylko. Pozostali widzowie mieli okazję parokrotnie przekonać się, czym jest beatbox. Projekt Hałas dał popis swoich umiejętności. Osobiście znam ich twórczość od dłuższego czasu, więc nie byłem zbyt podekscytowany, czego nie można powiedzieć o większości słuchających i oglądających – byli co najmniej zaciekawieni.

Zawodnicy D-Link PGS podczas rozgrywek ćwierćfinałowych. Z lewej Maciek „Belu” Beluś, z prawej finalista imprezy, Cezary „Kartek’”Gontarek

Nie zabrakło występu czirliderek, co ucieszyło przeważającą (męską) część widowni. Dziewczyny z grupy AXEL kilkakrotnie wychodziły na scenę, dbając tym samym o to, by zawodnicy turniejowi nie skupiali się za bardzo tylko na grze.

Około 15:30 została wyłoniona finałowa ósemka w turnieju i od tej pory zainteresowanie publiczności skupiało się wokół tych zawodników, gdyż można było podpatrzeć, jak grają. Największym zainteresowaniem cieszył się zdecydowanie Czarek „Kartek” Gontarek z ekipy D-Link PGS – głównie poprzez bardzo wyrównane oraz efektowne spotkania.

Finał został rozegrany pomiędzy tym zawodnikiem a Marcinem Raptisem (eUCP). Gracze na tę okazję, nie wiadomo czemu, zostali przyodziani w barwy Milanu i Bayernu Monachium… mimo że, jak sami powiedzieli, nie sympatyzują aż tak z tymi drużynami, a w FIFĘ 09 grają… ekipą czerwonych diabłów, czyli Manchesterem United. Finał wygrał skromnym 1:0 Marcin i w zalewie konfetti cieszył się z tytułu polskiego mistrza FIWC.

Efektowne rozdanie nagród i pamiątkowe fotki zamykały ten zdecydowanie udany event. Na pewno polski FIFA Interactive Word Cup pokazał, że w naszym kraju można robić imprezy na najwyższym światowym poziomie, które są ciekawe dla zwiedzających praktycznie przez cały czas trwania. Z niecierpliwością czekam na kolejną edycję oraz inne eventy tych organizatorów!

Marcin „Darky” Sieczkowski

Rozgrywki FIWC podobnie jak w roku poprzednim odbyły się w hali sportowej Ursynów w Warszawie. Obiekt ten, oprócz zapalonych graczy z całej Polski, gościł już między innymi najlepszych siatkarzy z całego kraju podczas meczu gwiazd. Już przed godziną 10 rano widać było ogromne zainteresowanie turniejem.

Kolejka zawodników sięgała poza bramy wyjścia z budynku, a parking zapełniony był do ostatniego miejsca. Zaraz po wejściu otrzymałem regulamin do podpisania i wspólnie z resztą zespołu czekałem na wprowadzenie nas do bazy zawodników. Główna hala zrobiła na nas bardzo duże wrażenie. Cała powierzchnia została wykorzystana, nie było zbyt wiele niepotrzebnego wolnego miejsca, organizatorzy zadbali również o wolny czas przybyszów, organizując szereg konkursów czy pokazów na scenie.

Rozgrywki zgodnie z harmonogramem rozpoczęły się o godzinie 11. Bardzo szczelnie pilnowana strefa grających skutecznie odgradzała zawodników od tłumu obserwatorów, na pozytywne oceny zasługują również sędziowie, z którymi komunikacja była bardzo łatwa i przyjemna, nie mieli problemów z udzielaniem rad dotyczących ustawień gry czy sprzętu. W poprzednich latach z wiedzą ekipy sędziowskiej bywało różnie.

Dwaj finaliści na chwilę przed rozpoczęciem decydującego pojedynku.

Rozpoczęły się pierwsze spotkania. Zostaliśmy podzieleni na kilka grup i wpuszczani sukcesywnie do strefy graczy po około 30 minutach. Sam system rozgrywek był dość niesprawiedliwy, wymagał również niezwykłej koncentracji. Graliśmy jeden mecz – porażka oznaczała pożegnanie z turniejem. Do rozgrywek zapisało się około 500 graczy, co według corocznych statystyk prowadzonych przez organizatorów oznacza niekwestionowany rekord. Po pierwszej turze została blisko połowa całej stawki, większość zawodników uważanych przed turniejem za faworytów awansowała dalej. Niesamowicie męczące było jednak czekanie na kolejną turę rozgrywek.

Gracze, którzy wystartowali w pierwszej turze, musieli czekać na następny mecz nawet kilka godzin bez możliwości rozgrzewki i treningu, ponieważ konsole z FIFĄ rozstawione były tylko w strefie turniejowej, do której dostęp mieli wyłącznie uczestnicy danej rundy. Wszystko szło zgodnie z planem, a kolejne serie meczów rozgrywane były bezproblemowo i za to należy się organizatorom kolejny plus. W zeszłym roku kilkakrotnie występowały problemy z zasilaniem czy podłączeniem konsol, w tym natomiast wszystko przebiegło bez zarzutu – to głównie zasługa ekipy sędziowskiej, która w sprawny sposób wyprzedzała ewentualne negatywne zdarzenia.

Po 2 rundach zmagań przyszedł czas na show dla obserwatorów. Jako gracze usiedliśmy wygodnie na widowni i czekaliśmy, co się wydarzy. Electronic Arts od lat znane jest z marketingowej siły przebicia i tak było również tym razem. W centrum zainteresowania byli oczywiście piłkarze Legii, nie zawiódł również czujący się na scenie jak ryba w wodzie stadionowy spiker klubu z Warszawy – pan Hadaj.

Finałowe spotkanie komentarzem uatrakcyjnił najlepszy polski komentator – Dariusz Szpakowski.

Całe show połączone z interaktywnym meczem to był strzał w dziesiątkę. Przyznam, że z perspektywy gracza, który zwiedził już kilka zagranicznych turniejów, zrobiło na mnie spore wrażenie. Z dumą mogę powiedzieć, że atmosferę, która panowała w tamtym momencie z pewnością można porównać do wielkich turniejów w Niemczech czy Holandii.

Niestety, czar prysł zaraz po skończonym pokazie, kiedy większość kibiców opuściła halę, a do końca zawodów pozostali tylko nieliczni obserwatorzy. Potrzeba nam chyba jeszcze kilku dobrych lat, aby cieszyć się zainteresowaniem e-sportem na miarę Korei.

Turniej trwał jednak w najlepsze, a z każdą kolejną rundą pozostawało o połowę mniej graczy. Kiedy doszło do fazy ćwierćfinałowej anonimowe postacie przy konsolach (ośmiu najlepszych graczy) zostały przedstawione szerszej publiczności. Minusem w tym momencie był słaby przekaz samych spotkań zawodników. Tak naprawdę do finału żaden mecz nie był pokazywany na większym ekranie.

W końcu doszliśmy do spotkań półfinałowych. Co ciekawe w najlepszej czwórce znalazło się trzech zawodników, którzy na co dzień reprezentują swoje drużyny na platformie PC (engine gry na konsoli i blaszaku jest zupełnie inny). Szybkie mecze dwa razy pięć minut i poznaliśmy najlepszą dwójkę, czyli Marcina Raptisa oraz reprezentanta najlepszej drużyny w Polsce D-Link PGS – Cezarego Gontarka. Jeśli chodzi o sam przekaz, to był już godny finału, komentarz Dariusza Szpakowskiego dodawał mu smaku, a wielki telebim umożliwił obserwowanie spotkania z praktycznie każdego miejsca na hali.

Warto tutaj zaznaczyć, że dopiero w finale zawodnicy mogli wreszcie usiąść i grać na kanapie, a nie tak, jak to było do tej pory, kiedy musieli stać przy konsolach. Nie jest to jednak wymysł polskich organizatorów, a powielany od kilku lat schemat ze światowych finałów.

Drugi oficjalny przystanek FIWC wypadł zdecydowanie pozytywnie. Wprawdzie EA jak zawsze bardziej zadbało o przypadkowych widzów a nie graczy, ale było i tak lepiej niż dotychczas. Sama impreza, zarówno pod względem organizacji, jak i widowni wyglądała znakomicie, zwłaszcza w kluczowych momentach – jak show z udziałem piłkarzy czy pierwsze godziny zapisów. Organizatorzy już zapowiedzieli kolejną edycję FIWC tym razem z FIFĄ 10. Miejmy nadzieję że z każdym kolejnym rokiem będziemy przybliżać się do zachodnich standardów, a za kilka lat to inni będą się wzorować na nas.

Bartosz „Homer” Piętka