autor: Maciej Jałowiec
Combat Arms - przed premierą - Strona 2
Czy kolejna darmowa strzelanka sieciowa zostanie ciepło przyjęta przez graczy i zdobędzie popularność na miarę Enemy Territory czy Counter-Strike?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Jak widać, nie sposób odmówić grze bogactwa uzbrojenia, natomiast realizmu już tak. Nie należy się spodziewać, że Combat Arms będzie wierniej niż inne shootery odwzorowywać prawdziwe strzelanie. Tu chodzić ma o czystą zabawę płynącą z wypalenia serii w kierunku biegającego po planszy gościa w masce gazowej – przypuszczam, że pod tym względem CA będzie bardzo przypominać CoD4.
O arcade’owym charakterze gry świadczą również wielkie, krzykliwe napisy wyświetlane w czasie rozgrywki. Fani serii Unreal Tournament zapewne doskonale pamiętają odzywki lektora, wypowiadającego raz po raz „double kill” czy „godlike”. Combat Arms oferuje coś podobnego, tylko że zamiast głosu towarzyszącego naszym postępom są napisy. Rujnuje to klimat nowoczesnej i śmiertelnie poważnej walki. Całość jest przez ten jeden bzdurny element degradowana do radosnego walenia z karabinów, okraszonego tu i ówdzie współczesnymi realiami militarnymi.
Na wstępie wspomniałem, że CA przypomina Counter-Strike’a. Podobieństwo wynika nie tylko z niewielkiego rozmachu prowadzonych walk (gra dopuszcza tylko szesnastu graczy na serwerze), jednakowych trybów rozgrywki, elementów ekonomii i nowoczesnej broni. Uderzające podobieństwo do CS'a prezentują także mapy. Z opublikowanych dotąd materiałów wynika, że szczególnie zainspirowały twórców takie lokacje, jak cs_italy czy de_inferno. Mapki są zatem małe, a walki na nich toczy tylko piechota – popularne ostatnimi czasy w świecie gier pojazdy nie znajdą się w CA. Jedną z ważniejszych różnic między omawianą grą, a Counter-Strikiem jest to, że w powstającej produkcji gracze będą się odradzać podczas rundy. Beta-testy wykazały jednak, że respawn może być frustrujący, bowiem projekty plansz są na tyle niedopracowane, że umożliwiają łatwe osaczenie punktu odrodzenia wroga. Ustrzelenie przeciwnika, który dopiero co zjawił się na polu bitwy, okazuje się być dość łatwe, nawet pomimo 3-sekundowej tarczy chroniącej gracza po respawnie.

„Mieczów ci u nas dostatek…”
Na dziś wiemy, jak wyglądają zurbanizowane mapki i myślę, że możemy z niezłą skutecznością zgadywać, skąd ich projektanci czerpali inspiracje. Twórcy zapowiadają, że różnorodność plansz będzie dużo większa – pojawią się m.in. pola bitew osadzone w tropikalnej dżungli. Martwi mnie jednak, że do tej pory ich nie pokazano. Może są niedopracowane? A co, jeśli w ogóle jeszcze nie istnieją? Do premiery pozostało niewiele czasu, więc jeśli producent jej nie przesunie, możemy dostać darmową, lecz zabugowaną gierkę.
Grafika w CA jest troszkę nierówna. Z jednej strony uzbrojenie i plansze nieporadnie starają się osiągnąć poziom znany z Half-Life 2, ale z drugiej spotykamy tutaj wściekle zielone celowniki, średniej jakości animacje (z rag-dollu kompletnie zrezygnowano) i krew w postaci paskudnych sprite’ów, przywodzącą na myśl m. in. pierwsze części takich serii jak Ghost Recon czy Max Payne. Te gry liczą sobie już parę ładnych latek, a Combat Arms niestety zdaje się wciąż bazować na rozwiązaniach z tamtych czasów.
Przykre jest także to, że w jedynym trailerze prezentującym gameplay oprawę dźwiękową gry zastąpiono jednym podniosłym utworem, przypominającym główny motyw muzyczny z filmu Twierdza (z tym, że dużo szybciej się nudzi). Czyżby udźwiękowienie stało na poziomie, którym nie warto się chwalić? Pozostaje jedynie czekać na jakieś próbki pracy dźwiękowców w nadziei, że wywiążą się ze swojego zadania przyzwoicie.
Combat Arms raczej nie zdobędzie popularności porównywanej z tą, jaką cieszy się Enemy Territory czy wspominany już kilka razy Counter-Strike, ale może stanowić miłą odskocznię od znanych od dawna produkcji. A już na pewno będzie kolejnym argumentem potwierdzającym tezę, że można grać w gry, nie wydając wielu pieniędzy.
Maciej „Sandro” Jałowiec
NADZIEJE:
- mnóstwo zaczerpniętych z rzeczywistości elementów wyposażenia i rodzajów broni;
- interesujący system zdobywania uzbrojenia;
- świetna propozycja dla niezbyt wymagających domorosłych militarystów – nieskomplikowane zasady walki grup współczesnych żołnierzy.
OBAWY:
- oprawa graficzna trąci myszką;
- kuleje projekt map;
- system wypożyczania broni z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu.