Nie czaję kompletnie o co chodziło we fragmencie o symulatorach. Rozumiem jakbyś po prostu nie grając w tego typu gry nie wypowiadał się na ich temat. Ale "atakowanie" (ok, cyniczne, momentami ironizujące, ale jednak) poparte śmiesznymi tezami, że gra musi się kończyć (bo tylko takie gry znasz, lubisz, whatever). Gra ma przede wszystkim przyciągać i zapewnić rozrywkę, drogi do tego są różne i wszystkie dobre.
Ja jako zawzięty gracz np. Football Managera uwielbiam to w jaki sposób działa ta 'piaskownica'. Rozwijanie swojego klubu na polu ekonomicznym, taktycznym i piłkarskim daje dużo frajdy, a dramaturgię o której mówisz przy zdaniu, że gra musi się kończyć dostarcza każdy ważny mecz (przynajmniej kilka razy w sezonie). Więc polecam otworzyć głowę i nie zamykać się na swoke gatunki. Nie tylko jeśli mowa o grach. : )
Ciekawe przedstawienie różnic między serialem a książką. Od siebie dorzuciłbym wątek homoseksualny Lorasa o którym w książkach nic nie wiadomo. Można mieć pewne podejrzenia jak ktoś jest przeczulony na tym punkcie, ale nic nie jest powiedziane wprost w przeciwieństwie do serialu. No i co do tego, że Sandor dobrze wyszedł na zmianie nie mogę się zgodzić. Śmierć z ręki kobiety raczej chwałą go nie okryła.
"Użytkownicy sieci z całego świata już nie raz udowodnili, że nie ma granicy, której nie są w stanie przekroczyć, w kwestii głupoty, okrucieństwa i złego smaku. Wypadki samochodowe, śmierć, katowanie zwierząt, znęcanie się nad bezdomnym, napastowanie pijanej koleżanki, zjadanie swoich wymiocin i pieczenie z tego ciasta, niezbyt przemyślane „pranki”" - Tylko, że to wszystko nie dzieje się w internecie, a w świecie realnym. Nie jest tak, że ludzie takich rzeczy nie robili jak internet nie był popularny czy nawet dostępny. Te kilkanaście lat temu też było sporo idiotów albo robiących sobie jaja (żeby nie powiedzieć "pranki" - właśnie to nam zrobił internet :F) tylko, że nie nosiliśmy przy sobie telefonów filmujących w HD i 3D. Cała historia nie rozprzestrzeniła się globalnie, ale funkcjonowała w ramach jakichś miejskich legend. Ktoś widział, powtórzył komuś innemu i tak dalej się ciągnęło. Programy telewizyjne też wrzucały śmieszne filmiki jeszcze przed popularyzacją internetu jak nasz "Maraton Uśmiechu"(?) gdzie wyświetlano przesłane przez widzów filmiki nagrane domowymi kamerami. Zerżnięty pewnie jak większość produkcji ze Stanów, oczywiście "żarty" tam wydawały się bardziej "cywilizowane" niż to co możemy znaleźć w internecie, ale to tylko dlatego, że telewizja to przesiewała. Mogę się założyć, że tam też niezłe rzeczy nie raz przychodziły, ale po prostu tego nie puszczali na wizji.
Poza tym większość ludzi lubi się pośmiać z kogoś głupszego, słabszego, bardziej pechowego od siebie. Tak już jest, na to też moim zdaniem internet nie miał jakiegoś ogromnego wpływu.
@Piras: Jakiś czas temu widziałem wykres pokazujący ile godzin pracy kosztuje zakup nowej gry w poszczególnych państwach. Polska oczywiście na czołowych miejscach bez podjazdu do zachodu europy czy Stanów. To właśnie powoduje, że dokładniej szukamy wzmianek o bugach, jesteśmy w stanie zdecydowanie lepiej przemyśleć zakup (a premierowy czy pre-order to już w ogóle). Łatwiej też tracimy zaufanie (Ubi, EA), bo pewny jestem, że nowy Battlefield... znaczy Front czy Syndicate sprzeda się bardzo dobrze a jak nie będzie skandalu jak w przypadku Unity to nawet lepiej niż dobrze. Oczywiście u nas pewnie takiego szału nie będzie. Te skandale i wysokie koszty gier doprowadzają do sytuacji, że marki nie bawiące się zaufaniem graczy jak Rockstar (poza wpadką z GTA IV na PC) czy Blizzard (pięćdziesiąty dodatek do SCII) mimo wszystko są uważane za porządne firmy. Można iść w pre-ordery czy premierówki u nich bez strachu jeśli lubi się ich gry, natomiast to daje im pozycję uprzywilejowaną wśród wydawców dzięki czemu mogą dawać wyższe ceny premierowe/przedpremierowe od reszty stawki.
@myrmekochoria: Te "lajki" i komentarze to albo ciśnięcie beki z autora lub jeśli zdarzają się jakieś pozytywne (no niech będą nawet neutralne) to pewnie od znajomych/rodziny. Coś w stylu komentowania zdjęć znajomych gdzie dziewczyny często wypisują pozytywy mimo, że osoba na zdjęciu nie bardzo na nie zasługuje. Nie wiem czy to grupa wsparcia czy coś innego. Natomiast tak jak napisałeś, te ostre i negatywne komentarze czy "lajki" dla jaj podbijają takie teksty tak samo jak ego autora, który myśli sobie, że coś robi dobrze. A prawdziwie dobrze napisane rzeczy nieraz giną pod ludźmi puszczającymi w sieć coś takiego.
Zresztą Improbite wszedł chyba na wyższy poziom gwiazdorstwa (chyba). Tak bardzo wziął sobie do serca tytuł swojego bloga, że nie odpowiada nawet na komentarze. :p
Co nie zmienia faktu, że Improbite może się jeszcze nawrócić. Pewnie już pod innym nickiem czy adresem ale cały czas może zacząć robić coś porządnego.
W ramach uzupełnienia tego co wczoraj jeszcze nie było wiadome: Cenega w swoim oświadczeniu piszepisze, że można zwracać nawet pudełkowe kopie ze zużytymi kodami.
"Nie wiem czy ten ruch jest jakimś działaniem pod publiczkę by uzyskać jakieś punkty sympatii. Kiedy siedzę nad tym tekstem i rozmyślam nad całą sprawą to z jednej strony chcę pochwalić ludzi z WB decydujących się na wstrzymanie sprzedaży. Połapali się, że nawalili i starają się zrobić coś by minimalizować straty. Z drugiej strony jakie to ma znacznie dla tych którzy kupili grę? Niby nabywcy na Steam mają możliwość zwrotu gry, jeśli grali w nią mniej niż 2 godziny. To jednak nie pomaga osobom, które kupiły pudełkowe wydanie tego tytułu lub skorzystały z innych punktów dystrybucji cyfrowej." Sorry, ale wygadujesz w tym fragmencie głupoty nie mające żadnego związku z prawdą. Research leży. Cenędza wydała oświadczenie, można zwracać nawet odpakowane kopie ze zużytymi kodami Steam.
"Prawdopodobnie wszyscy czytający to są Polakami przez co nie jesteśmy do końca obiektywni w tej kwestii." Nie masz racji. Jesteśmy najbardziej obiektywni ze wszystkich narodów z których pochodzą gracze i dziennikarze rozmawiający na ten temat. Dlaczego? Ponieważ bierzemy pod uwagę dużo więcej, że tak to nazwę "części składowych" tego co wyszło 19 maja jako Wiedźmin 3. Reszta świata podejmując ten temat bierze pod uwagę w ogromnej większości tylko grę CDProjektu, my natomiast patrzymy na to wszystko z takiej perspektywy z jakiej powinno się na tą sprawę patrzeć o czym niektórzy, głównie amerykańscy "dziennikarze" zapominają. Bierzemy pod uwagę wiedźmina JAKO SERIĘ GIER, jego pierwowzór czyli OPOWIADANIA I KSIĄŻKI SAPKOWSKIEGO oraz mamy największą (patrząc pod kątem "narodowym") wiedzę na temat tego JAK WYGLĄDAŁY TE TERENY W ŚREDNIOWIECZU (zero afropolaków) na czym przecież świat sagi był w pewnym stopniu wzorowany. Mamy też dużo większą świadomość na temat mitologii słowiańskiej. Na pewno większą niż amerykanie. To czyni nas ZDECYDOWANIE bardziej obiektywnymi od nich. :)
A co do tego "Chciałbym tez usłyszeć głos innych rodaków. Interesuje mnie czy tylko ja odbieram to co się stało jako coś niesprawiedliwego?" fragmentu polecam tekst Adriana Chmielarza na ten temat: https://medium.com/@adrianchm/on-the-witcher-3-and-racial-quotas-in-art-e6a9f594439
Zwykle nie lubię tekstów typu "od tego zdania przestałem czytać", ale coś takiego "Z drugiej strony mówi się, że produkcji z segmentu AAA przeznaczonej na konsole current-gen nie przystoi tak wyglądać. " naprawdę kłuje w oczy i zmusza do zastanowienia się jaki autor miał cel we wrzucaniu tu takich farmazonów.
@materdea wyraźnie napisałeś, że nie grzeszyły frajdą płynącą z rozrywki co jest określeniem negatywnym. I dość ciekawym w stosunku do uznanej przez krytyków i graczy serii, tak jak pisałem, jednej z najlepszych platformówek 3D. Microsoft ma prawa do serii, natomiast ich ostatnia (i jedyna) gra o ptaku i misiu była taka sobie, natomiast bardzo mocno odbiegała od korzeni, bo platformówką tylko bywała. Dlatego zajęła 9 miejsce na liście 10 najgorszych sequeli od GameRankings bodajże. Jeśli doliczyć to, że główni ludzie w byłym Rare działają niezależnie od MS to szanse na kontynuacje tej marki jest raczej mała a nawet jeśli taka powstanie to nie będzie podobna do pierwowzoru z Nintendo 64.
Trochę średni research zrobiłeś przed napisaniem tego tekstu chyba. Banjo-Kazooie 2 w praktyce powstał na N64 (nosił tytuł Banjo-Tooie), więc nawet jakby M$ chciało zrobić coś z tego uniwersum raczej nie nazwaliby tego Banjo Kazooie 2. Notę 92 w przypadku oryginału i 91 w przypadku Banjo-Tooie otrzymały tylko pierwotne wersje na konsolę nintendo, remake'i dostały noty około 80. Do tego poza nowymi wersjami na XBLA w 2008 na klocka wyszło Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts (z którego z resztą chyba pochodzi wrzucony screen). Po drugie duża część Rare odpowiedzialnego za tą serię pracuje teraz nad "duchowym spadkobiercą" - Yooka-Laylee.
No i z tym "para niedźwiedzia i papugi jest o wiele mniej rozpoznawalna niż charakterystyczna postać z konsoli PlayStation, aczkolwiek poprzedniczki nie grzeszyły frajdą płynącą z rozgrywki." też coś nie pykło. O ile pierwszy fragment jest raczej w porządku to ten drugi brzmi dziwnie. Z jednej strony przecież Banjo-Kazooie było świetną, nawet jedną z najlepszych platformówek 3D, więc raczej nie pasuje tutaj ten zwrot. Ty też chyba nie wrzucałbyś tego do szuflady z grami, którymi Microsoft mógłby "zarządzić" gdybyś miał o niej negatywne zdanie?
@szczypior: zastanawiałem się właśnie o którym TESie mówisz, wybrałem Skyrima, bo tylko do niego można porównywać to czym teraz jest Bethesda. OK, Morrowind był bardzo dobry natomiast od kilkunastu lat TESy są coraz słabsze. A inne tytuły robione przez Bethesda Softworks w ostatnich czasach są robione pod jedno kopyto od czasów Obliviona. Co do gier, czy CRPGów w które grałem nie mam zamiaru się popisywać tytułami, natomiast TESy od zawsze szły w kierunku czegoś co bardziej można określić jako action rpg, nawet Morrowind (Wiedźmin zresztą też) nie mający moim zdaniem podjazdu do Baldur's Gate II, Tormenta czy starych Falloutów. Mimo bycia całkiem niezłą grą.
@Luc
Nie wiem czy jest sens dyskutowania na argumenty z gościem nazywającym Skyrima (bo chyba o niego chodziło?) jednym z najlepszych (zrozumiałbym jeszcze ulubionych czy coś takiego) CRPG w historii, jednocześnie nazywającego wiedźmina pseudo-crpg. Mamy do czynienia z fanbojami Bethesdy i nic raczej mu nie wytłumaczysz. No chyba, że @szczypior jakoś wyjaśni wyjątkowość drewnianego Skyrima ze słabym systemem walki, słabymi dialogami i miałką fabułą oferującego tylko dobrą (w dniu premiery ofc) grafikę i duży, otwarty świat oraz dlaczego wiedźmin to pseudo-crpg. No, może jeszcze miał dość klimatyczny świat, ale tutaj wiedźmin na pewno nie odstaje, powiedziałbym nawet, że to przebija.
„Dlaczego? Przecież gameplay jest ważniejszy niż grafika! Co za casual!” – zapewne większość z Was właśnie o czymś takim teraz myśli." - chyba żartujesz. :) To znaczy nie jestem pewny jak będzie tutaj, ale ogólnie rzecz biorąc to jest najczęściej podnoszone hasło "tru gejmerów". Tylko najczęściej są to ci sami, którzy po trailerze takiego Fallouta jęczą, że słaba grafika. Grafika ma znaczenie. Oczywiście można zrobić dobrą grę z mierną czy nawet słabą grafiką, ale potrafi ona potęgować doznania i być oceniana jak każdy inny element gry. Można zrobić dobrą grę bez gameplaya? Można, patrz TellTale. Można, zrobić grę bez dobrej fabuły? Oczywiście, patrz FMy, FIFA itd. itp. Ja tylko się boję, że Fallout 4 to będzie kolejne drewno od Bethesdy. I w sumie to jest całkiem prawdopodobne, bo ich gry wyglądają tak samo. Nowe Fallouty w 3D to przecież TES na pustkowiach. I to jest najgorsze.
Nikt tego tutaj nie skomentował, ponieważ nie ma o czym mówić. Przecież w tej całej 'aferze' nie ma ani jednego w pełni sensownego argumentu. Z resztą nie tylko w tej 'dyskusji' wywołanej przez Sarkizian. Tym bardziej u nas gdzie większość jednak tego typu teksty olewa uśmiechając się pod nosem. Co innego na zachodzie, tam pewnie część naprawdę tak myśli i jakoś tam się z tymi poglądami utożsamia, więc jest o czym rozmawiać.
@luckieGOL: może właśnie ktoś żywi jakąś tam urazę do ludzkości, w końcu ruchy jakieś emo-cośtam działają (a przynajmniej było o tym głośno jakiś czas temu). Była przecież nawet akcja z jakąś młodą "poetką" co to zarżnęła rodziców, bo się Witkacego naczytała także różnie bywa. Tylko zabijanie kogoś naprawdę bywa problematyczne, a robienie tego w Hatred to taka wersja soft. Coś jak utożsamiam się z ideologią/postacią, bo jest ciekawa/charakterystyczna, ale nie do końca, bo trochę się cykam. :D
@Felion Właśnie, pojęcie sztuki to dość płynny temat, więc nie chcę w to wchodzić, bo i tak nikt nikogo do swojej definicji raczej nie przekona. W każdym razie do jakiegoś tam konsensusu udało nam się dojść. Również dzięki za dyskusję na niezłym, wydaje mi się, poziomie. :)
@Felion Tu się po części zgodzę. O ile większość fantasy to jest niemal kalka świata tolkienowskiego Sapkowski całkiem ciekawie wplątał w swoją sagę np. przyjemnie zrealizowany wątek rasizmu. I tutaj spełnił moim zdaniem bardzo dobrze pewną rolę fantastyki, którą bardzo trafnie opisał Pratchett w tekście "Niech się staną smoki" opublikowanym w "The Bookseller". Opisał tam fantastykę jako pewnego rodzaju stymulant dla mózgu na podstawie jego własnych doświadczeń. Właśnie dlatego, że pchała go do sprawdzania i poszerzenia wiedzy na temat opisany w książce z gatunku fantastyki. Tylko z tego co widzę, nie zgadzamy się co do definicji sztuki.
@luckieGOL: To o cywilach to był bardziej żart niż argument, no ale odbił się brak zastosowania się do prawa Poego. Oczywiście, że to nie usprawiedliwia zabójstwa. Tylko to co chciałem zawrzeć w tekście to to, że w naprawdę wielu grach się zabija. W niektórych z powodów ideologicznych (w sumie Hatred należy do tej grupy) jak te wszystkie usprawiedliwione moralnie kampanie amerykańskie, czy zabawa płatnym zabójcą. I w tym samym rzędzie stoi długowłosy gość, który wyrżnął setki osób z powodu nienawiści do świata. A tak duża burza rozpętała się tylko w przypadku Hatred. Podlinkowany artykuł naprawdę ciekawy, jednak moim zdaniem nie tłumaczy tej kwestii. To znaczy agresja jest tam opisana jako sposób wyładowania się, kiedy w jego trakcie skupiasz się na źródle problemu. To podnosi adrenalinę i wywołuje, jak stwierdzili autorzy testu, negatywne efekty. Ja natomiast swoje podejście odnalazłem jako mimo wszystko pozytywną reakcję: "Następnym razem, gdy będziesz wściekły, zajmij się czymś kompletnie niezwiązanym ze sprawą i co najważniejsze, czymś wyciszającym." Może poza "wyciszającym" pasują tutaj gry. Pozwalają odwrócić umysł od problemu i oczyścić emocje. Nie napędzają mi balonika z agresją, ponieważ dla mnie to ciągle trójkąty goniące (i czasami zabijające) kwadraty, tylko trochę lepiej oteksturowane i bardziej zaawansowane technicznie. Może w tym jest klucz i definicja tego co określiłem jako "zdrowy psychicznie i odpowiednio rozwinięty emocjonalnie człowiek"? Wysiłek fizyczny też pomaga bez względu na to czy tłuczesz w worek, czy grasz w piłkę. Jeśli tylko nie utożsamiasz worka z głową szefa, a piłki z częścią ciała innej osoby, która Ci zaszkodziła a chcesz się zmęczyć o przez chwilę o niczym nie myśleć? :)
Z drugiej strony, test jednej z grup naukowców nie jest jakąś prawdą objawioną. Badanie w różnych dziedzinach bez przerwy są prowadzone jedni myślą tak, inni inaczej. Nie bez powodu przez wiele lat myślano właśnie, że emocje należy wyładowywać. Jest to ciekawy pogląd, ale moim zdaniem dużo zależy od indywidualnego podejścia.
@Felion: "Głupia rozrywka" miała być nieco prowokacyjna, chodziło mi, że jest tak samo głupia jak King czy Saga o Wiedźminie. Nie uważam tych rzeczy za głupie, tylko buntuje się przed wynoszeniem ich na piedestały, gdzie kompletnie nie pasują.
A czy nie jestem zainteresowany tego typu grami? We wszystkie, które wymieniłeś grałem dłużej lub krócej. Każda z nich na pewno na rynku wybiła się głównie angażującą, ciekawą historią ale np. Alan Wake i To The Moon były słabe gameplayowo. W przypadku Alana cała otoczka i przyjemny klimat były burzone słabym systemem walki, jej monotonią. To psuło bardzo przyjemne odczucia co do fabuły. W To The Moon rozgrywka była ograniczona do minimum, chociaż nie jestem do końca przekonany do "wyjątkowości" tej fabuły, ale na pewno była lepsza niż w dużej części gier no i podejmowała niepopularny temat w niecodzienny sposób. Wiedźminy są fajnymi grami, ale po pierwsze fabuła w grach zawsze jest uboższa niż w wersji książkowej i tego nie przeskoczysz. Dlaczego jest uboższa napisałem w artykule. Więc jeśli uznamy, że tak jest to za sztukę trzeba uznać również sagę Sapkowskiego. A to już bardzo ryzykowne, bo fantasy nie jest niczym super-ambitnym poza małymi wyjątkami.
@Felion: dokładnie tak jak napisał wysiak, jak chcą to niech sobie aspirują, nie podoba mi się tylko wymuszanie tego na całej branży. Bo takie komentarze w stosunku do Hatred też były wysuwane "że zaszkodzi dobremu imieniu gier wideo" jakby one kiedykolwiek miały dobre imię w mediach tradycyjnych.
@luckieGOL: W Hatred cywile potrafią się całkiem nieźle bronić jeśli zostawisz ich przez chwilę samych sobie. A odpowiedź na Twoje pytanie: dla rozrywki, dla rozładowania jakichś negatywnych emocji? Nie do końca jestem targetem tej gry, więc ciężko mi dobrze odpowiedzieć, ale pewnie z podobnych powodów co chce się wcielić w amerykańskiego żołnierza, złodzieja czy kogokolwiek innego. :)
Ja na przykład jaram się tym w jaki sposób zostały zrobione poziomy trudności. Właśnie to jest ich odpowiednie dostosowywanie przez dodawanie (a właściwie odejmowanie) nowych elementów gameplaya, a nie tylko podbijanie statystyk przeciwnikom (lub zbijanie naszemu bohaterowi). Chyba pierwszy od bardzo dawna erpeg w którym jest po co zbierać normalne przedmioty pokroju pomidorów, chleba, czy wody. Ba, czasem nawet trzeba je KUPOWAĆ u handlarzy. Dla mnie bomba. :)
@meelosh: Wyczuwam hipsterską ironię. Interstellara nie widziałem, ale czytałem, że jakieś zaawansowane SF to nie jest, bardziej właśnie elementy SF wplecione w wartki film akcji odpowiadający realiom, temu co się sprzedaje, fanem Requiem nie jestem. Chyba nie zaprzeczysz temu, że wymienione przeze mnie produkcje próbowały przynajmniej podjąć trudne tematy w jakiś nietypowy sposób. Nie odnosiły się do tego co było i jest obecnie popularne a wygląda jak kalka pewnych wzorców i tematów na filmy/książki. Proponuję żebyś sprawdził o czym tak na prawdę był "Fight Club" Palahniuka. O problemach z bezsennością (wtedy problem często olewany, teraz na co pewnie jakiś wpływ miała ta książka dużo lepiej przebadany) o mechanizmach kierowania tłumem, o konsumpcjonizmie i wielu innych rzeczach. Podawałem przykłady filmów książek i gier POPULARNYCH, które coś wniosły czyli WYJĄTKÓW nic więc dziwnego, że wymieniłem te, które wśród niszowej tematyki odniosły jakiś sukces, co nie? ;]
@SirXan: Większość obecnie wydawanych i popularnych książęk/filmów nie uczy niczego podobnie jak większość dużych gier, bo powiedz mi czego uczy '50 twarzy Greya', wszelakie fantasy czy nawet 'Zaginiona dziewczyna'? Jeśli odrzucimy truizmy typu "jest to opowieść o przyjaźni/życiu/ludzkich problemach/pragnieniach" nie zostanie nam wiele. Identycznie wygląda sytuacja w przypadku "Szybkich i wściekłych", "Kac Vegas" czy "Piratów z Karaibów". Filmy oraz książki zeszły w temat komercjalizacji co odbija się na tym, że te najpopularniejsze produkcje dostarczają nam przede wszystkim rozrywki. Cities Skylines nie uczy w najmniejszym stopniu zarządzania miastem tak jak "House of Cards" nie mówi wiele o polityce. "Gra o tron" czy "Wiedźmin" uczą historii w podobnym stopniu co Assassin's Creed, pierwsze CODy, Sniper Elite czy Sid Meier's Pirates.
Oczywiście zdarzają się rzeczy przenoszące jakieś wartości i mające do opowiedzenia historię jak "Whiplash", "To the moon" czy "Fight Club" są one jednak wyjątkiem od reguły i pewną niszą we wszystkich trzech wymienionych przez Ciebie branżach chwilami przebijając się do szerszego odbiorcy
Może w nieodpowiedni sposób opisałem Lichsteinera. Zgadzam się, jest jednym z lepszych zawodników na swojej pozycji tylko, że najlepiej gra jako taki boczny pomocnik przy systemie 3-5-2. Taka pozycja jest raczej niszowa we współczesnej piłce, z trzema środkowymi obrońcami gra się praktycznie wyłącznie w Serie A (jeśli mówimy o poważnych ligach). Tam spisuje się dobrze, natomiast jako typowo boczny obrońca w systemie z 4 z tyłu i 2 środkowych obrońców jest raczej średnim zawodnikiem. Zwłaszcza jeśli mówimy o obronie.
Z resztą komentarza mniej więcej się zgadzam, może poza Shaqirim. Nie bardzo podoba mi się jego styl gry i sposób prowadzenia kariery. Moim zdaniem wyjdzie z niego coś w klimacie Hatema Ben Arfy, czyli zawodnik z ogromnym potencjałem, który grał bardzo dobrze w młodym wieku jednak uderzyło mu to trochę do głowy i został gwiazdeczką typowych średniaków gdzie raz na rok zrobi coś czym zachwyci pół Europy żeby później przez kilka miesięcy nie wybijać się z tłumu w żaden sposób. Chociaż nie miałbym nic przeciwko temu, żeby było inaczej. :)
Więcej osób zginęło przez książki (kochane przez media) niż przez gry, filmy i całą resztę kulturalnych rzeczy razem wziętych. Dobrze się to czyta, autorowi o coś chodzi, ale nie wiem czy to jest dobre miejsce do wrzucania takich tekstów. Wszędzie, ale nie tutaj. Wątpię, żeby ktoś czytający gameplaya miał inny pogląd niż Ty, Kamilu i żeby trafiła się chociaż jedna osoba, której ten tekst coś wytłumaczy. Chyba, że zabłąkają tutaj dziennikarze telewizyjni, w co raczej bym wątpił. :)
Dziwny artykuł. Po pierwsze, wstęp napisałeś tak jakby ten cały FUTBOLMANIAK to był jakiś duży magazyn (albo przynajmniej vortal) a okazuje się, że to amatorski blog. Nie mam nic do takich, żeby wydać jakąś szerszą opinię na jego temat musiałbym więcej poczytać, chociaż już na podlinkowanej liście jest sporo śmiesznych wyborów (Tim Howard ,Szczęsny i Enyeama w TOP10 bramkarzy, serio? Jak zobaczyłem Luiza w najlepszych środkowych obrońcach skończyłem czytać). Po pierwsze kilka błędów logicznych: jeśli piszesz o "kandydatach z Serie A na listę" to dlaczego podajesz tam gości, którzy już na owej liście są? Po drugie w podsumowaniu piszesz "krótka analiza". Sorry, ale większość typów jest wrzuconych z komentarzem 'ten miał dobry sezon', 'ten dominował w Serie A, ale miał słaby mundial' co nie ma nic wspólnego z analizą. Nawet krótką.
Niektóre z przykładów podanych przez ciebie też nie są moim zdaniem najlepsze. Lichsteiner to średniak. Wyróżnia się w Serie A, był całkiem niezłym łącznikiem między atakiem i obroną w 3-5-2 w Napoli, ma żelazne płuca, ale bez przesady. Shaqiri nie bez powodu nie utrzymał się w Bayernie w pierwszym składzie i wchodził głównie z ławki, startując tylko w przypadku mniej ważnych spotkań. Nie jest jeszcze gotowy na bycie czołowym pomocnikiem na świecie. Może nie być na to gotowy nigdy, już niejeden zawodnik swój szczyt umiejętności osiągał w wieku dwudziestu-kilku lat, żeby później z różnych względów nie zajść wyżej. Menez to egoista, który w tragicznym (jeśli spojrzeć na historię klubu) Milanie coś tam pokazuje, ale promuje bardziej swoje nazwisko stawiając je ponad wyniki drużyny i atmosferę w szatni. A porównanie Strootmana do Alonso to już pominę. Belg ma talent, ale tym właśnie różnią się NAJLEPSI piłkarze świata od talentów, że ci pierwsi dwa razy w sezonie zagrają mecz na poziomie na którym z małymi wyjątkami taki Alonso gra od kilku ładnych lat. Luca Toni to cwany, typowo włoski napastnik. Do strzelania bramek wykorzystuje często spryt i boiskową inteligencję, dlatego robi to do dziś, ale on nawet w najlepszych latach swojej kariery nie był w TOP 7 napastników na świecie a co dopiero teraz, w wieku 38 lat.
Seria A jest po prostu w głębokim kryzysie i poza Juventusem (który jakby nie patrzeć miał dość łatwą drogę w LM aż do meczu z Realem) i Napoli, które po zainwestowaniu dużych pieniędzy w nowych zawodników jakoś tam zaczyna wyglądać, chociaż półfinał Ligi Europy po takich zakupach nie jest raczej szczytem marzeń. Zwłaszcza jeśli doliczyć porażkę z Dnipro. Milan, Inter są najsłabsze od wielu, wielu lat. Taki poziom szczerze mówiąc nawet nie przystoi drużynom z taką historią. Roma i Lazio też na europejskim podwórku nie znaczą wiele, AS Roma miała dużo lepsze okresy w swojej karierze. Nic więc dziwnego, że niewielu Włochów można zaliczyć do najlepszych zawodników świata skoro ich liga jest tak słaba.
Mimo tej całej krytyki szanuję to ile pracy włożyłeś w ten tekst, no i podjąłeś raczej niszowy temat na gameplayu, a że sam jestem fanem piłki nożnej, na pewno będę czekał na jakieś nowe rzeczy. :)
Bardzo fajny, długi tekst, przyjemnie się czytało. Tylko taki trochę pean wyszedł, a liczyłem na kilka gorzkich słów, bo gra idealna nie była. Niby jest gdzieś wrzucony fragment o monotonii, ale tak mimochodem. Mnie u Alana podobała się grafika, klimat, to w jaki sposób rozkręcała się fabuła. Bardzo dobre były te opisujące przyszłość notatki. Swoją drogą bardziej niż odniesienie do Bioshocka wygląda mi to na inspirację klasykami literatury, chociażby "Zagładą domu Usherów" Poego.
Ale system walki był tragiczny. Niewygodny, nieporadny, monotonny, cholernie frustrujący. Gra broniła się jako przygodówka, czy nawet serial interaktywny. Jak tylko zaczyna się walka to gra staje się dużym średniakiem. Nie wiem dlaczego nazywasz Alana dobrym TPP, kiedy walka jest tak chaotyczna i monotonna, że aż po przeczytaniu Twojego tekstu, na wspomnienie owego systemu, szukam czy na youtube jest Alan Wake movie.
Jest, już wiem co będę robił dzisiaj wieczorem. :)
Były jakies dziwne odmiany nazwy cyklu na początku i jakiegos nazwiska, a sama recenzja bardzo przyjemna tak samo jak ksiazka Careya, szkoda tylko, ze tak malo i jakos tak mimochodem (przy okazji pisania o nast. części) wspominasz o klimacie i historiach Londynu, ktory moim zdaniem jest przedstawiony świetnie. Co więcej, to moim zdaniem największa zaleta tej książki. : )
A, no i z tą długością to chyba lekka przesada. Zwłaszcza jeśli mowa o szeroko pojętej fantastyce, tam to raczej średni wynik.
@Venom
@Kompo
@kęsik
i reszta:
Zapraszam do części drugiej tego tekstu, tam starałem się wypunktować wszystko co nie podobało mi się w 2K15 i pozwoliło wyciągnąć takie a nie inne wnioski. :)
Bez jaj, po R.R na okładkach to ciężko było nie zgadnąć co to jest. ;)
Swoją drogą bardzo przyjemne okładki. Z resztą te ilustrowane dostępne u nas też są w porządku. W przeciwieństwie do beznadziejnych moim zdaniem filmówek.
@Teramitzu:
Zgadzam się. Ja może fanem MyCareer nie jestem, chociaż chwilę pograłem i - nie wiem czy się zgodzisz akurat z tym - ale pogrupowanie umiejętności w grupy i przymus "trenowania" całego dajmy na to "inside scoringu", jeśli chcesz podbić swojemu rozgrywającemu "driving layup" automatycznie podbijając np. rzut hakiem czy inne umiejętności podkoszowego to jakiś żart. :D
Mój ulubiony MyGM też został mocno uproszczony, np. przy ustawianiu taktyki i treningu, bez gry zdobyłem Celtami mistrzostwo w pierwszym sezonie. Brak jakiegokolwiek balansu. Niestety mam wersję PC i zostanie ze mną do końca życia (albo końca Gabelandu), też bym ją chętnie opylił. :D
Przecież "Sala samobójców" to dość słaby film bazujący na stereotypach z jedną z najbardziej wkurzających głównych postaci jaką widziałem w filmie i nie chodzi o jakieś jej problemy tylko o sposób w jaki jest napisana. Fabuła pozbawiona większego sensu, zachowania postaci głównej kompletnie oderwane od rzeczywistości. Jak na podstawie tego próbujesz sobie robić jakieś wyobrażenia na temat samobójców to chyba nic ciekawego z tego nie wyjdzie.