Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 września 2002, 18:39

autor: Piotr Stasiak

To będzie inny „Top Secret”

Kultowe pismo powraca w nowej formie i w nowych czasach. Jak przygotowywano się do wskrzeszenia legendy polskiego światka gier komputerowych dowiecie się z wywiadu z Marcinem Przasnyskim i Aleksem Uchańskim, redaktorami prowadzącymi nowy „Top Secret”.

Kultowe pismo powraca w nowej formie i w nowych czasach. Jak będzie wyglądał „Top Secret” epoki Internetu i grafiki, o której się Dżemikowi nie śniło? Dlaczego Kopalny i trawnik Naczelnego już nie powrócą? Jak przygotowywano się do wskrzeszenia legendy polskiego światka gier komputerowych? Jakie będą kolejne dołączane do pisma gry? O tym wszystkim rozmawiamy z twórcami nowego „Top Secretu” , Marcinem Przasnyskim* i Aleksem Uchańskim**.

Gry OnLine: Jesteście obaj branżowymi dinozaurami, działającymi w pismach komputerowych prawie od zawsze. Opowiedzcie o początkach swej przygody z komputerami i grami.

Marcin “Martinez” Przasnyski: Zaczynałem podobnie jak wielu w tamtych czasach. Trafiłem do liceum, w którym w pracowni informatycznej stały komputery Spectrum. Razem z kolegą, który miał taki sprzęt w domu, przesiadywaliśmy w tej pracowni całymi dniami, a nie raz nocami. Potem sam dostałem pierwszego Spectruma od taty i od tego momentu wypadki potoczyły się bardzo szybko. Narysowałem mapę do „Jet Set Willy” i wysłałem ją do redakcji „Bajtka”, który właśnie ukazał się w kioskach. Kilka dni później zadzwonili do mnie, żebym przyszedł i pomógł, bo grafik miał z czymś tam problemy. No to poszedłem. I zostałem. I tak już jest do dziś, będzie 17 wiosen jak robię gazety o komputerach i grach.

Aleksy “Alex” Uchański: Przy Martinezie trudno mi jest się poczuć dinozaurem, bo gdy on zatwierdzał do druku mój pierwszy tekst, to był już znanym redaktorem z siedmioletnim doświadczeniem i szefem „Top Secretu”, a ja tylko wiernym fanem tego pisma, które kochałem i czytałem od dechy do dechy. Miałem kolegę, który współpracował z redakcją i też marzyłem, aby się w niej znaleźć. Pierwszy tekst, jaki napisałem – uzupełnienie do opisu gry „Pirates”, nigdy się nie ukazał. Ale za to poproszono mnie o napisanie czegoś jeszcze i udało się. Zadebiutowałem w 9. numerze „Top Secretu”.

GOL: Jak zmieniła się branżowa rzeczywistość od tamtego czasu?

Alex: Mówiąc krótko – zmieniło się wszystko. Dziś można mówić o jakiejś branży, o rynku, wydawnictwach prasowych, wydawcach gier, sieciach sprzedaży. Kiedyś to była jedna, ewoluująca masa, napędzana uczuciami, emocjami. Nikt o tym nie myślał jak o zawodzie, sposobie na życie, źródle dochodów. I redaktor był graczem, i giełdowiec był graczem, i czytelnik był graczem, a wszyscy spotykali się co niedzielę na rogu ulicy Grzybowskiej, gdzie teraz stoją lśniące wieżowce.

Martinez: Gry wyszły z zamkniętej subkultury, niezauważalnej dla przeciętnego człowieka. Stały się elementem codziennego życia, leżą na półkach, w kioskach, Lara Croft biega po kinowym ekranie. A robienie pisma z dziennikarskiej zabawy, przy której było zawsze kupę śmiechu, stało się przemysłową produkcją pisma, równie fascynującą, ale jednak produkcją.

GOL: A co się stało z tymi ludźmi, którzy czynnie uczestniczyli w narodzinach pierwszych pism i branży gier komputerowych w Polsce?

Alex: Trudne pytanie. Każdy człowiek to oddzielna historia.

Martinez: Nie da się porównać redakcji starego „Top Secret” z jakąkolwiek dziś funkcjonującą. Była to po prostu grupa ludzi, skupiona wokół kilku zapaleńców, krążąca spontanicznie bliżej lub dalej.

Alex: Uściślając – ze starej ekipy „Top Secretu”, wszyscy ci, którzy pozostali przy pisaniu o grach i komputerach, siedzą dziś w tym budynku i mają swój wkład w nowy „Top Secret”. To są Darek Michalski „Sir Haszak”, Kamil Ruszkowski „Roos”, Martinez i ja. Część osób pozostała przy zajęciach okołogrowych. Borek ma firmę i pisze programy komputerowe. Dobrochna wciąż jest graficzką, ale w innych pismach. Gawron, czyli mój wspólnik ze spółki autorskiej Alex i Gawron, robi karierę naukową i pracuje dla ONZ. Junior zajął się biznesem. Generalnie wszyscy wyszli na ludzi. To była świetna ekipa.

GOL: Kto wpadł na pomysł wskrzeszenia „Top Secret”?

Martinez: Powiem nieskromnie – wielu ludzi miało ten pomysł, ale ja go realizuję i chodzę za tym od kilku lat. Od czasu upadku „Top Secret” i „Bajtka” aż się prosiło o ich powrót, tym bardziej, że pisma te zniknęły z kiosków nie z powodu braku czytelników, a z powodu potknięć gospodarczych, właściwych dla epoki wczesnego polskiego kapitalizmu.

GOL: A dlaczego akurat „Top Secret”, a nie na przykład „Gambler”?

Alex: W sposób naturalny pomyśleliśmy z Martinezem o piśmie, z którego obaj wyrośliśmy, podobnie jak większość współpracującego z nami zespołu. Nie można zapomnieć też o aspekcie historycznym. Pierwszy był tylko jeden – właśnie „Top Secret”.

GOL: Pismo tworzone niegdyś przez grupę zapaleńców powraca teraz pod skrzydłami gigantycznego niemieckiego koncernu wydawniczego, wydającego masowe tytuły. Czy nie odczuwacie z tego powodu dyskomfortu?

Martinez: W najmniejszym stopniu. Kiedyś były całkiem inne czasy. „Bajtek” powstał za kredyt z Komitetu Badań Naukowych. „Gamblera” założyło duże Wydawnictwo Lupus. Tworząc „Secret Service” zadłużyłem się tak potwornie, że gdyby gazeta nie wypaliła, dług spłacałyby jeszcze moje wnuki. Tamta ścieżka się już skończyła. Teraz na start nowego pisma potrzebne są naprawdę wielkie pieniądze. Cieszymy się, że po udanym wypromowaniu na rynku „Komputer Świata”, „KŚ GRY” i „Play’a” udało nam się namówić wydawcę na „Top Secret”. Dlaczego właśnie teraz? Bo naszym zdaniem czas na powrót „TS” jest najbardziej odpowiedni.

GOL: Czytelnicy starego “Top Secretu” mają dziś prawie 30 lat, pracują, założyli rodziny, nie zarywają już nocek przy „Secret Of The Monkey Island”. Z tej starej gwardii pozostało niewielu graczy, będziecie więc musieli przyciągać nowych czytelników, statystycznych nastolatków. Jak chcecie pogodzić ich niekoniecznie zgodne przecież oczekiwania?

Martinez: Statystyka kłamie, bo jeśli w parku idzie dziadek z niemowlęciem w wózku, to statystycznie na spacer wyszedł 35-latek. Mamy nadzieję, że „Top Secret” będą czytały te osoby, którym zdawało się, że z gier już dawno wyrosły, a my postaramy się na nowo rozniecić w nich ten ogień. Ale mamy też nadzieję, że po gazetę sięgać będą młodsze osoby, nastolatki. Wszystko jedno w jakim wieku. Postaramy się, aby to pismo było ważne, aby było najważniejsze. Jeśli ktoś interesuje się grami komputerowymi, po prostu będzie musiał czytać „Top Secret”.

Alex: Myślimy o naszych czytelnikach jako o osobach dojrzałych. Niekoniecznie dorosłych – bo to nie jest kwestia wieku, ale stanu umysłu. Piszemy dla dojrzałych graczy. Wspólnym mianownikiem są gry komputerowe, które kochamy. Niezależnie od wieku metrykalnego.

GOL: Nie boicie się sytuacji, w której starsi czytelnicy zarzucą wam, że pismo jest zbyt gówniarskie, a młodsi, że zbyt sztywne?

Alex: Nie dogodzimy wszystkim, ale zdziwiłbym się, gdyby ktoś powiedział o nowym „Top Secrecie”, że jest gówniarski.

GOL: Jak przygotowywaliście się do wypuszczenia pisma?

Martinez: Na początku był szok, że będziemy to robić. I strach, że się nie uda. Potem uświadomiliśmy sobie, że i tak nie mamy szans wygrać ze starą legendą „Top Secretu”. Zrozumieliśmy, że musimy do sprawy podejść tak jak do przygotowania normalnego, całkiem nowego pisma, które będzie musiało się obronić na rynku swoją treścią. I wtedy poszło już szybciej.

Alex: Do zespołu, który wymieniłem wcześniej (czyli Roos, Sir Haszak, Martinez, Zgredaktor) dołączyli jeszcze Michał Nowakowski „Elektryczny” ze Świata Gier Komputerowych i Kuba Kowalski „Cubituss” znany w kręgach wirtualnych.

GOL: Opowiedzcie coś więcej o treści. Jaka będzie konstrukcja pisma?

Martinez: Od początku zakładaliśmy, że stawiamy wszystko na głowie, że robimy wszystko inaczej niż inne pisma. Jeśli oni zamieszczają instrukcję do pełnej wersji gry na stronach w gazecie, my zrobimy ją w książeczce i wrzucimy do pudełka z płytką. Jeśli inni udają, że mają szybko pełne wersje gier, my przyznamy się, że graliśmy we wczesną betę, nielegalne demo, zbugowanego amerykana. Jeśli inni udają, że wiedzą wszystko o danej grze, my przyznajemy się, że nie graliśmy w nią tyle co maniacy, którzy tną tylko w jeden tytuł.

GOL: Czy to znaczy, że w piśmie nie będzie na przykład recenzji?

Martinez: Oczywiście, że będą, ale w „Top Secret” podchodzimy do gry w trochę inny sposób. Narysowaliśmy sobie cykl życiowy gry i wyszło nam, że najwięcej zainteresowania wywołuje ona tuż przed premierą. Pod ten cykl dostosowaliśmy konstrukcję pisma, dzieląc je na takie rubryki jak news, tapeta, raport, werdykt. Raport będzie najważniejszy, ukazywał się będzie w chwili, gdy gra lada dzień trafi do sklepów. Będzie to duży materiał (3-7 stron), całościowo przedstawiający program, w którego finalną wersję nikt jeszcze nie grał, ale dostępna jest już późna beta, tony informacji, można już oceniać pewne elementy i wnioskować, czy gra będzie dobra czy kiepska. Do raportów wybieramy gry aktualnie najgorętsze. W pierwszym numerze to „Neverwinter Nights”, „Icewind Dale 2”, „Counterstrike: Condition Zero”, „Hitman 2”, „No One Lives Forever 2”. W drugim numerze mamy obszerny raport o „Age of Mythology” z Microsoftu.

Alex: Recenzją będzie „Werdykt”, krótko przedstawiający, co się udało, a których obietnic autorzy nie spełnili. Werdykt będzie publikowany dopiero na podstawie ostatecznej wersji gry, gdy będzie leżeć w polskich sklepach.

GOL: Jaki przyjęliście system oceniania?

Alex: Gwiazdki. Pięć gwiazdek z połówkami. Bez rozdziału na „grafikę”, „muzykę” itp. Ale oceny mają charakter nieco symboliczny. Wolimy, żeby czytelnik wyrobił sobie opinię o grze na podstawie lektury tekstu, bo czy można twierdzić, że symulator oceniony na 84% jest lepszy od shootera z metką 83%?

GOL: Czy zakładacie surowość ocen? Jaka jest średnia z pierwszego numeru?

Alex: W pierwszym numerze średnia ocen jest poniżej 2,5 gwiazdki. Nie ma oceny wyższej niż 4 gwiazdki. To będzie bardzo surowe pismo. Smutna prawda jest taka, że większość gier przynosi rozczarowania. Najwyższe noty rezerwujemy dla tych kilku gier w roku (bardziej trzech niż dziewięciu), które są prawdziwie zachwycające.

GOL: A co z tak zwanymi „bzdurami okołogrowymi”? Kopalny, Małolata i koszenie trawnika były obowiązkowymi elementami starego „Top Secretu”, wspominanymi dziś chętniej niż wiele poważnych, profesjonalnych tekstów. Ile tego starego klimatu będzie w nowym piśmie?

Martinez: Powiedzmy sobie otwarcie – nie będzie Kopalnego, (padnij) Naczelnego (powstań), Dżemika, trawnika, Triumwiratu. Na pewno nie będzie. Będzie za to kupa humoru przemyconego w tekstach, komentarzy i docinków, skoncentrowanych na grach, a niekoniecznie na ludziach. Nie będzie dowcipów słownych ad personam, które rozumiało 5% czytelników. Wszystko to dlatego, że czasy się zmieniły i oczekiwanie, że opisywanie przygód Kopalnego w czasopiśmie o grach zadowoli współczesnych czytelników jest po prostu głupotą. Nie ośmielimy się sprzedawać raz jeszcze tych samych kawałków i udawać, ze to wystarczy.

Alex: Mamy jedną ostrożną stronę z dowcipami, kompletnymi głupotami i aberracjami. Na dokładkę krótki strip komiksowy. Dajemy tę jedną stronę i sprawdzimy, czy się spodoba, czy śmieszy jeszcze kogoś oprócz nas. Potem zobaczymy..

GOL: Czy będzie miejsce na teksty pisane w niekonwencjonalnej formie, na przykład raport o grze w formie pamiętnika?

Alex: Już w pierwszym numerze jest coś takiego. Polecam raport do „Hitmana 2”. Jeżeli się spodoba, takie formy literackie będziemy publikować, choć nie za często: potrawa nie może się składać z samych przypraw.

GOL: A tematyka okołogrowa – filmy, książki, RPG.

Martinez & Alex (razem, przekrzykując się): Nie, noł, never. Jesteśmy od pisania o grach.

Martinez (już spokojniej): Ale będzie rubryka „varia”, traktująca o grach, ale bardziej od kuchni. Na przykład wywiady z twórcami gier, ale nie Romero czy Peterem Molyneux, z którymi wszyscy rozmawiają, ale prawdziwymi, którzy ślęczą przed monitorem i programują. Będzie też miejsce na teksty o tym, jak gry powstają, o tym, jak są budowane od strony programistycznej, jak w nich grzebać, robić MODy.

Alex: I klasyka – spojrzenie w przeszłość, na stare kultowe gry.

Martinez: Konstrukcja rubryki „varia” zależeć będzie w dużym stopniu od czytelników, od zapotrzebowania, które zgłaszać będą w listach. Będziemy czekali na sygnały i jesteśmy gotowi, aby się zmieniać.

GOL: Co z konsolami?

Alex: Pismo będzie ściśle pecetowe. W Polsce konsole i PC to dwa kompletnie różne światy, a bardzo niewielu graczy ma w domu wszystko - peceta, PS2, Gamecube’a i Xboxa.

GOL: A kąciki tematyczne, takie jak dawne „Jest taktycznie” – specjalnie dla fanów jednego gatunku gier?

Martinez: Takich poletek w piśmie nie przewidujemy. Miesięcznik to nie jest dobre medium dla komunikacji fanów. Kiedyś owszem, nie było innej drogi, ale teraz świat gier zmienia się zbyt szybko. Dlatego postanowiliśmy, że takie kąciki będą żyły na naszej stronie internetowej.

Alex: Fanatycy poszczególnych gatunków gier siedzą w Internecie. Twardemu counterstrike’owcowi na przykład żadne pismo nie ma nic do powiedzenia. Bo on te wszystkie informacje ma w ilości sto razy większej, tysiąc razy szybciej i interaktywnie.

GOL: Właśnie, rzecz kompletnie nowa, bo za czasów starego TS-a globalna sieć dopiero raczkowała. Jakie będzie zintegrowanie pisma „Top Secret” z jego stroną WWW?

Martinez: Totalne. Stronę robią ci sami ludzie, co pismo, będzie ona nieodzownym fragmentem gazety. Będzie tam miejsce na podstrony tematyczne i ogromne forum dyskusyjne dla wszystkich. Każdy gracz będzie mógł napisać własną recenzję. Będziemy zapraszać znane osoby, jak Borek czy DeStroyer do pisania felietonów.

Alex: Paradoksalnie może się okazać, że strona „Top Secretu” będzie bardziej nawiązywała klimatem do owych kultowych początków lat 90-tych niż sama wskrzeszona gazeta. To właśnie na niej mogą odrodzić się Kopalny, Dżemik i trawnik. Ludzie, którzy tęsknią za tymi klimatami, będą mieli na WWW pełne – że się tak wyrażę - pole do popisu.

GOL: To pytanie często pada na grupach dyskusyjnych – dlaczego zdecydowaliście, że pismo jest z płytami?

Martinez: Nasz wydawca zrobił badania i z nich jasno wynika, że poza kilkunastoma (kilkudziesięcioma?) wiernymi fanami i zapaleńcami, statystyczny polski gracz w piśmie poszukuje płyt i pełnych wersji gier. Pismo kierowane do posiadacza komputera PC, które nie ma płyt, w kiosku brutalnie przegra z najgorszym pismem z dołączoną najgorszą płytą. Stąd te kilkanaście tysięcy fanów musi znieść obecność płyt.

Alex: A my już postaramy się, żeby nie było to takie uciążliwe. W pierwszym numerze jest „Thief”. To chyba nieźle...

GOL: A kolejne?

Alex: Do końca roku mamy już zaklepane naprawdę dobre tytuły, takiego kalibru jak „Thief”. Wszystkie będą spolszczane, o ile to możliwe w wersji: angielski oryginał plus łata lokalizacyjna dla chętnych.

GOL: Ostatnie, ale bardzo ważne pytanie. Czy nie boicie się, że po premierze nowego „Top Secret” zwali się na was fala krytyki, że nadużyliście kredytu zaufania, pogrzebaliście legendę, że nie ma Kopalnego, że nowy „TS” to nie jest już ten sam „TS”?

Martinez: Taka konfrontacja z legendą będzie. I my ją na pewno przegramy, bo każdy by przegrał. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ta czasoprzestrzeń, w której istniał poprzedni „Top Secret”, tamten świat, tamci ludzie - to po prostu już nie wróci. Dziś, po 10 latach, zrobiliśmy tak dobre pismo, jak tylko potrafiliśmy. Ale pismo inne.

Alex: Kiedyś robiliśmy „Top Secret” szczerze, wkładając w to całe serce. Robiliśmy go takim, jaki nam się wydawał zabawny i interesujący. Dziś jest podobnie. Tylko już inne rzeczy nas śmieszą, inaczej patrzymy na świat. Mamy nadzieję, że czytelnicy zrozumieją, że gdzieś tam zakończył się jakiś rozdział, postawiliśmy kropkę. I że nie kserujemy starych pomysłów. Dalej jesteśmy sobą.

Martinez: Stary „Top Secret” istniał dzięki graczom i poparciu wiernych fanów. Jeśli dziś czytelnicy pozwolą nam żyć, ten krok, który właśnie robimy, będzie tylko jednym drobnym kroczkiem na drodze do przyszłości.

GOL: I tym patriotycznym akcentem kończąc...

Rozmawiał Piotr „Piotres” Stasiak

Notka biograficzna:

* Marcin „Martinez” Przasnyski – współpracownik, a później redaktor i sekretarz redakcji „Bajtka”, pierwszej polskiej gazety o komputerach (rok 1985). Wiceprezes Spółdzielni Bajtek powstałej w wyniku przekształceń ustrojowych w 1989 roku. Twórca kultowych pierwszych pism o grach komputerowych, najpierw „Top Secret” (1989), potem „Secret Service” (1993). Od kilku lat pracuje w wydawnictwie Axel Springer Polska, gdzie jest dyrektorem wydawniczym. Współtworzył lub prowadził m.in. „Komputer Świat”, „Komputer Świat GRY”, „Play”. Aktualnie szefuje również „Top Secret”.

** Aleksy „Alex” Uchański – dziennikarz „Top Secret” z czasów jego początków (debiut w roku 1992). Członek spółki autorskiej Alex & Gawron, która przez pewien czas stanowiła jeden z filarów tego pisma. Później zastępca redaktora naczelnego i redaktor naczelny miesięcznika „Gambler”. Od trzech lat w wydawnictwie Axel Springer. Przyłożył swą rękę do „Komputer Świat GRY”, „Playa”. Jest redaktorem naczelnym „Top Secret”.